35. Like in fraternity house

2K 147 1
                                    

"Czasem jestem z nas dumny i z tego jak daleko zaszliśmy, a potem zdaje sobie sprawę, że dalej mamy w sobie Mission Beach"

Lucas

Gdy obudziłem się rano, nie było w łóżku mojej dziewczyny. Nie zdarzało się to często, ale też wcale często z nią nie spałem.

Wyszedłem ze swojego pokoju, żeby zobaczyć jak Calum też wychodzi ze swojego, również chyba rozczarowany brakiem swojej dziewczyny. Skinęliśmy na siebie głowami i ruszyliśmy do salonu, jednak dobiegły nas śmiechy z kuchni.

Stanęliśmy z Calem w drzwiach, żeby zobaczyć trzy dziewczyny ubrane w nasze koszulki. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji.

- Cześć przystojniacy - powiedziała Scarlett i dalej zajęła się gotowaniem. Cal od razu do niej podszedł, za to ja czekałem aż moja dziewczyna podejdzie do mnie.

- Hej - całuje mnie krótko, ale od razu ją przyciągam na dłuższy pocałunek.

- Marzenie każdego faceta - śmieje się i gładzi moją nagą klatkę piersiową. Naprawdę to scena jak z jakiegoś filmu o studentach.

- Co tak pachnie? - do kuchni wpada Mike i nagle na twarzy ostatniej z dziewczyn rozjaśnia się uśmiech.

- Nie wiem czy w ogóle tu gotujecie - Mike podchodzi do niej i lekko ją całuje, a Calum i Scarlett dalej są zajęci sobą przy blacie kuchennym.

- Co masz pod spodem? - pytam Sharon i podwijam jej koszulkę. Znajduję króciutkie spodenki od piżamy.

- Chociaż tyle - całuje mnie w brodę i wraca do przygotowywania śniadania.

- Nawet nie wiecie jak dobrze was mieć dziewczyny, gotowanie,  dla tych czterech kolesi to nie lada wyczyn - mówi Scarlett, która przez ostatnie dwa lata mieszkała tutaj z nami sama. Nie wiem dlaczego nie wynajęli mieszkania sami z Calumem, ale dobrze było mieć ich obok siebie.

- Może gotują lepiej niż ty - Scarlett pokazuje mi język, a my siadamy do stołu, nie starając się nawet pomóc. Brakujące ogniwo zespołu wpada do pokoju.

- Kurwa, ale tutaj radośnie - nalewa sobie szklankę soku i siada do nas przy stole. W momencie gdy okazało się, że trójka z nas ma dziewczyny nasz stół zrobił się za mały, więc któregoś dnia dokupiliśmy z Calumem krzesła, chociaż właściwie moglibyśmy kupić większy stół. Naprawdę dobrze jest mieć ich tu razem.

- Niedługo Chris ma urodziny Sharon - to ja się spinam na te słowa.

- Tak wiem - kurwa.

- Możemy mu coś zorganizować tak jak w zeszłym roku? - właśnie zdałem sobie sprawę jak wiele jeszcze nie wiem o mojej dziewczynie i o tym czasie gdy nie byliśmy razem.

- Tak jasne, pogadamy z Mandy - próbuje nie być zazdrosnym dupkiem, ale trochę mnie nosi. Dlatego gdy przynoszą śniadanie do stołu wciągam ją na swoje kolana.

- I po co nam te dodatkowe krzesła? - warczy Ashton, czasem wydaje mi się, że tutaj jest bardziej nieszczęśliwy niż w Mission Beach.

- Spadam stąd tu jest, kurwa zbyt radośnie - i po prostu wychodzi. Chyba naprawdę musimy z nim pogadać. Mike też robił taki cyrk w Mission Beach, ale szczerze po Ashtonie się tego nie spodziewałem.

- Co się z nim dzieje?  - wydaje mi się, że Sharon nie miała jeszcze okazji poznać prawdziwego Asha i czasem się boje, że nigdy nie będzie miała okazji.

- Pogadam z nim potem, lepiej powiedz mi, co z tymi urodzinami - przekręca się na moich kolanach tak, żeby patrzeć mi w oczy.

- W zeszłym roku z rodzicami i Caytlyn zrobiliśmy dla niego grilla, a w tym Caytlyn chce zrobić większa imprezę na plaży z biegaczami, nami, Mandy - wiem, że to ostatnie ma mnie uspokoić.

- Nie rób takich min, kochanie- uśmiecham się i szybko ją całuje.

- Pamiętasz, że jesteś moja?

- Zawsze - pozwalam jej zjeść w spokoju i siada obok mnie na krześle.

Do mieszkania wpadają Jase i Allison.

- Nie zaprosiliście nas na rodzinne posiedzenie? - mówi Allison gdy każdego z nas po kolei całuje w policzek.

- Luke Hemmings - zawsze się śmieje gdy dalej to podkreśla.

- Już mnie to nie obraża - klepie mnie po głowie, jak dobrego zwierzaka.

- Dalej nie wierzę, że to ty - czochra mi włosy i muszę z powrotem wciągnąć na kolana Sharon, żeby Jase i Allison mieli chociaż jedno wolne miejsce.

- Czy to mieszkanie nie jest za małe? - mówi nagle Scarlett.

- Spójrzcie, mamy cztery pokoje, a ostatnio zrobiło się tłoczno jak na dworcu. Nie rób tego Scarlett.

- Chyba czas, żeby ktoś się wyprowadził - wcale nie sugeruje tego któremuś z nas.

- Myśleliśmy o tym z Calumem dużo i tak jak kochamy spędzać z wami czas..

- Nie - to ja się odzywam.

- Kurwa, jesteśmy na studiach nie musicie mieszkać razem jak stare małżeństwo - Sharon wierci się nerwowo na moich kolanach, więc łapie ją w talii i unieruchamiam.

- I tak imprezujemy już mniej, a tutaj zawsze jest tłok..

- Chciałaś dużej rodziny, to proszę bardzo masz ją - chyba po raz pierwszy od zawsze przyznaje, że jesteśmy rodziną.

- Naprawdę rodziną Luke? - pamiętam jak kiedyś się o to wkurzałem i w kółko powtarzałem, że to nie rodzina. Moja rodzina była popieprzona, nie potrzebowałem drugiej, ale oni są moim światem. Proszę bardzo, przyznałem się do tego.

- Tak, kurwa - sięgam po papierosa, a wszyscy patrzą na mnie zdziwieni. Tak jestem nałogowcem i wciągnąłem w to Sharon.

Już nie nosiłem w kieszeni papierosów, a co jedynie zdjęcia jedynej dziewczyny, którą kiedykolwiek kochałem. Patrzcie jak działa odejście, a jak powrót, co bardziej niszczy. Śmieszne.

- Spędzasz, co drugą noc u Sharon - dobra ma racje.

- Nawet tam nie jesteśmy sami, za ścianą pieprzą się Jase i Allison - Jase pokazuje mi środkowy palec, a Sharon kładzie rękę na moim kolanie, żebym mnie uspokoić. Działa.

- Dobra róbcie, co chcecie - nagle odzywa się Mike.

- Albo wynajmijmy większe mieszkanie - mamy na to pieniądze.

- Chcesz zrobić z naszego życia dom bractwa? - pyta go Calum.

- Caytlyn mieszka sama, mogę się tam przeprowadzić, ale to za wcześnie, dużo za wcześnie - od kiedy on jest tym rozsądnym?

- Kiedyś naszym problemem był brak mieszkania, a dzisiaj jest to, że jest za małe? - wszyscy się uśmiechamy, zrozumieliśmy właśnie jak daleko zaszliśmy.

- Macie racje, jesteśmy w tym razem - i tak po prostu znowu jest dobrze. Mamy swój mały świat, swoje za małe mieszkanie, ale zaczynamy to doceniać.

- Musimy porozmawiać - słyszę jak Scarlett szepcze do Sharon. Cóż może jednak nie wszystko jest załatwione.

A ja wiem, że muszę porozmawiać z Sharon o naszym stanie mieszkaniowym i coś czuje, że nie skończy się to jej uległością.

PAST GAME {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz