Rozdział 23

11.3K 648 66
                                    

- Hej - mówię wchodząc do kawiarni.
- Hejka - Lucy stojąca za barem opowiada mi z uśmiechem - dzisiaj muszę wcześniej wyjść, poradzisz sobie prawda? - pyta.
- Tak, jasne - kurcze najwyżej znowu będę wracać po ciemku, no nic trudno.
- Nie chciałbym cię tak zostawiać samej ale niestety nie było innego terminu u lekarza, więc rozumiesz? - patrzy na mnie wycierając szklanki za barem.
- Spoko rudzielcu - mówię szczerząc się, na te słowa Lucy wystawia mi język. Super się z nią pracuje a z Natem jeszcze lepiej. Jest bardzo zabawny, z nim nigdy się nie nudzę.
- A Nate dzisiaj będzie? - pytam ciekawa.
- No właśnie nie, akurat dzisiaj wziął wolne bo jechał do rodziców czy coś... - tłumaczy machając przy tym ręką. O właśnie! Przypomniało mi się, że ja dawno nie byłam u mamy ani dawno nie dzwoniłam. Trudno najwyższej zrobię to wieczorem lub jutro rano.
- Będziesz musiała sama tu posprzątać i zamknąć, mam nadzieję, że dasz radę? - ruda patrzy na mnie pytająco.
- No pewnie, przecież nie robię tego pierwszy raz - puszczam jej oczko.
- Dobrze w takim razie ja już lecę - patrzy na zegarek - za pół godziny mam wizytę.
- Potem masz mi powiedzieć jak ci poszło - mówię.
- Dobra, dobra powiem, narazie - mówi całujcą mnie w policzek.
- No leć już bo się w końcu spóźnisz - macham jej na pożegnanie.

Praca szła mi dość szybko. Praktycznie cały czas stałam za barem a gdy nie było klientów porządkowałam i wycierałam stoliki. Ustawiałam krzesła, kwiatki na blatach i serwetki. Teraz właśnie wycieram szklanki i stawiam je na półkach. Staje na palcach bo nie mogę dostać do ostatniego regału.
- Może Ci pomóc krasnalu? - podskakuję na dźwięk głosu.
- Cholera, Taylor przestraszyłeś mnie - mówię kładąc rękę na sercu.
- Coś mi się wydaje, że Ciebie nie jest łatwo przestraszyć - uśmiecha się.
- No widzisz a jednak Ci się udało - mówię.
- Za ile kończysz? - uśmiecha się.
- A która jest? - pytam.
- Hmm... 20:23 - spogląda na zegarek.
- Za pół godziny - mówię - ale wiesz co? Chyba mogę skoczyć wcześniej bo dzisiaj ja zamykam a i tak nie ma klientów.
- No dziwisz się? Kto w piątkowy wieczór siedzi w kawiarni? - podnosi jedna brew.
- Dobra kumam, poczekaj pójdę się przebrać - mówię idąc na zaplecze.
W ekspresowym tempie zdejmuję fartuszek i wpycham go do szafki. Włosy związuję w kucyk i przyjeżdżam błyszczykiem po ustach.
- Jestem gotowa tylko zamknę - wychodzimy na zewnątrz, szukam kluczy w torbie.
- I ty tak normalnie kończysz pracę? Znaczy jeszcze później? - pyta.
- Tak a co?
- I sama wracasz do domu?
- Tak a co? - powtarzam pytanie.
- Nie boisz się sama tak wracać? Elliot nie powinien Cię odbierać? - pyta zakładając ręce na piersi.
- Miałam dziś dobry dzień, więc proszę nie psuje tego - mówię.
- Okeej w takim razie dobrze, że tu jestem i cię porywam. Twój dzień może być jeszcze lepszy - Taylor wyciąga do mnie rękę.
- Noo dobrze - uśmiecham się niepewnie kładąc dłoń na jego ręce.

Hmm... #teamElliot vs. #teamTaylor 😁 który waszym zdaniem?
Wow 😀 szaleje 460 słów xD

Tylko on ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz