Nareszcie nadszedł czas naszego spotkania. Chłopak był wyjątkowo punktualny, ponieważ równo o 18:00 usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko zabrałam torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami i zbiegłam schodami na dół. Po otworzeniu drzwi ujrzałam Ethana opierającego się o ich framugę. Wyglądał bardzo dobrze. Miał na sobie czarne spodnie, białą koszulkę opinającą jego mięśnie i skórzaną kurtkę. Zorientowałam się, że patrzę zbyt długo na niego.
- Hej - powiedziałam lekko speszona.
- Cześć - usłyszałam ten cudowny głos.
- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam zamykając frontowe drzwi.
- Niespodzianka - odpowiedział z radością w głosie.
Ruszyliśmy w stronę jego samochodu, a on jak dżentelmen otworzył przede mną drwi. Cicho podziękowałam i zajęłam miejsce pasażera. Brunet obszedł auto i chwilę później siedział już obok mnie. Odpalił silnik i ruszył przed siebie.
- No proszę powiedz mi, gdzie jedziemy - chłopak tylko zaśmiał się pod nosem.
- Nie powiem, bo wtedy to już nie będzie niespodzianka.
- Nie lubię niespodzianek - nalegałam.
- Już prawie jesteśmy.
- To znaczy, że mi nie powiesz? - zapytałam z nadzieją.
- Nie - odpowiedział stanowczo.
Jechaliśmy dalej w ciszy. Nie była to jakaś niezręczna cisza tylko przyjemna. Nagle w radiu zaczęła lecieć piosenka Justina Biebera - Love Yourself. Nie zastanawiając się zaczęłam śpiewać. Po pewnym czasie Ethan dołączył do mnie. Muszę przyznać, że tego to się nie spodziewałam.
- Ładnie śpiewasz - powiedziałam, gdy piosenka się skończyła.
- Dziękuję, chociaż ja tak nie uważam.
- Skromność to podstawa - po moich słowach zaczęliśmy się śmiać.
- Dojechaliśmy - oznajmił.
Chłopak zaparkował auto przed kręgielnią. Dobrze, że nie była to jakaś restauracja, czy coś w tym stylu. Mogłoby być wtedy niezręcznie. Brunet otworzył mi drzwi i razem ruszyliśmy ku wejściu. W środku założyliśmy specjalne buty i ruszyliśmy pograć. Jeszcze nigdy w to nie grałam. Ethanowi udało się zbić wszystkie kręgle. Pewnie nie jednokrotnie już tu bywał. Kiedy nadeszła moja kolej nie wiedziałam co zrobić.
- Nie lubisz kręgli, czy jeszcze nigdy nie grałaś? - spytał czekoladowooki.
- Druga opcja - odparłam z zażenowaniem.
- Nie bój się nauczę cię - wyszczerzył się.
- Byłabym wdzięczna.
- Okej, weź tę kulę i podejdź do mnie - wskazał na jedną z lżejszych po czym objął mnie od tyłu i pokazał jak rzucić. Z tej odległości z łatwością wyczuwałam zapach jego perfum.
- Nie źle - wskazał na zbite kręgle - Teraz spróbuj sama.
- Nie jestem jeszcze chyba gotowa - odparłam.
- Wiesz, jeśli lubisz moją bliskość, wystarczy powiedzieć, a nie korzystać z tego, że nie umiesz grać - poruszył znacząco brwiami.
- Oh, daj już tę kulę - zwróciłam się do bruneta.
Stanęłam na torze i rzuciłam kulą. Poleciała ona idealnie, a już po chwili zbiła wszystkie. Spojrzałam uradowana na Ethana, a on z szacunkiem pokiwał głową.
- Udało się - pisnęłam z radości.
- Szczęście początkującego - powiedział i dodał - następnym razem już ci tak dobrze nie pójdzie.
- Jeszcze zobaczymy.
Graliśmy tak godzinę po czy zdecydowaliśmy się przejść na spacer. Chodziliśmy rozmawiając i śmiejąc się. Czułam się w jego towarzystwie nadzwyczaj dobrze.
- Może zostalibyśmy przyjaciółmi - wypalił w końcu chłopak.
- Przecież nimi jesteśmy - na moje słowa jego uśmiech się poszerzył ukazując szereg białych zębów.
- Chyba czas już wracać - powiedział.
- Dobrze, zbierajmy się - ruszyliśmy w stronę samochodu.
Jazda oczywiście nie obyła się bez wygłupów i śpiewania. Po jakiś dziesięciu, może piętnastu minutach byliśmy już pod moim domem. Gdzieś tam w środku nie chciałam się z nim rozstawać.
- Wszystko co przyjemne szybko się kończy - usłyszałam ponownie ten nieziemski głos.
- Musimy to jeszcze powtórzyć - zaproponowałam.
- Z jak największą chęcią - odpowiedział rozbawiony.
- To do jutra - pocałowałam go w policzek na pożegnanie.
- Pa - odpowiedział oszołomiony zdaje się nie przewidział tego.
Skierowałam się do drzwi. Jednak zanim weszłam poczekałam, aż chłopak odjedzie. Szczęśliwa jak nigdy do tond przekroczyłam próg domu. Muszę jutro wszystko opowiedzieć Kim.
***
No i po radce-nie randce 😘
CZYTASZ
Zawsze tam gdzie ty
أدب المراهقينOna: Mało popularna dziewczyna, z ogromną wyobraźnią, nie przywiązująca zbyt wielkiej uwagi do wyglądu. Nie wysoka brunetka o niebiesko-zielonych oczach. On: Wysoki wysportowany brunet o niezwykle brązowych oczach. Kapitan drużyny futbolowej, łamac...