36

324 27 2
                                    

*Następnego dnia, rano * 

Sprawdziłam godzinę na telefonie 8.43. Z Louisem umówiłam się na 9. Weszłam na dół. Założyłam buty i pojechałam do szpitala. Byłam na miejscu dokładnie o 8.59. Stałam chwile przed budynkiem. 

Po chwili dołączył do mnie Louis. 

- Cześć.- westchnęłam i ruszyłam w kierunku budynku. 

- Cześć.- powiedział i ruszył za mną - Gdzie zgubiłaś Zayna? 

- Zayn siedzi w domu z naszym synem... 

- A no tak, macie dziecko.- podrapał się po głowie. 

- Dwoje dzieci.- poprawiłam go.

- Co? Od kiedy? 

- Od tygodnia. Mała jest tu, w szpitalu. -wskazałam na budynek. 

- Denerwujesz się? 

- Szczerze? Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo. 

- Mam tu znajomego... Mogę go poprosić, żeby szybciej sprawdził wyniki... Jeśli oczywiście chcesz... 

- Jasne, że chce.- weszłam do budynku. 

- Pogadam z nim. 

Podeszliśmy do recepcji. Szybko wypytaliśmy o numer sali i ruszyliśmy w odpowiednim kierunku. 

Po kilku minutach byliśmy już pod odpowiednimi drzwiami, a kilkanaście minut później było już po wszystkim. 

- Mógłbyś sprawdzić nam to szybciej? No wiesz...- powiedział Louis do swojego znajomego, który wykonywał nam badania. 

- Agh... No ok... Sam je przejrzę... Jutro będą wyniki do odebrania w recepcji. 

- Dzięki. Jesteś wielki.- chłopak klepnął go w ramię.- My już idziemy. 

- Jasne. 

Wyszliśmy z gabinetu. 

- Nie było tak strasznie, co? 

- Masz racje. 

- Teraz już na spokój możesz zadzwonić do Malika. 

- Nie będziesz mi mówić, co mogę, a czego nie.- fuknęłam idąc korytarzem. 

- Spokojnie. Ja się już zmywam. Jutro razem odbieramy wyniki? 

- Myślę, że tak. To dziesiąta? 

- Mi pasuje, a teraz narka. 

- Pa.- mruknęłam i wsiadłam do windy, postanowiłam iść do swojego dziecka. 

* Dwie godziny później * 

Wyszłam od małej i wróciłam do domu. Zdjęłam buty i nie widząc nigdzie Malika, ruszyłam na górę. Znalazłam go kiedy siedział u siebie w gabinecie. Słuchał muzyki i rysował w swoim szkicowniku. Weszłam do gabinetu. Stanęłam za nim i oparłam się o krzesło, na którym siedział brunet i zaczęłam przyglądać się temu co robi. 

Było to coś niesamowitego. Uwielbiałam patrzeć jak rysuje. Był wtedy spokojny i skupiony. Siedział i jak on to mówił" bazgrolił " coś na kartce, a spod jego ołówka wychodziło coś niesamowitego. Dziwiło mnie to przez bardzo długi czas, że ktoś taki jak on, może mieć dusze artysty i do tego taki talent. Uwielbiałam obserwować go przy pracy, a on znów tego nienawidził. Wolał sam czasem pochwalić się mi swoimi pracami, ale wielu mi nie pokazywał... Wiele z jego prac pokazywało, co obecnie dzieje się w jego głowie. Poprzez rysowanie próbował sobie z tym radzić. Wiedziałam, że i ta praca taka jest... Ukazywała coś co go trapiło, coś czego nie chciał widzieć. 

Hooligans: Life is Hard || Z.M. (sequel Hooligans)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz