41

297 21 2
                                    

Siedziałam przed salą gdzie był Jake. Cały czas do moich oczu cisnęły się łzy. Po chwili poczułam jak ktoś mnie przytula. Po charakterystycznych perfumach poznałam swojego narzeczonego. Wtuliłam się w niego i zaczęłam ściskać w dłoniach jego koszulkę. 

- Nie płacz.- powiedział obojętnie i zaczął pocierać moje plecy, żeby mnie uspokoić. 

Wiedziałam, że robił to od niechcenia. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy. Jego źrenice były rozszerzone. 

- Wyjdź stąd.- otarłam łzy i powiedziałam nie patrząc na chłopaka. 

- Dlaczego? 

- Jesteś naćpany. 

- O czym ty pierdolisz? Nie jestem naćpany kobieto.- prychnął. 

- Jesteś. 

- Nie jestem.- warknął łapiąc mnie mocno za ramie. 

- Puść.- powiedziałam czując ból. 

- Nie mam zamiaru.- posiedział mi na ucho oschłym tonem i ścisnął mocniej moje ramie. 

Zaczęłam się bać. Wiedziałam, że naćpany Zayn to bardziej agresywny, nie mający pohamowania, władczy człowiek. 

- Zayn, puść.- spuściłam głowę, żeby na niego nie patrzeć. 

Chłopak puścił moja rękę. Patrzył na mnie z lekkim przerażeniem. Tak jakby wiedział, co zrobił i, że się go boje. Spojrzałam na niego. W jego oczach widziałam, że żałuję, że się martwi... Po chwili patrzenia w jego oczy chłopak zacisnął szczękę i pięści. Podniósł się i po prostu ruszył do wyjścia ze szpitala. 

* Kilka godzin później * 

Siedziałam cały czas pod salą w której był Jake. Nadal nie miałam, żadnych wieści na jego temat. Sonia zabrała Mary dwie godziny temu do siebie. W końcu wyszedł lekarz i powiedział, że z małym wszystko w porządku. Kiedy zapytałam czy mogę do niego wejść lekarz powiedział, że wypisuje malucha od razu do domu. Ucieszyłam się i podziękowałam lekarzowi. 

Po godzinie byłam już ze swoim synem w domu. Weszłam do domu. W salonie świecił się telewizor. Na narożniku spał Zayn. Miał poduszkę i kołdrę. Poprawiłam sobie śpiącego na rękach Jake'a i wyłączyłam telewizor. Na stole leżało trochę rozsypanego białego proszku, karta kredytowa i kilka banknotów. Do tego whisky i szkicownik. Położyłam pilota z powrotem na stole i zaniosłam swojego syna do jego pokoju. Położyłam do łóżeczka i ponownie zeszłam na dół posprzątać syf pozostawiony przez mojego narzeczonego. 

Teraz siedział na ziemi oparty o narożnik i właśnie rozsypywał trochę białego świństwa na stół. Podeszłam do niego. 

- Jeżeli to weźmiesz...- wypuściłam powietrze z płuc i zacisnęłam pięści- ... Możesz zapomnieć o mnie i naszych dzieciach. 

Spojrzał na mnie.

- Rose ja...- powiedział. 

- Nie tłumacz mi nic.. Tylko zsyp mi to na rękę, albo z powrotem...- przerwał mi. 

- Ja... Rose, zrozum... 

- Albo to gówno albo rodzina. Wybieraj.- powiedziałam stanowczo. 

Widziałam, jak się waha. 

Po dłuższej chwili, z wielkim oporem, zgarnął to co wysypał na rękę, wziął cały narkotyk do ręki i z wielkim trudem ruszył do zlewu i wysypał tam wszystko. Przepłukał ręce i wyrzucił sakiewkę po narkotyku do śmieci. Podeszłam do niego. 

- Przepraszam.- powiedział i spojrzał na mnie. Starał się panować nad swoją agresją spowodowaną nie zażyciem narkotyku.

- Zamknij się.- położyłam mu palec wskazujący na ustach- Więcej masz tego nie robić. 

- Postaram się. 

- Mam nadzieję.- przytuliłam go. 

Chłopak od razu odwzajemnił mój gest. 

- Uzależniłeś się od narkotyków?- odsunęłam się kawałek od niego. 

- Błagam nie praw mi morałów. 

- Kto ci je dał?- westchnęłam. 

- To nie ważne. 

- Mów.- spojrzałam w jego oczy. 

- Nie każ mi mówić. Błagam.- jęknął. 

- Dobra. Nie chcesz, to nie mów. Tylko obiecaj mi, że nigdy prze nigdy tego już nie weźmiesz. 

- Obiecuje. 

- Tylko tyle?- mruknęłam nie zadowolona. 

Zaśmiał się i pocałował mnie namiętnie i czule. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a po chwili poczułam jak łapie mnie za nogi i sadza na blacie. 

 - Teraz nikt nam nie przeszkodzi.- powiedział odrywając się na moment ode mnie, a po chwili ponownie znaczył nasze usta razem, a dalej już raczej wiadomo co się stało....

---

No i mamy ostatni rozdział :P Mogłabym wrzucić dziś epilog, ale to zależy czy chcecie.. Nie jestem w 100% zadowolona z niego, ale myślę, że jest ok.

No dobra... Możecie tu zostawić swoją opinie o rozdziale lub całym opowiadaniu oraz oczywiście czy chcecie dziś epilog tego opowiadania :)

Nie przedłużam już.. 

Przepraszam za błędy i do zobaczenia :)

Inne opowiadania:

►Hooligans || Z.M. ~ Ale to raczej znacie XD

►Hooligans: Life is Brutal || Z.M. [ZAKOŃCZONE]

►Random Knowledge || Z.M. [ZAWIESZONE]

►Wyzwanie: Psychiatryk 

Hooligans: Life is Hard || Z.M. (sequel Hooligans)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz