Siedziałam przed salą gdzie był Jake. Cały czas do moich oczu cisnęły się łzy. Po chwili poczułam jak ktoś mnie przytula. Po charakterystycznych perfumach poznałam swojego narzeczonego. Wtuliłam się w niego i zaczęłam ściskać w dłoniach jego koszulkę.
- Nie płacz.- powiedział obojętnie i zaczął pocierać moje plecy, żeby mnie uspokoić.
Wiedziałam, że robił to od niechcenia. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy. Jego źrenice były rozszerzone.
- Wyjdź stąd.- otarłam łzy i powiedziałam nie patrząc na chłopaka.
- Dlaczego?
- Jesteś naćpany.
- O czym ty pierdolisz? Nie jestem naćpany kobieto.- prychnął.
- Jesteś.
- Nie jestem.- warknął łapiąc mnie mocno za ramie.
- Puść.- powiedziałam czując ból.
- Nie mam zamiaru.- posiedział mi na ucho oschłym tonem i ścisnął mocniej moje ramie.
Zaczęłam się bać. Wiedziałam, że naćpany Zayn to bardziej agresywny, nie mający pohamowania, władczy człowiek.
- Zayn, puść.- spuściłam głowę, żeby na niego nie patrzeć.
Chłopak puścił moja rękę. Patrzył na mnie z lekkim przerażeniem. Tak jakby wiedział, co zrobił i, że się go boje. Spojrzałam na niego. W jego oczach widziałam, że żałuję, że się martwi... Po chwili patrzenia w jego oczy chłopak zacisnął szczękę i pięści. Podniósł się i po prostu ruszył do wyjścia ze szpitala.
* Kilka godzin później *
Siedziałam cały czas pod salą w której był Jake. Nadal nie miałam, żadnych wieści na jego temat. Sonia zabrała Mary dwie godziny temu do siebie. W końcu wyszedł lekarz i powiedział, że z małym wszystko w porządku. Kiedy zapytałam czy mogę do niego wejść lekarz powiedział, że wypisuje malucha od razu do domu. Ucieszyłam się i podziękowałam lekarzowi.
Po godzinie byłam już ze swoim synem w domu. Weszłam do domu. W salonie świecił się telewizor. Na narożniku spał Zayn. Miał poduszkę i kołdrę. Poprawiłam sobie śpiącego na rękach Jake'a i wyłączyłam telewizor. Na stole leżało trochę rozsypanego białego proszku, karta kredytowa i kilka banknotów. Do tego whisky i szkicownik. Położyłam pilota z powrotem na stole i zaniosłam swojego syna do jego pokoju. Położyłam do łóżeczka i ponownie zeszłam na dół posprzątać syf pozostawiony przez mojego narzeczonego.
Teraz siedział na ziemi oparty o narożnik i właśnie rozsypywał trochę białego świństwa na stół. Podeszłam do niego.
- Jeżeli to weźmiesz...- wypuściłam powietrze z płuc i zacisnęłam pięści- ... Możesz zapomnieć o mnie i naszych dzieciach.
Spojrzał na mnie.
- Rose ja...- powiedział.
- Nie tłumacz mi nic.. Tylko zsyp mi to na rękę, albo z powrotem...- przerwał mi.
- Ja... Rose, zrozum...
- Albo to gówno albo rodzina. Wybieraj.- powiedziałam stanowczo.
Widziałam, jak się waha.
Po dłuższej chwili, z wielkim oporem, zgarnął to co wysypał na rękę, wziął cały narkotyk do ręki i z wielkim trudem ruszył do zlewu i wysypał tam wszystko. Przepłukał ręce i wyrzucił sakiewkę po narkotyku do śmieci. Podeszłam do niego.
- Przepraszam.- powiedział i spojrzał na mnie. Starał się panować nad swoją agresją spowodowaną nie zażyciem narkotyku.
- Zamknij się.- położyłam mu palec wskazujący na ustach- Więcej masz tego nie robić.
- Postaram się.
- Mam nadzieję.- przytuliłam go.
Chłopak od razu odwzajemnił mój gest.
- Uzależniłeś się od narkotyków?- odsunęłam się kawałek od niego.
- Błagam nie praw mi morałów.
- Kto ci je dał?- westchnęłam.
- To nie ważne.
- Mów.- spojrzałam w jego oczy.
- Nie każ mi mówić. Błagam.- jęknął.
- Dobra. Nie chcesz, to nie mów. Tylko obiecaj mi, że nigdy prze nigdy tego już nie weźmiesz.
- Obiecuje.
- Tylko tyle?- mruknęłam nie zadowolona.
Zaśmiał się i pocałował mnie namiętnie i czule. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a po chwili poczułam jak łapie mnie za nogi i sadza na blacie.
- Teraz nikt nam nie przeszkodzi.- powiedział odrywając się na moment ode mnie, a po chwili ponownie znaczył nasze usta razem, a dalej już raczej wiadomo co się stało....
---
No i mamy ostatni rozdział :P Mogłabym wrzucić dziś epilog, ale to zależy czy chcecie.. Nie jestem w 100% zadowolona z niego, ale myślę, że jest ok.
No dobra... Możecie tu zostawić swoją opinie o rozdziale lub całym opowiadaniu oraz oczywiście czy chcecie dziś epilog tego opowiadania :)
Nie przedłużam już..
Przepraszam za błędy i do zobaczenia :)
Inne opowiadania:
►Hooligans || Z.M. ~ Ale to raczej znacie XD
►Hooligans: Life is Brutal || Z.M. [ZAKOŃCZONE]
►Random Knowledge || Z.M. [ZAWIESZONE]
►Wyzwanie: Psychiatryk
CZYTASZ
Hooligans: Life is Hard || Z.M. (sequel Hooligans)
FanficJeden dzień... Jedna chwila... Jeden moment... Tyle wystarczy żeby zmienić życie o 180°. Dwoje ludzi z jednego środowiska, po pewnym czasie próbuję żyć normalnie... Czy im się uda? A może przeszłość da o sobie znać? A może fakty z przeszłości im w t...