2.4

2.5K 132 7
                                    

Ze snu wyrywa mnie irytujący dźwięk budzika. Wyłączam go natychmiast, ponieważ odczuwam ogromny ból głowy. Niechętnie wstaję z łóżka w poszukiwaniu jakiś tabletek przeciwbólowych. Znajduję je w kuchni, gdzie jest już moja rodzicielka. No to się zacznie.

- O której wczoraj wróciłaś? - zapytała, ale nie była zdenerwowana.

- Coś po północy- odpowiedziałam, czekając na jej reakcję.

- To słabo się musieliście bawić, skoro tak wcześnie - zaśmiała się i podała mi szklankę wody.

Że co?!
Nie spodziewałam się takiej reakcji...

- Dzisiaj nie idę do szkoły - oznajmiłam jej, na co spoważniała.

- Co to, to nie. Idziesz i nie ma żadnego ale - wskazała mi mój pokój - Marsz się ubierać - zrobiłam, co kazała.

Przejrzałam się w lustrze. Muszę stwierdzić, iż wyglądałam fatalnie. Rozczochrane włosy, rozmazany makijaż i ta bielizna. Czekaj.. bielizna?! Ale kto mnie przebrał...

I nagle mi się wszystko przypomniało. Był tu u mnie Cameron, i ten nasz pocałunek. Na to wspomnienie zalałam się rumieńcem. Jak ja teraz na niego spojrzę. Ugh.. No nic. Będę udawać, że niczego nie pamiętam. Myślę, że to najlepsze wyjście.

Po ogarnięciu się, stwierdziłam, że wyglądam żałośnie. Ubrana byłam w biały crop top i jeansy. Włosy wyprostowałam, a makijażem zakryłam wszystkie oznaki zmęczenia. Brawo Sky, w końcu wyglądasz jak człowiek!

Zerknęłam szybko na zegarek. Za dziesięć minut mam pierwszą lekcję. W życiu nie zdążę. Ruszyłam pędem do drzwi prawie wywracając się. Wybiegłam z domu. Jestem już w połowie drogi, a zostało mi jeszcze pięć minut. Nagle zatrzymuje się przy mnie samochód. Przyciemniana szyba się opuszcza, a mnie ukazuje się chłopak. Nie byle jaki chłopak. Cameron. Ubrany jest w czarne spodnie, biały t-shirt i koszulę w czerwono-czarną kratę. Włosy ma idealnie postawione na żel, a na nosie czarne Ray-Bany.

- Podrzucić cię?

- Spadłeś mi z nieba - uśmiecham się i wsiadam.

Dojechaliśmy na czas. Podziękowałam mu i skierowałam się do klasy. Lekcja ogółem była nudna, przez co prawie zasnęłam. Clary nie wyglądała za dobrze, chyba miała większego kaca ode mnie.

- Tobie też matka kazała dzisiaj przyjść? - spytała, kiedy siedziałyśmy pod drzewem.

- Tak - mruknęłam.

- Kac morderca, nie ma serca!!! - krzyknął zbliżający się Nash.

Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem. Dziwie się tylko, że on nie ma kaca. Widocznie ma mocną głowę. Poczułam na sobie spojrzenie Camerona. Wyglądał, jakby czekał, aż mu coś powiem. Ja jednak posłałam mu zdziwione spojrzenie. Usiadł naprzeciw mnie. Zauważyłam, na jego twarzy, że lekko posmutniał. Jednak nie trwało to długo. Razem z Nashem, jak to oni, zaczęli się wydurniać, przez co uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Są od nas o rok starsi, jednak czasami potrafią być bardzo dziecinni.

*

Ten tydzień zleciał mi bardzo szybko. Obecnie jestem w samolocie i lecę odwiedzić przyjaciół. Mam tylko nadzieję, że nie spotkam tam Ethana. Opowiedziałam Kim o całym zajściu. Tak ja ja, nie mogła w to uwierzyć. Powiedziała mi też, że przedwczoraj widziała go z jakąś dziewczyną, ale myślała, że to jego kuzynka.

Przez kilka dni, które tu będę, mam mieszkać u Kim. Cieszę się, ponieważ spędzimy razem naprawdę dużo czasu. Luke podobno założył zespół ze swoimi przyjaciółmi. Dziewczyna mówi, że są bardzo dobrzy. Jednak wole się o tym sama przekonać, ponieważ wszystko co związane z jej chłopakiem zawsze jest najlepsze.

Coraz bardziej się niecierpliwie. Za godzinę będę w miejscu, z którym wiążę naprawdę dużo wspomnień...

***
Wyraźcie swoją opinię na temat rozdziału w komentarzach 😁

Tak btw, to zbliżamy się do 100k wyświetleń!! 😍😍😍
Niedługo spełnią się moje marzenia 💖

💕Do następnego💕

Zawsze tam gdzie tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz