*Następnego dnia, rano *
Sprawdziłam godzinę na telefonie 8.43. Z Louisem umówiłam się na 9. Weszłam na dół. Założyłam buty i pojechałam do szpitala. Byłam na miejscu dokładnie o 8.59. Stałam chwile przed budynkiem.
Po chwili dołączył do mnie Louis.
- Cześć.- westchnęłam i ruszyłam w kierunku budynku.
- Cześć.- powiedział i ruszył za mną - Gdzie zgubiłaś Zayna?
- Zayn siedzi w domu z naszym synem...
- A no tak, macie dziecko.- podrapał się po głowie.
- Dwoje dzieci.- poprawiłam go.
- Co? Od kiedy?
- Od tygodnia. Mała jest tu, w szpitalu. -wskazałam na budynek.
- Denerwujesz się?
- Szczerze? Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo.
- Mam tu znajomego... Mogę go poprosić, żeby szybciej sprawdził wyniki... Jeśli oczywiście chcesz...
- Jasne, że chce.- weszłam do budynku.
- Pogadam z nim.
Podeszliśmy do recepcji. Szybko wypytaliśmy o numer sali i ruszyliśmy w odpowiednim kierunku.
Po kilku minutach byliśmy już pod odpowiednimi drzwiami, a kilkanaście minut później było już po wszystkim.
- Mógłbyś sprawdzić nam to szybciej? No wiesz...- powiedział Louis do swojego znajomego, który wykonywał nam badania.
- Agh... No ok... Sam je przejrzę... Jutro będą wyniki do odebrania w recepcji.
- Dzięki. Jesteś wielki.- chłopak klepnął go w ramię.- My już idziemy.
- Jasne.
Wyszliśmy z gabinetu.
- Nie było tak strasznie, co?
- Masz racje.
- Teraz już na spokój możesz zadzwonić do Malika.
- Nie będziesz mi mówić, co mogę, a czego nie.- fuknęłam idąc korytarzem.
- Spokojnie. Ja się już zmywam. Jutro razem odbieramy wyniki?
- Myślę, że tak. To dziesiąta?
- Mi pasuje, a teraz narka.
- Pa.- mruknęłam i wsiadłam do windy, postanowiłam iść do swojego dziecka.
* Dwie godziny później *
Wyszłam od małej i wróciłam do domu. Zdjęłam buty i nie widząc nigdzie Malika, ruszyłam na górę. Znalazłam go kiedy siedział u siebie w gabinecie. Słuchał muzyki i rysował w swoim szkicowniku. Weszłam do gabinetu. Stanęłam za nim i oparłam się o krzesło, na którym siedział brunet i zaczęłam przyglądać się temu co robi.
Było to coś niesamowitego. Uwielbiałam patrzeć jak rysuje. Był wtedy spokojny i skupiony. Siedział i jak on to mówił" bazgrolił " coś na kartce, a spod jego ołówka wychodziło coś niesamowitego. Dziwiło mnie to przez bardzo długi czas, że ktoś taki jak on, może mieć dusze artysty i do tego taki talent. Uwielbiałam obserwować go przy pracy, a on znów tego nienawidził. Wolał sam czasem pochwalić się mi swoimi pracami, ale wielu mi nie pokazywał... Wiele z jego prac pokazywało, co obecnie dzieje się w jego głowie. Poprzez rysowanie próbował sobie z tym radzić. Wiedziałam, że i ta praca taka jest... Ukazywała coś co go trapiło, coś czego nie chciał widzieć.
CZYTASZ
Hooligans: Life is Hard || Z.M. (sequel Hooligans)
FanfictionJeden dzień... Jedna chwila... Jeden moment... Tyle wystarczy żeby zmienić życie o 180°. Dwoje ludzi z jednego środowiska, po pewnym czasie próbuję żyć normalnie... Czy im się uda? A może przeszłość da o sobie znać? A może fakty z przeszłości im w t...