" nie sprawiasz, że zapominam, sprawiasz, że lubię siebie"
SharonNie wiem ile razy śniła mi się scena z domu Luka, gdy powiedział mi, że w umowie nie było zakochiwania się i, że termin ważności minął, bo źle o niego dbaliśmy.
Nie zmieniło mnie to od razu. Na początku widziałam w tym też moją winę, cholera dalej ją widzę, doskonale wiem, co zrobiłam źle, ale nie jestem pewna, czy zrobiłam bym coś inaczej, nieźle popieprzone co?
Byłabym w stanie zrobić wszystko, żeby go zatrzymać, ale potem.. Potem coś zrozumiałam, że nie tyle, co na to pozwoliłam, co byłam na to gotowa.
Wyznanie mu miłości nie było chęcią zatrzymania go, a wyrzucenia z siebie tego, co mi ciążyło na sercu. Danie Jackowi papierów o stypendium było moi puszczeniem go wolno, bez żalu.
Ale zrozumiałam to dopiero gdy zgubiłam jego prezent. Zdarzyło się to pięć miesięcy po rozpoczęciu roku. Szukałam tej bransoletki nałogowo, dosłownie wszędzie, a potem zadałam sobie pytanie, czy ja naprawdę szukam bransoletki czy szukam odpowiedzi na pytania z, którymi mnie zostawił.
I przestałam szukać, bo nie chciałam znać odpowiedzi.
Zranił mnie, ale ja też zraniłam siebie. On nie dawał mi powodów, żeby siebie kochać, nie tak jak go kochałam. Dawał więcej powodów, żeby go nienawidzić, więc tego się chwyciłam - nienawiści, która mieszała się z miłością.
W końcu nienawiść zwyciężyła, ale oprócz rozpamiętywania każdego gówna, które doprowadziło mnie do łez, znienawidziłam również te dobre rzeczy, czułe pieszczenie karku, pocałunki w czoło, lody, piosenki akustyczne, tone naszych zdjęć, jego kurtkę.
Spaliłam zdjęcia, prawie wszystkie.
Jednak kurtka jest tutaj ze mną. W kieszeni jest pieprzone zdjęcie z tutaj w Sydney na tarasie widokowym, a w drugiej jego pieprzona zapalniczka. Leży to na dnie bagażnika, przykryte innymi niepotrzebnymi rzeczami.
A teraz? Stoję na moim balkonie, w moim i Allison mieszkaniu w Sydney i palę papierosa. W ten sposób nienawidzę też siebie, nienawidzą go podwójnie, że mnie uzależnił.
- Zabijesz się - mówi Allison gdy podchodzi do mnie i wyrywa mi papierosa, żeby samej się zaciągnąć.
- Mogłyśmy wybrać Melbourne - Allison oddaje mi papierosa.
- Nie mogłyśmy, chciałyśmy przyjechać właśnie tutaj - uśmiecha się do mnie i podaje mi kubek z kawą.
- On mnie nie kocha - nie wiem dlaczego to mówię.
- Pamiętam jak poznałaś Chrisa, jaka byłaś zdystansowana i próbowałaś pokazać mu się z jak najgorszej strony, tak bardzo przypominałaś mi wtedy Luka i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, co ci zrobił, ale Chris nie odpuścił, a ty? Ty doceniłaś to, że z tobą został, więc przestałaś być nadętą suką i zaczęłaś się liczyć z tym, co do ciebie czuje, pamiętasz? - kiwam głową.
- Na tym polega różnica między wami, ty doceniłaś szansę na powrót do żywych, on nie - opieram głowę na jej ramieniu.
- Kocham Chrisa - wiem, że tak jest.
- Nienawidzisz Luka - gaszę papierosa o belkę.
- Dlaczego w tym momencie to drugie odczuwam mocniej? - ona jest ode mnie trzy lata starsza powinna znać odpowiedź na to pytanie.
- Bo widzisz go codziennie i przypomina, co ci zabrał - zabrał mi wszystko, a Chris oddał część tego.
- Dziewczyny! - słyszmy za sobą głos mojego chłopaka. Zakładam na twarz najlepszy uśmiech na świecie i obracam się do niego.
- Przyniosłem śniadanie - Allison biegnie do niego i wyrywa mu torbę z ręki.
- Kocham go! Daj znać jak się znudzisz - zaczynam się śmiać, a Chris podchodzi do mnie i czule mnie całuje.
- Dzień dobry - mój chłopak mnie wącha i to nie w ten czuły sposób, że ładnie pachnę.
- Znowu palisz - kiwam głową przyznając się do winy.
- Chcesz jednego? - wyszczerzam do niego zęby, a on wyciąga mi paczkę z tylnej kieszeni spodni.
- Nie denerwuj mnie - chowa paczkę do swojej kieszeni.
- Co muszę zrobić, żeby ją odzyskać? - oplatam go rękami w pasie.
- Nie dostaniesz jej, nigdy - wyginam usta w podkówkę.
- Dostanę - błądzę rękami po jego plecach, aż docieram do tylnych kieszeni, ale on zatrzymuje moje ręce i pcha mnie na barierki od balkonu.
- To nie działa - i opada swoimi ustami na moje, a ja nie mogę powstrzymać uśmiechu.
- Chodźmy zjeść - tak szybko jak zaczął, tak szybko kończy.
Siadamy przy stole i zabieramy się za śniadanie.
- Caytlyn poszła na śniadanie z Michelem, wiecie tym, którego poznaliśmy ostatnio, chłopak z zespołu - prawie wypluwam to, co mam w buzi, a Chris mówi dalej, jakbyśmy nie zdawali sobie sprawy kim on jest.
- Ci kolesie są spoko, może się z nimi za kumpluje - chcesz być obiektem szyderczych żartów Luka? Proszę bardzo, ale wtedy ja się do was nie zbliżam, chyba, że chcesz, żeby włączyła mój tryb suki.
- Nie wierzę, że tak po prostu puściłeś siostrę - mówi Allison.
- Myślisz, że miałem wybór? - wszyscy wybuchamy śmiechem, Cayltyn jest najbardziej zadziorną dziewczyną jaką poznałam, może dlatego w tamtym okresie czasu tak dobrze się z nią dogadałam.
- Odprowadzę cię za zajęcia, a potem zobaczymy się w barze? - patrzę na niego pytająco, bo nic o tym nie wiem.
- Zostaliśmy zaproszeni na występ chłopaków, obiecałem, że przyjdę - cholerny Mike albo Calum albo wszyscy razem.
- Tak, Ashton też mnie zapraszał - czy coś się między nimi dzieje? Ale przede wszystkim czy tylko ja chce unikać tych ludzi jak ognia? Nie wszystkich, ale oni są jak pieprzony pakiet, bez jednego nie da się drugiego.
- Naprawdę chce ich posłuchać, Sharon - cóż czasem Chris musi mnie długo do czegoś namawiać albo musi mnie zachęcać do zrobienia czegokolwiek. Ciekawe dlaczego, hmm.
- Zgoda - proszę niech nie śpiewa piosenek o mnie, proszę. Allison patrzy na mnie współczująco, ale zarazem się uśmiecha. Czuję jakby tutaj wszyscy mieli na de mną przewagę. Mimo cierpienia po jego wyjeździe wiedziałam, że to nadejdzie, tutaj nie mam pojęcia czego się spodziewać, więc jestem cholernie przerażona.
CZYTASZ
PAST GAME {Hemmings}
ФанфикMinęły dwa lata odkąd Luke wyjechał z Mission Beach. Teraz Sharon skończyła szkołę i przeprowadza się do Sydney gdzie jest Luke. Jednak nie może być tak prosto, prawda? Ani Sharon, ani Luke nie są już tymi osobami, którymi byli dwa lata temu. Co wi...