Po kilku miesiącach nie ustannego szukania "tej jedynej" i zaciąganie jakiś kobiet do rezydencji na jedną noc Jeff znudzony wpadł na pomysł by udać się do psychiatryka położonego kilka kilometrów za lasem, szpital z czerwonej cegły w którym już raz był, policja zafundowała mu małe wakacje ale nie przewidzieli, że i tak ucieknie. Wiedział, że po zmroku nikogo tam prawie nie ma oprócz bandy chorych "debili" którzy walą głową w ściane albo się wydzierają. Po przekroczeniu muru prowadzącego do budynku zauważył, że przy głównych drzwiach nie stoi żaden ochroniarz, czyżby zamontowali tu kamery? Dla niego to i tam żaden problem, umie zwinnie i szybko wślizgnąć się, ukraść, zabić i wyjść również niezauważalnie. Jego celem był pokój z dokumentami pacjentów oraz skrzydło w którym znajdowali się ci najbardziej chorzy i niebezpieczni.
Wzrokiem oszacował gdzie znajduje się gabinet dyrektora szpitala, okna bez krat i do tego stare które szybko można otworzyć, nie będzie się bawił w zbijanie szyb. Wdrapał się na parapet i drutem uporał się z oknem, wszedł do środka cicho stawiając stopy na gumolocie, w pokoju było ciemno ale przez zaświecone lampy na tarenie szpitala wpadało trochę światła, nie ma co opisywać wyglądu, biurko, trzy krzesła i metalowa szufladkowa szafa z dokumentami, szybko znalazł klucze na biurku i zaczął swoją zabawę
Po trzydziestominutowym szukaniu osoby wartej uwagii znalazł dziewczynę o imieniu Cecilia, dość nie typowe imię, zamknięta w pokoju 168b czyli skrzydło dla niebezpiecznych pacientów, schizofrenia, rozdwojenie jaźni. Rodzice uważają, że jest opętana..
Odkładając kartotekę na miejsce i biorąc klucz w głowie powtarzał sobie numer pokoju, cicho wyszedł z pomieszczenia rozglądając się czy jakiś ochroniarz lub lekarz na nocnej zmianie nie będzie chciał mu przeszkodzić, szybkim krokiem udał się do skrzydła B i otworzył przyciskiem zabezpieczającym metalowe drzwi, to samo zrobił z drugimi. Poszukiwanie numeru 168b nie było długie, ponieważ usłyszał jakiś głos przypominający kłótnie jednej osoby ale o dwóch całkiem innych tonach, pierwszy dziewczęcy i obłąkany, a drugi... Okropny, zachrypnięty męski, jakby samego władcy piekieł. W mgnieniu oka znalazł się przy drzwiach za którymi była dziewczyna, otworzył je również ze zwinnością i znalazł się koło śpiącej, zapiętej w kaftan drobnej dziewczynki która z wyglądu i postury wyglądała na niewinne dziecko, jednak twarz, siniaki na ciele i psychopatyczny uśmiech utwierdziły w przekonaniu, że znalazla się tu nie bez powodu.Lekkim dotknięciem w ramię obudził Cecilię, jej tęczówki jak i żrenice automatycznie zaraz po ich otwarciu schowały się pod powiekami tak, że były tylko zakrwawione białka
-Czego chcesz - powiedziała, a raczej nie ona.. Tylko demon który w niej siedział, Jeff naprawdę był w szoku, że taka urocza poniekąd dziewczyna może być opętana, jednak pozory nie zawsze są zgodne z prawdą
-Chcę.. Chcę cie wypuścić - wyraz Ceci szybko się zmienił po wypomiedzeniu słów chłopaka, żrednice wróciły na miejsce, a usta wyszczerzyła się w słodkim uśmiechu, dziewczynka wstała tak, że znalazla się na przeciwko mordercy
- Więc chodźmy, mój bohaterze na białym koniu! - Jeff nie uwierzył w to co się własie stało, stał bez ruchu i zastanawiał się nad czymś nad czym nawet nie miał pojęcia i nie wiedział tak naprawde nad czym się zastanawia. Dziewczyna zatem wykorzystała to i udała się skocznym krokiem w stronę otwartych drzwi, nie zwracając uwagi, że ma na sobie kaftan oraz grube skarpety na stopach. Odwróciła się do wybawiciela w białej bluzie i przystanęła
- Idziesz czy mam się tu zamknąć? - wyraz uśmiechniętej szybko zmienił się w zaniecierpliwioną i lekko zdenerwowaną. Jeff otrząsnął się i szybko podążył za dziewczyną.
CZYTASZ
Ślepy Morderca
Random-Jest piękna...- powiedziała młoda kobieta trzymajac w rękach noworodka. -Oby widziała- mała dziewczynka nie rozumiejąc słów rodzicielki, uśmiechnęła się uroczo. -A jak nie będzie widzieć?- jej mąż, zadał pytanie wywołujące u niej dreszcze. -Nie będ...