*8. ... Zobaczyłam żyletkę*

4.8K 277 22
                                    

*Angela*

Podniosłam się z łóżka i poszłam do salonu, moja mama zrobiła mi śniadanie i powiedziała, że musi wyjść do pracy.
Kiedy wyszła, ja zabrałam się za jedzenie śniadania. Po chwili już oglądałam TV. Robiłabym to dłużej, ale nagle zatrzymał się czas... Oznaczało to, że za chwilę pojawi się anioł. Zrobiło mi się trochę smutno, jak zawsze w takich sytuacjach, przecież to oznacza, że ktoś chce umrzeć.
Usiadłam prosto i czekałam. Po kilku sekundach pojawiła się jasna postać... To chłopiec... Znałam tą twarz, ale nie wiedziałam kim jest. Nage usłyszałam muzykę, leciało "Hopeful", chłopiec się uśmiechnął, widziałam, że zna tą piosenkę...

- Jak się nazywasz?- zapytałam zaciekawiona.
- Jestem...

Kiedy już miał powiedzieć jak się nazywa, już miałam poznać chłopca, o którym ciągle myślę... Wiecie co się stało? Obudziłam się!!! A dokładniej to ktoś mnie obudził!

- Wstawaj księżniczko!- powiedział Leo ściągając ze mnie kołdrę.
- Po pierwsze to księżniczki budzi się inaczej...- chłopak oczywiście nie dał mi dokączyć.
- Mogę ci dać buziaka jak chcesz!- uśmiechnął się.
- Miałam na myśli śniadanie do łóżka, idioto!- zawołałam i zaśmiałam się.- A tak w ogóle to czemu mnie budzisz i co tu robisz? Jest sobota! S O B O T A!!!
- Nudziło mi się, twoja mama pozwoliła mi wejść, a sama poszła do pracy. Wstawaj śpiochu!
- Gdzie ci się tak spieszy?- zapytałam dalej leżąc z zamkniętymi oczami.
- Chodź na lody!
- Lody? Było tak od razu!- uśmiechnęłam się i poszłam do toalety.

Umyłam się i pomalowałam, a potem przebrałam w szorty i bordową koszulkę.

Wyszłam z łazienki, wzięła Leo za rękę i zbiegliśmy na dół, po czym wyszliśmy z domu.

- Wiesz co Devries? Powinnam cię zabić!- zaczęłam rozmowę.
- Za...?- zdziwił się niebieskowłosy.
- Miałam taki wspaniały sen, już miałam poznać imię osoby, na której, nie wiedzieć czemu mi zależy, a tym mnie obudziłeś...- wtedy zoriętowałam się, że nie powinnam była mu tego mówić, ale cóż... Za późno.
- Oł... Już myślałem, że ja ci się śniłem, ale moje imię znasz- zaśmiał się- a tak w ogóle to skąd znasz tego chłopaka, skoro nie znasz jego imienia?
- Nie uwierzyłbyś!- zaśmiałam się, załatwiłam go tą samą bronią co on mnie i Charliego.
- Nie śmieszne... Powiem wam to obiecuję, ale to nie jest śmieszne...- spoważniał.
- Sorka... Nie mogę ci tego powiedzieć bo serio, weźmiesz mnie za wariatkę...- odetchnęłam cicho.- O tam są najlepsze lody na świecie!- zawołałam i pociągnęłam chłopaka w stronę budki.

Ja wzięłam śmietankowe i czekoladowe, a Leo czekoladowe i czekoladowe, jak kto lubi c'nie? Siedzieliśmy w parku na ławce i gadaliśmy, jedliśmy i się śmialiśmy.
Po skończeniu jedzenia postanowiliśmy pójśc do Leo i po prostu posiedzieć.
Nikogo nie było, wszyscy pojechali na jakąś działkę czy coś, nie dziwię się, że nudził się sam w domu.

- To co oglądamy film? Może horror?- zapytał z uśmiechem Leo.
- Chyba cię coś posrało?! Ja z tobą już nic nie oglądam! - zaczęłam się śmiać.
- Ej czemu?
- Hmmm... Pomyślmy, może dlatego, że zawsze to się kończy tym, że zasypiam i śni mi się beznadziejny sen?
- ...A potem dostaje od cb buziaka...- dodał i zaczeliśmy się śmiać.
- Nic nie oglądamy! Jak ci tak bardzo zależy to mogę ci go dać, ale nic nie oglądamy.- powiedziałam stanowczo i dałam chłopakowi całusa, a ten się zaczął szczerzyć.- Wiesz w sumie cieszę się, że jesteś... Szczególnie po tym jak coś oglądamy!- zaśmiałam się, sama nie wiem czemu to powiedziałam, po prostu byłam taka szczęśliwa, tak mi na nim zależy... Chyba go potrzebuję... Tak po prostu...
- Zawsze będę! Obiecuję!- dodał z powagą i mnie przytulił, słodko.
- Trzymam za słowo!- uśmiechnęłam się.

