*Angela*
Wstałam następnego dnia.
Poszłam do łazienki i rysowałam chwilę, chłopiec znowu mi się śnił. Robiłam ostatnią kreskę, kiedy pojawiła się dziewczyna w moim wieku- anioł...Znam ją, przecież to Kate! Podeszła do mnie, obie zaczęłyśmy płakać. Pokazała mi swoje nadgarstki, były takie jak moje. Poranione.
- Czemu to zrobiłaś?- wyszeptałam.
- Marek, nie dawał mi spokoju, ja chciałam tylko, żeby przestał... Żeby dał spokój wszystkim. No i Leo, nadal go kocham, ale on jest tak bardzo wpatrzony w ciebie... Nie mogłam już tak żyć...
- Leo nie jest nawet moim przyjacielem, kazał mi o sobie zapomnieć...
- To nie tak, pogadaj z nim, proszę...
- Dobrze...- powiedziałam i pogładziłam jej rany. Moje łzy kapały na jej wspomnienia z ziemi, a po chwili zniknęły... Razem z Kate...*Marek*
Dobra mimo tego, że Angela nie chciała ze mną chodzić, calkiem nieźle mi wyszedł mój plan. Kate już mi nie będzie przeszkadzać w niczym, jest razem z moim " dobrym kolegom" gdzieś tam na dole. Dokopałem Deviresowi i sprawiłem, że dziewczyna, która myślała, że może mi się opierać, ma zwalone życie. Jestem mistrzem!
Dobrze wymyśliłem z tym, żeby zabrać Leo telefon, kiedy nadarzyła się okazja, wiedziałem, że Angela do niego napisze! Jestem genialny!*Angela*
Kiedy Kate zniknęła, było mi przykro... No dobra, weź się w garść musisz żyć, tak? Tak... Chyba...
Pomalowałam się i przebrałam.
Zeszłam na dół gdzie o dziwo siedziała moja mama. Wyglądała na niezadowoloną, trzymała w dłoni mały przedmiot- zapalniczkę...- Palisz!- krzyknęła kiedy mnie zobaczyła.
- Co? Nie!- powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Nie kłam! Po co ci zapalniczka?
- Nie kłamię! Znalazłam ją to wzięłam!
- Oj proszę cię jesteś żałosna!- zabolały mnie jej słowa, przypomniały mi się wyzwiska w szkole... Nie mogłam...
Zalałam się łzami i wybiegłam z domu. Biegłm kawałek, aż dotarłam na ulicę, wszystko działo się tak szybko, ja naprawdę nie widziałam tego samochodu...*Leondre*
Siedziałem w ogrodzie, myślałem o dziewczynie. Coraz bardziej zależy mi na poznaniu jej, chciałbym też pogadać z Angelą. Może pójdę dzisiaj do niej? Myślę, że ten plan mogłoby wypalić! Siedziałem tak, aż z moich rozmyślań wyrwal mnie krzyk, potem pisk opon i uderzenie. Przestraszyłem się, wybiegłem na ulicę i zobaczyłem Angele, leżała na ulicy, jej mama biegła w jej stronę, a człowiek, który w nią wjechał, zniknął, odjechał, tak poprostu!
Biegłem do niej, czułem na policzkach ciecz, moje łzy...
W mojej głowie pojawiły się najgorsze scenariusze, a przed oczami widziałem nasze wspólne chwile, te dodre i złe... Byłem przerażony...
*Angela*
Wbiegłam na ulicę, ja na serio nie widziałam tego samochodu! Zobaczyłam anioły zbierające się dookoła mnie. Było jasno, nie bałam się, chociaż wiedziałam co się za chwilę stanie. Antony stał obok mnie i mocno mnie przytulał, czułam się silna...
W mojej głowie pojawiła się twarz chlopca, lekko rozmazana, ale chyba bym go rozpoznałam, uśmiechnęłam się na tą myśl. Dalej pamiętam tylko ból i ciemność....*Leondre*
Razem z mamą Angeli szybko wezwaliśmy pomoc. Przyjechali 8 min po zdarzeniu. Zabrali ją, wcześniej zadając masę pytań. Pojechali. Ja i jej mama zrobiliśmy to samo, podczas drogi jej mama zaczęła rozmowę...
