25. Normal things but without us

2.1K 151 14
                                    

"Udawanie zawsze dobiega końca, ale czy wtedy zmienia się w rzeczywistość czy znika?"
Lucas

Przez następne kilka tygodni zostawiam Sharon kwiaty i kolejne linijki mojej piosenki, za każdym razem reaguje tak samo entuzjastycznie.

Cholera tęskniłem za nią i za nami spędzającymi czas z naszymi przyjaciółmi, więc robimy to co raz częściej. Właściwie to wszyscy za nią tęsknili. Była brakującym ogniwem. Cholera Mika pierwszy urodzinowy tort był od niej, moje pierwsze od niepamiętnych czasów prawdziwe święta były z nią.

W jakiś sposób znowu przestaliśmy żyć w normalnym świecie i byliśmy by przeciwko światu. Wiedziałem jak to się skończyło mimo to nie protestowałem gdy zapytała mnie czy pójdziemy razem do Jacka i April. Żadne z nas nie wspominało o Chrisie, jednak on był.

Widziałem go jak ją dotykał, pamiętałem jak ona na mnie reagowała, ale przede wszystkim wiedziałem, że to on spędza z nią noce. Nigdy o to nie zapytałem, za bardzo mnie to wkurwiało, ale za bardzo chciałem jej, żeby wszczynać o to kłótnię.

Wiem już jak Sharon czuła się w Mission Beach i chyba dopiero zaczynam rozumieć, co jej zrobiłem.

Przyznam się, że wchodzę do Jacka i April jak do siebie, oprócz mojego i chłopaka mieszkania to tutaj czuję się jak w domu i wiem, że Jacka to cieszy.

Dlatego bez zawahania przekraczam drzwi domu mojego brata z moją dziewczyną u boku. Trzymam ją władczo za kark, właściwie to po to, żeby nie uciekła. Kurwa, pamiętam wszystko z tego jak tu byliśmy, jak czciłem swój pieprzony pokój.

- Jesteście! - krzyczy April gdy tylko nas zauważa. Oboje z Sharon ją przytulamy, a potem pojawia się Jack w samych spodenkach.

- Przeszkodziliśmy? - pytam drocząc się z bratem.

- Właśnie skończyliśmy - April uderza go w brzuch, a on mocno ją całuje, chciałbym, żeby po tylu latach między mną, a Sharon było tak jak między nimi.

Sharon nieświadomie przysuwa się do mojego boku, a ja obejmuje ją ramieniem.

- Cholera, co mnie ominęło? - spina się, to oczywiste.

- Niewiele, ukrywamy się przed jej chłopakiem, bo Sharon nie wie co dla niej dobre - mówię to głośno i wcale nie żałuje. Sharon podnosi głowę, żeby na mnie spojrzeć, jest wściekła i bardzo dobrze, nie będę czekał na nią w nieskończoność. Nie, czekajcie, będę, ale nie będę się nią dzielił.

- Aha - oni się uśmiechają jakby to był jakiś pieprzony żart.

Zostawiam ich w salonie i ciągnę Sharon do mojego pokoju, który pewnie za jakiś czas będzie pokojem ich dziecka, od jakiegoś czasu cieszę się z tego powodu.

- Po co mnie tu przyprowadziłeś? - uśmiecham się do niej i łapie ją za pośladki. Ona owija ręce dookoła mojej szyi.

- Pamiętasz to? - rzucam ją na łóżko, a ona nie specjalnie protestuje.

- Hej! Przyszliśmy do twojego brata - układam się na niej i dotykam jej twarzy, sprawdzając czy naprawdę jest rzeczywista, że jesteśmy tutaj.

- Chciałem ci coś pokazać - sięgam do kieszeni kurtki i wyjmuje kolejny bukiecik, który tym razem składa się z tulipanów. Oczy Sharon się rozszerzają, a na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.

- Już myślałam, że pan dżentelmen zniknął! - zabiera mi bukiecik i wącha kwiaty. Nie mija chwila jak wyrywam jej go z ręki i całuje.

- Wszystko dla ciebie - jęczy gdy pogłębiam pocałunek. Po chwili do pokoju wparowuje Jack.

- Macie dwa mieszkania, ale musicie to robić tutaj? - odrywam się od Sharon i pokazuje mu środkowy palec, a on się do mnie uśmiecha.

- Jesteście tak cholernie podobni - Jack zaczyna się śmiać.

- Tylko nas nie pomyl - April pojawia się za nim i obejmuje go w pasie od tyłu.

- Może się wami kiedyś zamienimy? - Jack sięga po nią i stawia ją przy swoim boku.

- Tak przez przypadek ja prześpię się z gwiazdą rocka, a Sharon z piłkarzem - całą czwórką wybuchamy śmiechem. Po raz pierwszy w życiu to mnie śmieszy. Pomimo tego, że teraz jestem tym drugim, wiem, że ani Jack, ani Sharon by mi tego nie zrobili.

- Wszystko zostanie w rodzinie - śmieje się Jack i całuje swoją dziewczynę w czubek głowy. Pomagam Sharon wstać z łóżka, a ona poprawia swoje włosy. Całuje ją w jej zaróżowione policzki, a ona posyła mi lekki uśmiech.

- Chyba zostanę przy panu piosenkarzu - przytula się do mojego boku, a ja chce, żeby była tylko moja.

- Nie dziwie ci się trochę - mówi April.

- On pisze takie niesamowite piosenki o tobie - Sharon patrzy na mnie, ja patrzę na nią. Nigdy nie rozmawialiśmy o moich tekstach.

- Hej! Ja strzelam dla ciebie bramki! - znowu wszyscy się śmiejemy.

- Chodźcie idziemy jeść - i o dziwo April po raz kolejny się postarała przygotowując trzydaniowy posiłek.

Udaje, że jest normalnie, ale po dzisiejszym dniu to, że nie jestem jedyny zżera mnie bardziej niż kiedykolwiek indziej. Nagle Sharon wyciąga z kieszeni telefon i zaczyna się krzywić. Wiem kto to, wiem też ile razy wcześniej widziałem jego imię na wyświetlaczu, ale udawałem, że nic się nie stało.

- Zapomniałam wam powiedzieć! - ożywia się nagle Sharon, a ja dalej patrzę na telefon w jej ręce, który głośno wibruje.

- Dostałam propozycje małej wystawy moich zdjęć! - szerokie dumne uśmiechy mojego brata i jego dziewczyny są nie do opisania, ale moja duma jest jeszcze większa. Zapominam o telefonie, łapie ją za kark i przyciągam do siebie.

- Gratuluje - całuje ją i żadne z nas nie zwraca uwagi na to gdzie jest. Uśmiecha się podczas pocałunku, a potem odrywa ode mnie.

- Para artystów, kto was zrozumie? - pieszczę kark Sharon, jak to zawsze miałem w zwyczaju i zdaje sobie sprawę, ze on ma cholerną racje.

Nikt nas nie rozumie.

PAST GAME {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz