[Granica] ROZDZIAŁ 9

597 100 20
                                    

Zrezygnowana dziewczyna złapała się obiema rękoma za głowę i bezwładnie opadła na łóżko. Znalezienie odpowiednich słów, które opisałyby uczucia Kornelii, graniczyło z niemożliwością. Nie tylko zawiodła się na Penelopie, ale także na sobie. Piętnaście lat stanowiło większość ich życia i przez ten czas nie zdołała choćby raz dostrzec, że z jej siostrą coś się dzieje. Za każdym razem gdy gadała o bogach greckich w podstawówce, sądziła, że to tylko wymysły dziecka i zamiłowanie do starożytnej kultury. Nie naśmiewała się z niej jak inni znajomi, a nawet akceptowała upartość Penelopy. Gimnazjum przyniosło kłótnie z katechetką i trochę nastoletniego buntu, który skutkował wieloma utarczkami z dziewczynami z klasy, ale nawet wtedy Kornelia nie dostrzegła niczego niepokojącego.

Dopiero teraz, kiedy Penelopa wyznała coś tak niedorzecznego, Kornelia zaczęła widzieć więcej niż dało się w tamtych czasach zauważyć. We wspomnieniach nosiła obraz zabandażowanego ciała Penelopy, która rzekomo spadła ze schodów, podejrzanych cięć na ramionach i łydkach, wielokrotnych spóźnień przez poranne bieganie, a także poszukiwania sposobów na pokonanie najróżniejszych bestii. Gdzieś w myślach echem odbijał się jakiś mistrz, Pavor, który codziennie przygotowywał Penelopę do walki i uczył ją, jak radzić sobie w „trudnych sytuacjach, których ty raczej nie zrozumiesz" — jak miała w zwyczaju mówić Penelopa. Teraz dopiero przypominała sobie, że dziewczyna wielokrotnie wyznawała prawdę, ale Kornelia za każdym razem uznawała ją za kolejny żart — bo przecież Penelopa zawsze ze wszystkiego sobie żartowała.

Oczy Kornelii szeroko się otworzyły.

— Przecież tyle razy mi mówiłaś, więc dlaczego ciebie nie słuchałam? — spytała. — W jaki sposób ukrywałaś prawdę przez tak wiele lat?

Penelopa zamyśliła się i odparła krótko:

— Żart.

— Słucham?

— Trudno powiedzieć, co czułam, gdy uzyskałam moc. Na pewno ojciec i mój mistrz pomogli mi ją zaakceptować, ale nadal bałam się. Z czasem zaczęłam znajdować pozytywy — mówiła powoli, dokładnie zastanawiając się nad słowami, które mają paść z jej ust. — Poznałam Etylię, hamadriadę z dębów przy placu zabaw. Byłam wtedy dzieckiem, więc nie rozumiałam, że lepiej nie dzielić się z innymi takimi rzeczami. — Uśmiechnęła się smutnie. — Pewnie pamiętasz, jak mnie traktowano w podstawówce?

Kornelia kiwnęła nieznacznie głową.

— Dlatego zaczęłam obracać wszystko w żart i nadal to robię. Nie potrafię się powstrzymać. Żartuję i żartuję, choć wiem, że czasami moje „kawały" ociekają żałosnością. Jednak tylko w ten sposób mogłam nie martwić się. Poprzez śmiech zapomnieć o trudnościach, które mnie spotkały! Ogólnie nie było tak źle... Mam dobre i złe wspomnienia, więc nie mogę narzekać.

— To dlaczego mi nie powiedziałaś?! — wykrzyczała dopiero teraz, choć pytanie cisnęło jej się na język już od jakiegoś czasu.

— Bo... — Zawahała się. — Ponieważ nie chciałam byś straciła normalne życie. — Skrzywiła się, po czym zasłoniła zapłakaną twarz rękawem bluzki. — Zrobiłabym to, powiedziałabym ci i co? Każdego dnia miałabyś z niepokojem rozglądać się za niewidzialnymi w obawie, że zza rogu wyskoczy jakiś potwór? Zastanawiałabyś się, czy przypadkiem dany nauczyciel nie chce cię zjeść? Albo, to będzie najlepsze, czy nie staniesz się przynętą na mnie? A może listonosz okaże się cyklopem? Pani ze sklepu może będzie miała wężowy ogon? Ja nie chciałam, naprawdę nie chciałam, byś bała się wychodzić na ulicę. Poza tym życie naprawdę dało ci w kość. Twoja matka nie pracuje, normalnie funkcjonujecie dzięki pracy wujka Rafała. Ale nie zawsze tak było.

[z] Agonia OlimpuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz