*Leondre*
W końcu wstałem całkiem szczęśliwy, chciałbym już przytulić Angele i powiedzieć jak bardzo tęskniłem.
Śniła mi się dziewczynka, udało mi się zapamiętać jej oczy... Kiedyś ją spotkam, podziękuję i zapytam o dwie rzeczy, czemu oddała mi życie? I... Jeszcze coś...
Podniosłem się i poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic, przebrałem się i wysuszyłem włosy.
Zszedłem na dół i zjadłem śniadanie. Nikogo nie było w domu, mama w pracy, a Tilly u koleżanki.
Zamknąłem drzwi i wyszedłem.
Jak zawsze miałem słuchawki w uszach, myślałem nad tym wszystkim, aż poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Ściągnąłem słuchawki i popatrzyłem na dziewczynę, która stała za mną uśmiechnięta.
- Hej, byłeś zamyślony, o mało na mnie nie wpadłeś... Znowu...- zaśmiała się, zrobiłem to samo.
- Sorka... Właściwie to jak się nazywasz?- gadam z nią znowu, a nawet nie wiem jak się nazywa...ehhh...
- Jestem Wiktoria!
- Ładne imię!
- Dzięki... Masz ochotę pójść na spacer?... Znaczy jeśli nie chcesz to ok...- mówiła to dość nerwowo.
- Yyy... Nie to, że nie chcę, ale nie mogę za bardzo... Może następnym razem?
- Okej... To do zobaczenia!- uśmiechnęła się, a ja ją przytuliłem. Później się rozdzieliliśmy, ona poszła do domu, a ja do szpitala...Przez drogę myślałem o wszystkim, najpierw o Wiktorii, w sumie wydaje się fajna... Potem o tych ślicznych oczach, tej 9 latki... Znam je... Znaczy tak mi się zdaje...
Wszedłem z uśmiechem do budynku, skierowałem się do sali Angeli i zobaczyłem jak siedzi na łóżku... Jest taka śliczna...
*Angela*
Wstałam dość wcześnie, poszłam do łazienki, umyłam się, ogarnęłam włosy, pomalowałam i się ubrałam.
Poszłam do sali. Moja młodsza "koleżanka" jeszcze spała, a ja nie miałam co ze sobą zrobić. Usiadłam na łóżku i włączyłam telefon. Na szczęście nie miałam hasła na komórkę, gorzej z social media. Za Chiny nie przypomnę sobie tych haseł.
Postanowiłam, że na razie przeżyję bez nich. Odłożyłam telefon i wtedy zobaczyłam... Moje... Moje nadgarstki... Czemu ja tego wcześniej nie widziałam? Co ja sobie zrobiłam? Siedziałam na łóżku przyglądając się mojej ręce... Dotykałam blizn, wtedy z wielkim uśmiechem wszedł smerf ( czyt. Chłopak w niebieskich włosach, no co nadal nie znam ich imion). Kiedy zobaczył na co patrzę- posmutniał... On coś wie...- Pamiętasz cokolwiek? Np. Jak się nazywam?- zapytał udając, że nie widzi tego co robie.
- Nie... Wiem tylko, że razem z tym blondaskiem i jego dziewczyną przychodziliście do mnie, pamiętam moją mamę, i jeszcze... W sumie nieważnie...
- Okej, więc zacznijmy od początku... Jestem Leo, chodziliśmy razem do klasy...- zaczął chlopak.
- Lubiliśmy się, tak?
- Yyy... Ten... Troszkę skomplikowane... Najpierw bardzo... a później...- widziałam, że mu ciężko.
- Dobra nieważne... Ja i tak tego nie pamiętam, więc możemy zacząć od nowa, przynajmniej... Do czasu kiedy sobie przypomnę o co chodziło... A teraz... Jak się nazywa ten blondas? I jak się tu znalazłam?
- Haha.... Ten blondas to Charlie, przyjaźnicie się, jest też moim przyjacielem, jest od nas starszy dwa lata... A co to wypadku... Nie wiem właściwie co się stało, wybiegłaś z domu prosto pod samochód, przybiegła twoja mama, a potem ja, mieszkamy obok siebie...
- Yhym... Opowiedz mi jak się poznaliśmy i jakieś nasze wspólne historie...- zaproponowałam, a chlopak szeroko się uśmiechnął. Zaczął opowiadać wszystko po kolei, czyli o duecie, o spotkaniu i wszystko! Część historii była serio zabawna, jak robienie naleśników, albo basen... Czasami nie mogłam opanować śmiechu...
- Szkoda, że tego nie pamiętasz...- zakończył swoją wypowiedź.
- Ehhh... Leo... Wspomienia nie umierają, moje są obecnie w śpiączce, ale, tak jak ja, wybudzą się, trzeba tylko czasu...- uśmiechnęłam się pokrzepiająco, a on mnie mocno przytulił.
- Wiesz co? Kiedy zobaczyłem jak cię reanimują, moje serce rozleciało się na milion kawałków...- szepnął mo do ucha.
- Oh...- chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale mi przerwał.
- Ale teraz, jak mnie przytuliłaś... One, te kawałeczki, ścisnęły się tak mocno, że wszystkie posklejały się ze sobą i znowu tworzą jedną wielką całość- moje serce...- dokończył, a ja czułam fale ciepła uderzającą o moje policzki.Kiedy się od siebie odsuneliśmy do sali wszedł Charlie.
- To co wy w końcu jesteście razem?- zapytał na powitanie.
- Nie!- odpowiedzieliśmy jednocześnie.
- No, a już myślałem, że mam czego gratulować!- powiedział to przytulając mnie.
- Wiesz co? Tęskniliśmy za Tobą!- odezwał się Leo.
- Powiedziałabym to samo, ale po pierwsze was nie pamiętam, a w ogóle to nie daliście mi nawet zatęsknić...- zachichotałam, a oni zrobili zdziwiond miny.
- Ja was ciągle słyszałam, każde słowo... Od kiedy ty, Leo mnie przepraszałeś, twój codzienny i oczywiście piękny śpiew Charlie, rozmowę mamy z lekarzem... Wszystkie opowieści i piosenkę...- powiedziałam patrząc na ich ciekawe miny.- A no i chętnie poznam w końcu Chloe... Wydaje się sympatyczna!- dodałam patrząc na blondyna.
- O kurde... Jasne! Na 100% się polubicie!- krzyknął Charlie.Gadaliśmy tak jeszcze trochę, opowiadali mi wszystkie nasze spotkania, wszystko! Potem przyszła moja mama. Rozmawialiśmy we czworo, ja też im opowiadałam co słyszałam.
Po tej rozmowie sporo się dowiedziałam, kiedy poszli, przyszedł Antony. Rozmawiałam z nim głównie o aniołach. O nich pamiętam wszystko, tego chłopca i w ogóle wszystko co z nimi związane.Tak mijały kolejne dni, głównie na badaniach, opowieściach i tego typu rzeczach.
Aż przyszedł dzień opuszczenia szpitala, kiedy mama przyszła byłam spakowana. Chlopcy byli w szkole, zobaczę się z nimi dopiero jutro, właściwie to Leo, Charlie przyjedzie ze swoją dziewczyną dopiero w weekend. Przez ten czas trochę sobie to wszystko poukładam... Wszystko będzie dobrze! Wiem to... Znaczy tak mi się wydaje...
CZYTASZ
"Anioł" |L.D| //ZAKOŃCZONE
Fanfiction"- Czemu nigdy nie powiedziałeś mi i Charliemu? Że... Że chciałeś... Się zabić?... - mój głos się załamał. - Co?! Wcale, że nie! Nigdy nie chciałem się zabić!- krzyknął, a ja widziałam, że Charlie mu nie wierzy - Leondre! Nie kłam!- teraz ja się wy...