- To moja wina...
- Niech pani tak nie mówi to niczyja wina...- uspokajałem zdenerwowaną kobietę.
- Właśnie, że moja... Oskarżyłam ją o palenie, a potem obraziłam ją... Przeze mnie wybiegła z domu...- szlochała cicho.
- Angela nie pali! Naprawdę!- powiedziałem to trochę zagłośno, ale nie mogłem uwieżyć, że ktoś ma takie podejrzenia co do niej.
- Wiem, ale nie mam pojęcia czemu tak pomyślałam, ostatnio urwał nam się kontakt...- zasmuciła się bardziej.
- Mi też... - przyznałem cicho.
- Właśnie zauważyłam, ale Angela nic nie mówiła... Nie wiem nawet czemu aż tak gwałtownie zareagowała...- byla bardzo zdziwiona.
- Wie pani co? Chyba nie powinnienem tego mówić, ale to zaszło za daleko...- muszę jej to wytłumaczyć
- O co chodzi, Leo?- zmartwiła się
- Bo... Ona jest poniżana w szkole, wszyscy ją obrażają, śmieją się... Gadają na jej temat za jej plecami... Ona chce być silna, ale sama nie da rady, a mnie... cóż, nie wiem czemu, ale mnie nie chce znać...- wyznałem.
- Jak to?! A ja na nią krzyczałam, jakby nie miała wystarczająco dużo problemów... A właściwie to czemu?...- mówiła to wszystko przez łzy, z niedowierzaniem w głosie.
- Nie wiem... Niby przeze mnie, ale ja nie wiem o co chodzi dokładniej...- mój wzrok powendrował na ziemię.
- Porozmawiamy z nią jak z tego wyjdzie... Dziękuję, Leo...- uśmiechnęła się lekko.Reszta drogi minęła w ciszy, między czasie napisałem szybkiego sms do Charliego z wyjaśnieniem o co chodzi, odpisał, że przyjedzie jak najszybciej da radę.
Staliśmy, ja, Charlie i mama Angeli przed salą operacyjną, okazało się, że jest bardzo potrzebna i nie wiadomo czy dzoewczyna to przeżyje, była mocno poturbowana i miała strasznie dużo obrazeń wewnętrznych, nie moglismy w to uwierzyć. Nikt z nas nie był gotowy na strate jej. Doktor powiedział, że musiały czuwać nad nią anioły, bo to cud, że żyje.
***
Operacja trwa już cztery godziny, siedzimy w totalnej ciszy... Gdy nagle z sali wybiega pielęgniarka, potem wbiega jakiś lekarz i następny, oraz trzy pielęgniarki. Nikt nam nic nie mówi, nie wiemy co się dzieje... To wszystko dzieje się tak szybko, nawet nie wiem na co mam patrzeć... Ale przeczuwam najgorsze.
Widzimy przez małe okienko jak reanimują Angele, moje serce łamie się na milion kawałków, a mój mózg nie funkcjonuje prawdłowo. Niekontrolowanie na moich policzkach pojawiają się łzy, które opadają na zięmię. Reanimacja trwała 40 minut, dla mnie to wieczność, tylko czy ona przeżyje ...
Jej serce musi bić...
Dla jej mamy...
Dla Charliego...
I dla mnie...
Musi! I będzie! Już za chwilę wyjdzie lekarz z wielkim uśmiechem powie, że wszystko się udało, że za kilka dni wróci do domu, a za kilka minut możemy do niej wejść... Że znowu będzie dobrze, że zobaczę jej cudowny uśmiech... Marzenia...Rozczarowałem się, owszem przyszedł lekarz, ale powiedział coś innego...
❤❤❤
Przeczytałeś\aś=💭👀🌟
CZYTASZ
"Anioł" |L.D| //ZAKOŃCZONE
Fanfiction"- Czemu nigdy nie powiedziałeś mi i Charliemu? Że... Że chciałeś... Się zabić?... - mój głos się załamał. - Co?! Wcale, że nie! Nigdy nie chciałem się zabić!- krzyknął, a ja widziałam, że Charlie mu nie wierzy - Leondre! Nie kłam!- teraz ja się wy...