- Zaraz wracam...- dodał po chwili i wyszedł.
Podeszłam do jego biurka i zaczęłam oglądać zdjęcia. Miał ich sporo, znaczy na większości był on i Charlie, albo jego rodzina, ale wszystkie były robione całkiem niedawno. Nie miał zdjęć z dzieciństwa... Jedno z nich przyciągnęło moją uwagę. Był na nim chłopiec, miał może 11 lat, ale to chyba nie był Leo. Stałam i patrzyłam na to zdjęcie, wtedy pojawił się Antony.

- To ty?- zapytałam patrząc na niego.
- Może tak, może nie...- uśmiechnął się.

Wtedy wszedł Leo, ja nadal miałam to zdjęcie w dłoni. Kiedy to zobaczył posmutniał.

- Kto to?- udawałam idiotkę, wiedziałam, że to Antony.
- Mój przyjaciel...
- Nie widziałam go nigdy, chyba, że aż tak się zmienił, że po prostu go nie poznałam... Znaczy nie licząc snu..- ostatnie zdanie chciałam powiedzieć ciszej, ale coś nie pykło.
- Śnił ci się?- zapytał wyraźnie zdziwiony.
- No... Pamiętasz ten sen, że ty byłeś aniołem i był tam jeszcze jeden...- odpowiedziałam ciszej, chciałam, żeby zaczął mówić.
- A... No tak... To dlatego byłaś na cmentarzu?
- No można tak powiedzieć...- nie chciałam go tak do końca okłamywać, nie lubię tego robić..
- Można tak powiedzieć?
- To trochę bardziej skomplikowane... Przepraszam muszę już iść...- spanikowałam okej? Nie wiedziałam co robić! Jeszcze trochę, a bym się wygadała...
- Okej...- odprowadził mnie pod drzwi, przytulił mnie, a ja mu szepnęłam na ucho " kiedyś ci to wyjaśnię..." i wyszłam.
Nie poszłam do domu, była dopiero 15:00, a ja nie chciałam się nudzić w domu. Poszłam do parku i usiadłam na ławeczce. Po chwili pojawił się anioł, zaczełam z nim rozmawiać, nawet nie zauważyłam, że ktoś nam się przygląda... Nie zgadniecie kto... Marek, były chłopak Kate ( Ha! Już myśleliście, że Leo! Heheh NIE!). Nie widziałam go do momentu, kiedy dotknęłam ran anioła, a on zniknął. Wtedy podszedł do mnie czarnowłosy, moja mina, była zapewne genialna.

- Widzisz anioły?- zaśmiał się.
- Skąd wiesz?- zapytałam bardzo zdziwiona. Nie wyglądał na osobę, która dobrze wykorzysta taką informację.
- Miałem kiedyś "kolegę", który też je widział... Zrobił ten sam błąd co ty...- zaśmiał się. Zaczynam się bać..
- Jaki?
- Powiedział mi to, on sam z siebie, a ty potwierdziłaś moje przypuszczenia...
- Aha... Czyli czego mam się teraz spodziewać?- zapytałam troche ironicznie.
- Masz dwa wyjścia. Pierwsze jest takie, jako, że w sumie jesteś ładna i lubiana w szkole to możesz zostać moją dziewczyną...- powiedział to bardzo spokojnie.
- A jeśli nie?- zapytałam ze sztucznym uśmiechem.
- To twoje życie będzie tak samo beznadziejne jak tego mojego "kolegi" i skończysz tak samo jak on...
- Czyli jak niby?
- Ludzie zaczną się z ciebie śmiać, wszyscy, nawet Devries, się od ciebie odwrócą i skończysz z pięknymi rysunkami na nadgarstkach, a potem w grobie...- nie wierzyłam w to co słyszę...
- Ty jesteś jakiś jebnięty!- krzyknęłam.
- To co? Od dzisiaj jesteśmy parą?- zapytał i niebezpiecznie zbliżył się do mnie, odsunęłam się.
- Chyba cię popieprzyło! Nie będę z tobą!- wstałam z ławki.
- To do zobaczenia w szkole- wstał i wziął moją rękę, po czym włożył coś do niej i poszedł.
Otworzyłam zaciśniętą pięść i zobaczyłam żyletkę... Wpatrywałam się w nią całą drogę do domu, a kiedy tam doszłam, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać, coś we mnie pękło, nie chciałam stracić Leo i reszty... Jakby tego było mało moja mama wyjechała na pięć dni do Londynu... Ugh... No nic trzeba się trzymać...
JUST BE HOPEFUL c'nie?

"Anioł" |L.D| //ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz