Mijały miesiące. Chyba zaczynam chorować na jakąś schizofremię. Co jakiś czas widzę Suzi. Ale gdy chcę podejść jej już nie ma.
Nie wiem czy zaczynam się roić jakaś psychiczna czy po prostu widzę łudząco podobną dziewczynę do Suzi.
Jeszcze ta staruszka. Widzę ją conajmniej raz w tygodniu. Za każdym razem kiedy ją widzę mówi mi przepraszam.
To się zaczyna robić psychiczne. Powoli mam dość. Nie mam pojęcia czy ta staruszka jest chora psychicznie czy na prawdę ma powody do przepraszania mnie. Albo mnie z kimś pomyliła.
Wyszłam jak każdego wieczoru pobiegać. To jedyne co pomaga mi zapomnieć o wszytkim. I oczywiście Niall, ale to na marginesie.
Biegłam przez park. I znowu zobaczyłam tą staruszkę. Zobaczyłam, że się zachwiała. Podbiegłam do niej.
- Wszytko w porządku ? - zapytałam.
- Naprawdę cię przepraszam. - załkała. - Wiem, że nie byłam dobrą....
W tym momencie kobieta zaczęła spadać. Na szczęście udało mi się ją złapać. Położyłam ja na ławkę, która stała koło nas. Sprawdziłam jej puls... żyje...
Zadzwoniłam po pogotowie.
Zobaczyłam, że ma torebkę. Zabrałam ją. Wyciągnęłam portfel. Zaczęłam szukać jakiegoś dowodu tożsamości.Gdy znalazłam, zmarłam....
Grace Carver.
Wpatrywałam się zdezorientowaną w dowód.
W końcu przyjechało pogotowie. Dowiedziałam się, do którego szpitala ją wzięli. Podałam im dane mojej matki.
Pobiegłam szybko do domu. Dopiero przed budynkiem zorientowałam się, że płakałam.
Wbiegłem do domu.- Co się stało ? - zapytał od razu Niall.
- Zawieź mnie do szpitala św. Marii Magdaleny. - powiedziała. - Ja nie dam rady prowadzić. Zaraz ci wszystko powiem.
Gdy jechaliśmy opowiedziała Niall'owi w miarę możliwości co się wydarzyło. Sam był w szoku.
Gdy podjechaliśmy pod szpital ja szybko wybiegłam z samochodu i pobiegłam do szpitala. Podeszłam do recepcji.
- Przepraszam gdzie przewieziono Grace Carver ?
- Proszę udać się pod pokój numer 48 na drugim piętrze.
Podziękowałam i pobiegłam na 2 piętro. Szybko znalazłam się pod odpowiednim pomieszczeniem. Zapukałam i gdy usłyszałam 'proszę' weszłam do gabinetu lekarza.
- Pani Horan. Spodziewałem się pani. - lekarz uśmiechnął się lekko.
- Dzień dobry. Co z Grace, znaczy z moją matką.
- Niestety muszę panią powiadomić o śmierci pani Carver. - powiedział, a ja poczułam coś dziwnego. Nie umiem powiedzieć co to za uczucie. - Chce pani ją zobaczyć ? - zapytał.
- Nie. Dziękuję. Do widzenia. - i wyszłam.
Szłam korytarzem. Patrzałam tempo przed siebie. Nie do końca przyjęłam do siebie co właśnie się stało. Niby jej nienawidzę. Ale czuję się smutna. Coś ukuło mnie w serce gdy lekarz powiedział o jej śmierci.
Poczułam lekkie wyrzuty sumienia. Teraz przypomniało mi się co stało się 15 lat temu. Co jej wtedy powiedziałam.- Przepraszam bardzo, ale ja nawet nie wiedziałam, że jesteś w ciąży, ponieważ miałaś mnie w dupie przez 3 lata. W sumie tak jak przez całe życie. Więc nie mów mi, że to moja siostra ! Mam tylko brata, jedynego brata, który stoi koło mnie ! Rozumiem, że mnie miałaś w dupie przez 25 lat ! Ale nie będziesz traktowała Mati'ego. Nie pozwolę ci na to byś traktowała go jak śmiecia, tak jak mnie. Miałaś i masz mnie dalej w dupie ! Nic o mnie nie wiesz. Mam w dupie tą twoją Olivię i tego fagasa, z którym się pieprzyłaś jak tata umierał ! - wykrzyczałam jej prosto w twarz. Niall wyszedł z domu i stał koło nas.
-Szacunku ! Jestem twoją matką !
- Ty moją matką ? - zapytałam. - Może mnie urodziłaś, może jest tak napisane na papierku, ale w życiu nie będę traktować jak matkę. Bo według mnie nią nie jesteś !
Niby jej nienaidziłam, nie mogłam nazwać moją matką, dalej nie mogę. Dalej czuję do niej obrzydzenie, nawet jeśli jej nie ma. Dalej czuję się skrzywdzona.
Ale coś mnie tknęło gdy dowiedziałam się o jej śmierci. Jakby na chwilę stała się ważna. Jakby na chwilę zaczęłam ją kochać. Nigdy nie powiedziałam jej, że ją kocham. Nawet jak byłam mała. Może dlatego, że nie czułam miłości z jej strony to sama nie czułam jej dla niej ? Nie wiem. Nie wiem co czuję. Nie wiem co się dzieje. Nie wiem co mam teraz zrobić. Nie wiem kompletnie nic. Z jednej strony mam poczucie winy, jestem smutna. A z drugiej czuję nic. Kompletnie nic. Jakby dla mnie nigdy nie istniała. Była nikim.
Może dlatego, że tak było na prawdę ? Była dla mnie nikim. Była kobietą, która mnie urodziła, miała w dupie, zdradziła ojca, zostawiła nas, pieprzyła się z jakimś fagasem gdy ojciec umarł, potem znowu miała w dupie, ale pojawiła się ponownie w moim życiu, na szczęście na krótko. A może niestety ? Ale potem znowu zero odzewu z jej strony. A potem przychodzi. Przeprasza. I odchodzi... już na zawsze.
Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Jestem zagubiona. Boję się jak zareaguje na to Mati. W końcu przez jakiś tam okres życia się nim interesowała.- Holi ? Wszytko w porządku ? - zapytał mój mąż gdy Wsiadłam do samochodu.
- Umarła. - szepnęłam. Patrzałam tempo w przednią szybę.
- Jak się z tym wszystkim czujesz ?
- Nie wiem. Z jednej strony jestem na to obojętna, a z drugiej to boli. Nie wiem kompletnie co zrobić.
- Na pewno coś wymyślisz kochanie. - pocałował mnie w skroń. - Musisz powiedzieć Mati'emu.
- Wiem. Ale boję się jak zareaguje. W końcu przez jakiś czas się nim zajmowała. Ale i tak go olała.
- Dasz radę księżniczko. Wiem to. - pocałował wierzch mojej dłoni i ruszył.
¤¤¤¤
- Mati...
Opowiedziałam mu wszystko. Patrzył tempo w ścianę.
- Jak to umarła ?
- Nie wiem. Przepraszam Cię ale nic nie wiem. - pierwszy raz się rozpłakałam. Miałam już dość mojej bezśliności.
- Spokojnie. - przytulił mnie do siebie. - Przejdziemy przez to razem.
=========================
Heloł ! 😆
Mini drama 😮
Przepraszam za błędy 😅

CZYTASZ
This is not The End //n.h
FanfictionByli kiedyś razem.. dokładnie 3 lata temu. Chłopak nie zapomniał, dalej kochał, popadł w nałogi... Dziewczyna stała się poważną bizneswoman, ona też nie zapomniała, dalej kochała... To jeszcze nie koniec miłości i przygód Niall'a oraz Holiday...