28

321 24 2
                                    

* 5 godzin później * 

/Zayn/ 

Obudziłem się przywiązany do jakiegoś krzesła. Przede mną były, żelazne drzwi, a przy nich dwóch typów z karabinami. 

- Fajne pukawki. Są na kulki?- postanowiłem ich po wkurwiać przy okazji rozwiązując sobie ręce. 

- Chcesz się przekonać Malik?- odezwał się jeden z nich. 

- Jestem aż tak znany? Cóż za zaszczyt.- prychnąłem.- Mogę się założyć, że bez tej broni srałbyś w majtki. 

- Chcesz sprawdzić?- warknął ten sam, a drugi się nie odzywał. 

- Jeszcze pytasz?- powiedziałem z udawaną ekscytacją. 

- Chcesz to masz.- podał broń swojemu towarzyszowi, podszedł do mnie podciągając rękawy i nachylił się nade mną.- I tak gówno mi zrobisz. 

- Jesteś pewny?- uśmiechnąłem się kpiąco w jego kierunku i walnąłem go z główki. Ten odsunął się kawałek i się zachwiał. 

- Jebany.- warknął i ruszył na mnie, a ja w tym momencie wstałem z krzesła. 

- Macie chujowe liny, bez problemu je rozwiązałem.- prychnąłem, a w ich oczach dostrzegłem strach. 

- Nie mówcie, że się boicie.- prychnąłem, kiedy obaj zaczęli się cofać i celować we mnie z broni. 

- Szefie, mamy problemy z Malikiem.- powiedział jeden z nich naciskając słuchawkę w uchu. 

- Czuję się urażony.- powiedziałem siląc się na smutny ton głosu.- Mam imię, a ty cały czas używasz mojego nazwiska.- prychnąłem. 

- Tak, jest szefie.- powiedział w odpowiedzi do małego urządzenia w uchu.- Szef tu idzie.- powiedział, a do pomieszczenia wpadło dwóch napakowanych mężczyzn. 

Złapali mnie i unieruchomili, a ja cały czas starałem się im wyrwać. Nagle dostałem mocno z pięści w twarz, aż poczułem metaliczny posmak krwi w ustach i przestałem się szarpać z mężczyznami. Przede mną stał brunet w moim wieku. Na sam widok jego mordy robiło mi się nie dobrze. Wiedziałem kim jest, znałem go. Syn Lucasa. Matthew. 

- To ty za tym wszystkim stoisz?!- warknąłem wściekły. 

- W końcu to zauważyłeś?- zaśmiał się. 

- Na chuj ci Rose?!- wrzasnąłem i znów zacząłem się wyrywać. 

- Nie wiesz? Jest kilka powodów dla których ją chce.- uśmiechnął się wsadzając dłonie do kieszeni spodni.

- Jakich? 

- Ona miała być moja. Nie pamiętasz? Myślisz, że po co było to porwanie jej trzy lata temu?! Wszystko było ustalone ze Smithem. Mój ojciec pomógł mu upozorować swoją śmierć. Kiedy wszystko zjebało się przez śmierć najpierw Michaela, potem Smitha, mój ojciec musiał improwizować. To dlatego Smith nie chciał, żebyś ty był z jego córka. Mój ojciec myślał trochę nad pomysłem wyeliminowania cię. Wtedy wpadł na prosty pomysł, to było po waszej kłótni. Pamiętasz listy ze spotkaniem? To dzięki temu was ściągnął w jedno miejsce. Ty wtedy miałeś zginąć, a ją miał wsiąść. Jednak nic nie poszło po jego myśli, przez nią. Więc, teraz musiałem wsiąść sprawy w swoje ręce i jak widzisz.... Jak na razie się powodzi. A i jeszcze jedno. Smith w zamian za swoją córkę.. Chciał ciebie. Czyli wy byliście towarem wymiennym. 

- Kłamiesz.- spuściłem głowę. 

- Nie. 

Nastała cisza. 

- Szczerze.. Przyglądam się teraz tobie i nie wiem co ona w tobie widzi.-powiedział przerywając ciszę. 

- Na pewno więcej niż ty. 

- Chcesz z nią porozmawiać? Jestem ciekaw czy już jedzie. 

 - Szefie...- brunet odwrócił się w kierunku strażnika, któremu przywaliłem z główki- Przepraszam, że przeszkadzam, ale on jest zbyt wyszczekany... Mógłby powiedzieć coś nie potrzebnego... 

- Rozumiem.. Dziękuję za informacje..- odwrócił się w moim kierunku- Chłopcy zajmijcie się nim.- powiedział do dwóch mięśniaków, którzy mnie trzymali. 

- Tak jest.- powiedzieli jednoczenie i jeden z nich mnie puścił, a drugi złapał za ręce. 

Ten który mnie nie trzymał, okładał mnie pięściami gdzie popadnie. Z nim na razie nic nie mogłem zrobić, ale z tym co mnie trzymał, owszem. Kopnąłem go w krocze, a ten puścił mnie i złapał się za czułe miejsce. Zacząłem bić się z drugim. Miałem przewagę, bo moje ciosy były szybsze i precyzyjniejsze. 

Po chwili drugi ledwo stał na nogach, a ktoś ponownie złapał mnie za ręce i unieruchomił. A teraz sam Matthew zaczął okładać mnie pięściami. Nie byłem już w stanie nic zrobić. Młody Black to zauważył, bo zostawił mnie w spokoju. 

- Będziesz mówił to co ci karze albo zrobię jej krzywdę, kiedy tu dotrze.- wyjął telefon z kieszeni. 

- Dobra. Tylko masz jej nic nie zrobić.- powiedziałem ostatkiem sił. 

- To zależy od ciebie.- wybrał jakiś numer i włączył na głośnik. 

- Halo?- usłyszałem głos szatynki. 

- Rose?- powiedziałem ledwo stojąc na nogach. 

- Zayn?! Wszystko w porządku? Nic ci nie jest?- zaczęła panikować. 

Matthew pokiwał głową na tak. 

- Jest ok.- powiedziałem. 

- Nie, nie jest. Słyszę po twoim głosie. Mnie Malik nie oszukasz! Mów co się dzieje!- wrzasnęła. 

- Powiedz, że wszystko w porządku i żeby się nie martwiła.- usłyszałem szept bruneta nad uchem. 

- Nic się nie dzieję. Wszystko jest ok, wiec się nie martw. 

- Jak mam się nie martwić skoro porwał cie jakiś psychol. 

- Słuchaj!- Black zabrał telefon i sam zaczął z nią rozmawiać, ale nadal na głośniku.- Jeżeli się nie ruszysz to on umrze, pamiętaj.

---

Może być rozdział? 

Mi osobiście się podoba XD

Dziś wrzucę jeszcze jeden XD

PS Przepraszam za błędy :P

Inne opowiadania:

►Hooligans || Z.M. ~ Ale to raczej znacie XD

►Hooligans: Life is Brutal || Z.M.

►Random Knowledge || Z.M. [ZAWIESZONE]

Hooligans: Life is Hard || Z.M. (sequel Hooligans)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz