40

1.3K 98 8
                                    

Wszyscy mieszkancy rezydencji szykowali się do masowej rzezi, do morderców dołączył Offenderman, Jason, Zero i bracia Odets, maszyny do zabijania, zdeformowani canibale, cziężko było ich namówić do współpracy, jednak jeśli chodzi o zabijanie i mieć z tego korzysci w postaci mięsa to bardzo chętnie.
Loup ubrała swój wygodny komplet w którym bez problemu umiała płynnie się poruszać, denerwowała się trochę tą akcją, tylko dla tego, że jakiś czas w ogóle nie ćwiczyła, lekko się zaniedbała.. Zeszła na dół gdzie czekał już Jeff, ubrany w swoją rozciągniętą, zniszczoną, białą bluzę, ciemno szare dresy i glany
Koło chłopaka stała uśmiechnięta Cecilia, jej ubiór podkreślał jej sylwetkę, czarne body, kabaretki i buty na grubym obcasie, wszystko idealne dopasowane do jej drobnego ciała, w ręce trzymała siekierę, a na udzie miała opaskę uciskową chowającą pistolet. Proxy jak zwykle siedzieli w swoim gronie omawiając plan.
Gdy wszyscy już zebrali się do kuchni poznali współpracowników. Offenderowi odrazu przypadła do gustu urocza demoniczna dziewczyna która nadal uśmiechała się od ucha do ucha, chichocząc co chwile gdy gwałciciel próbował z nią flirtowac
Na Jeffie nie zrobilo to wielkiego wrażenia, zamknął oczy i zanucił pod nosem
- krew w okół mnie, krew w okół ciebie, krew w okół nas, krew w okół mnie i ciebie...* - miało go to odstresować, wkońcu będą walczyć z policją, a nie zabijać byle jaką osobę z osiedla.
Wyciągnął swoje noże by ponownie je naostrzyć, powtarzał tą czynnosć z okolo dziesięć razy ale wolał być pewny, że ostrze zatopi się w ciele jak w masełku.
-Uwaga! - wzrok wszystkich spoczął na krzyczącego Masky'ego stojącego na wyspie kuchennej by wszyscy go zauważyli, w pomieszczeniu było 16 osób, oprócz Sally i ojca Loup.
-Kazdy wie jaki jest plan?! - krzyknął na całą rezydencje
-Aj aj kapitanie - odpowiedział mu Jeff, chciał już iść a nie słuchać pierdolenia tego debila.

Wyruszyli w grupach, około 18, było już ciemno, listopad, niedługo swięta..
Jednak ku zdziwieniu było w miare ciepło. Grupy były pięcio i sześcio  osobowe. Pierwsza miała zajać się atakiem, druga przeszukiwała teren organizacji, a trzecia miała wybić ochroniarzy. Slenderman na ten wyjątkowy jeden dzień dał wszystkim cząstke swojej mocy by wszyscy mogli się za sobą komunikować, przekazywać informacje dotyczące położenia wrogów bądź zmianie planu.

Szli spokojnie, poddenerwowani, to oczywiste, jednak chyba jedna, góra cztery osoby były szczęśliwe, Ceci skakała z uśmiechem na twarzy, dwaj bracia odets szli opanowani a jeden dorównywał skoku opętanej i razem z nią psychicznie się smiał. Proxy podkontrolą slendermana zachowywali zimną krew, chociaż Toby w duchu chciał iść do Ceci i Three Finger, możliwe jest to, że strasznie bał się mutantów, dziwny wygląd, zachowanie i jedzenie ludzkiego mięsa, brr

Jeff zachowaniem dwójki był zniesmaczony, a reszta w ogóle nie zwracała na nich uwagi, Loup wymachiwała swoim kijem baseball'owym, miała go na wszelki wypadek, oczywiscie samym żywiołem poradzila by sobie bez problemu, gorzej jak na komisariacie nie będzie ziemi, zdenerwowała się

-Jak w budynku nie będzie odrobiny gleby, kamieni lub czegos co posłuży mi do walki to wracam do domu!

_____________________
W mediach macie braci Odets
Od lewej: Saw tooth, Three Finger i One Eye
Postacie z horroru Wrong turn 5. Imiona wymyslone przez twórców

Ślepy Morderca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz