37. Not my problem but

1.9K 133 6
                                    

"Kochasz mnie tak bardzo, że jesteś wstanie zrezygnować z własnych marzeń? Ale kim wtedy jestem ja?"

Lucas

Wróciłem od Jacka dwa dni później. Unikałem jej, zdawkowo odpowiadałem na esemesy. Sharon to uszanowała. Myślę, że nie potrzebowała kolejnej awantury, ale po rozmowie z Calumem, musiałem wparować do jej mieszkania i ją rozpocząć.

- Nie chce dzieci - to wszystko, co mówię. Żadnego "cześć, tęskniłem". Sharon patrzy na mnie badawczo, nie jest zła, ani rozczarowana. Wygląda jakby właśnie tego się spodziewała, a to jeszcze bardziej mnie wkurwia.

- Nie będę ojcem, Sharon nigdy - ona dalej nic nie mówi.

- Uciekaj gdzie pieprz rośnie, teraz - tylko na mnie patrzy i w końcu robi krok w moją stronę.

- Nie zrobię moim dzieciom tego, co moi zrobili mi i Jackowi - jest krok ode mnie. Wystarczy, że wyciągnę rękę, a będzie w moich objęciach.

- Nigdy bym cie nie zdradziła - mówi spokojnie.

- Nie wiesz tego do cholery! - jakim cudem łączę dziecko ze zdradą? Cóż kocham moich rodziców!

- Powiedz, że mnie kochasz Sharon - wzywam ja, chociaż to ja jestem tym, który nie wypowiedział tych słów.

- Nie teraz, nie dopóki ty tego nie powiesz - znowu się w to bawimy.

- Nie masz kontroli nad sytuacją, Sharon - kłócimy się o problemy innych albo właściwie o to czego nie mogę jej znowu dać.

- Mam dziewiętnaście lat, ty dwadzieścia jeden dlaczego mamy kłócić się o dzieci? - jest za spokojna, co mnie dezorientuje.

- Bo to może się zdarzyć - naprawdę nie wierzę, że jestem w tym miejscu. To ona powinna na mnie krzyczeć, dlaczego nie chce dzieci, dlaczego, blabalabla.

- Zabezpieczamy się, Luke - to powinna wystarczyć, prawda?

- Oni też, wiesz to! - jestem przerażony sobą, ale też tym, co będzie z Calumem i Scarlett idealną parą.

- Dlaczego kłócimy się o coś co nas nie dotyczy? - naprawdę nie spodziewałem się, że ona to powie.

- Nie jesteśmy w Mission Beach...

- Właśnie dlatego! Nie mamy okresu przydatności Sharon, któregoś dnia powiesz ze chcesz dzieci, nie teraz może za trzy lata, za pięć, ale to powiesz, a ja powiem nie - nie jest rozczarowana.

- Myślałam, że wyjechałeś z Mission Beach, żeby być kimś innym? - to taka odwrotna psychologia, czy naprawdę nie obchodzi jej to, że nie chce dzieci?

- O to chodzi? Chcesz mnie innego?

- O nie, nie wracam do tego gówna, nie dam się wciągnąć w tą gówniana dyskusje.

- Kłócimy się o ich dziecko, a nie o nasze! To co się stanie z nami, może się zmienić za kilka lat..

- Zmienić w sensie znajdziesz kogoś kto będzie chciał dzieci? - jak doszliśmy do tego miejsca?

- O nie, kurwa, nie jestem wystraszoną dziewczynką z Mission Beach, a ty nie jesteś tamtym dupkiem.

- Próbujesz przekonać siebie czy mnie? - cóż jestem dupkiem.

- Nie chciałeś związku, dałeś mi go, nie chciałeś mnie kochać, kochasz mnie, nie chociaż może nie, bo właściwie nigdy tego nie powiedziałeś!

- Kurwa, Sharon!

- Taka prawda - przyszpilam ja do ściany i czuje jakbyśmy cofnęli się w czasie. Chociaż bardziej uważam, że to po prostu jesteśmy my, bez powstrzymywania się. Udawaliśmy dwa gruchające gołąbki, a teraz przyszła rzeczywistość.

- Powiedz, że mnie kochasz - wzywa mnie znowu.

- Powiedz, że będziesz mnie kochała, nawet jak nie dam ci dzieci - może to głupie, ale jestem przerażony, że mógłbym ją stracić, nawet jeśli mam ją teraz.

- Nie będę rozmawiać z tobą o dzieciach - to nie jest odpowiedź.

- A oni kurwa muszą! - tak teraz powiedziałem, o co tak naprawdę chodzi.

- to popieprzone! - krzyczy.

- Tak to że będą mieli dziecko w wieku dwudziestu jeden lat, to, że.. - nie mówię nic, więcej gdy ona mnie przytula.

W końcu opada na ziemię, a ona cały czas mnie trzyma.

- Wiem, że myślisz, że nie rozumiem, o co chodzi. Jesteś przerażony, tym, że wy się zmienicie, że ty się zmienisz, czy on sobie poradzi.

- Ale wiesz, że on będzie dobrym ojcem, a ona dobrą matką, wiesz to...

- A co jeśli im nie wyjdzie? Co jeśli Calum zostanie weekendowym tatusiem, a ona nie spełni swoich marzeń? - rozumie co mówi.

- Jeśli im nie wyjdzie...

- Naprawdę uważasz ich za wzór, co? - kiwam głową.

- Są silni i to ich nie zniszczy,a my im pomożemy Luke i gdybyśmy to my byli w tej sytuacji oni by mogli nam - próbuje wstać, ale ona mnie powstrzymuje.

- Nie chcesz dzieci to w porządku, poradzimy sobie też z tym, ale nie teraz, dobrze? - całuje ją, bo nie wiem, co innego miał bym zrobić, ona uśmiecha się wprost w moje usta, ale w końcu odrywa swoje usta od moich.

- Wiesz, że to mogliśmy być my? - przeraża mnie wizja tego, co by się spieprzyło, co ja bym spieprzył. To zarazem pokazuje jak daleką drogę przeszedłem, a zarazem jak daleka jeszcze przede mną.

- Mam ci pokazać, że biorę tabletki, czy śmietnik z pustymi opakowaniami po kondomach? - nie mogę się powstrzymać i parskam śmiechem.

- Jakim cudem jesteś tu ze mną? - ona uśmiecha się i gładzi moją twarzą.

- Wjechałam ci w dupę, zapomniałeś? - wybucham śmiechem i znowu ją całuje.

Jednak ciąża moich przyjaciół, sprawiła, że kompletnie nie mam ochoty na seks, a Sharon zdaje się to rozumieć.

- Chodź, pojedziemy zrobić trochę zdjęć - brakowało mi tego. Odkąd wyjechałem dwa lata temu, miałem tylko kilka jej zdjęć, kilka naszych, a nawet jedno moje. Teraz znowu mogę być świadkiem procesu twórczego.

- Gdzie jedziemy? - pytam ją.

- Pomyślałam, że po raz kolejny możesz zabrać mnie na ten taras widokowy? - kiwam głową.

Sharon udaje, że nie ma problemu, ale kiedyś on nas dopadnie i co wtedy zrobi, Sharon?

Czy nie prościej było by odejść teraz?

Nie.

Zrobię wszystko, że nie żałowała, że mnie wybrała, ale czy to też zmienię?

Kurwa.

Bycie gnojkiem z Mission Beach było o wiele prostsze.

****
Historia o Calumie i Scarlett już czeka 💞

PAST GAME {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz