47. Taylor Swift for us

1.8K 126 3
                                    

"Winie ciebie, ale przede wszystkim winie siebie, bo zachowuje się jak stara żona, którą nigdy nie będę, haha.

Żona? No właśnie"

Sharon

Całą noc przewracałam się z boku na bok i w ogóle nie zasnęłam. Znowu przeklinałam rozmiar tego łóżka. Nienawidzę go za nie i nienawidzę tego, że łózko pachnie nim, a go w nim nie ma.

Ale najbardziej nienawidzę tego, że on postawił absurdalny warunek i tak naprawdę teraz nie jesteśmy razem, bo go nie ma.

Ale wiem, że jesteśmy.

Odczytuje własnie esemesa:

"mam nadzieję, że dobrze spałaś, kocham cię"

"Dzisiaj randka numer dwa"

"kocham cię"

To wszystko co mu odpisuje. Nie wiem dlaczego. Nie czuję potrzeby zapewnienia go o tym, po prostu wiem, że te słowa tak naprawdę wyrażają więcej niż tysiąc słów.

"Wiem to, dlatego zaraz się złamiesz"

Kocham mojego złego wilka, cholera jasna. Kocham gdy musi o mnie zabiegać, a gdy zamieszkamy razem..


- Słyszałam, że się wyprowadzacie - może jeszcze jej nie powiedział? Po minie Allison twierdzę jednak, co innego.

- Skąd wiesz?

- Luke powiedziałby, że ściany są cienkie, ja, że on mi powiedział - Jase kręci głową w niedowierzaniu.

- Mamy czynsz za styczeń jeszcze, ale to nie znaczy, że musimy tu mieszkać - mówi.

- Wolisz kawalerkę?

-  Kawalerkę naprzeciwko mojej kawalerki - śmieje się Jase.

- Zobacz nic nie będziecie słyszeć przez ścianę - przewracam oczami.

- Będę miała za ścianą Caluma i Scarlett.

- Czyli wyprowadzasz się?

- A czy mam wybór? - pytam ją niezbyt radośnie.

- Wy moglibyście zamieszkać tu - wy wszyscy będzie tam, a ja nie chce być jeszcze dorosła. Rozumiem, że oni chcą. Rozumiem to naprawdę, ale ja tego nie chce. Oni mieli lata zabawy, ja miałam swoją zabawę tylko z Lukiem i jeśli patrząc na to tak to jest przykre.

- To będzie jak dom bractwa czy coś, współczuje reszcie ludzi, którzy będą tam mieszkać - Jase ma racje. Dom ma pięć pięter wraz parterem. Na każdym są po dwa mieszkania, więc całkiem sporo nie zajmie nasza szczęśliwa rodzinka.

Cholera, ja naprawdę widzę siebie mieszkającą tam.

- Jedziemy dzisiaj do klubu tam gdzie grają, jedziesz z nami? - w tej chwili zastanawiam się czy Luke jest poważny, bo powiedział, że mamy randkę, ale właściwie nie powiedział kiedy. Cały  on oczekujący, ekscytujący. Uśmiecham się.

Wiem, że dzisiaj nie pracuje, tak samo jak wiem, że ma zajęcia tylko do południa, a potem ma wolne.

Dlatego jadę do mieszkania, które będziemy dzielić.

Już teraz.

Wytrzymałam jeden dzień, no dobra słaba ze mnie zawodniczka jeśli chodzi o tęsknienie za moim chłopakiem.

Ostatnio wytrzymałam dwa lata, dobra słaby żart, w szczególności, że to on wytrzymał. Ciekawe ile wytrzymałby teraz gdybym nie walczyła.

Wchodzę po schodach, żeby to opóźnić, nie pukam, bo drzwi są uchylone i nagle słyszę śmiechy.

PAST GAME {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz