[Echo] ROZDZIAŁ 17

54 9 3
                                    

— Sł...

Nim zdążyła dokończyć, bóg poderwał się, podchwycając ją w talii. Drzwi do wielkiej sali otworzyły się i oboje wylecieli na zewnątrz, przemykając nad ognistą rzeką, która opływała cały pałac. Wodne płomienie zatańczyły na pożegnanie, machając i rozsyłając wokoło ogniste strumienie. Kornelia przybliżyła kolana do piersi, gdy jeden z nich pomknął ku niej. Sukienka podwinęła się, a dziewczyna poczuła, jak powoli wysuwa się spod uścisku Tanatosa. Złapała go za szyję, wbijając głowę w jego pierś — tak chudą, że czuła pod ubiorem jedynie kości.

— Złap mnie mocniej — poprosiła.

Ręka powędrowała ku jej nogom, łapiąc pod kolanami. Tanatos w milczeniu przyciągnął do siebie Kornelię, pozwalając, by usta musnęły jej czoło. Spojrzała w górę, dostrzegając zdziwienie i wątpliwości malujące się w ciemnych oczach. Pocałunek nie był przypadkowy. I choć zdawała sobie z tego dobrze sprawę, nie zamierzała skarcić, a tym bardziej odrzucić, ukochaną Śmierć.

Przybliżyła palce do policzka — tego, którego tak mocno pragnęła dotknąć, odkąd po raz pierwszy ujrzała Tanatosa zabierającego Rafała do świata zmarłych. Nic się nie zmieniło. Nadal jej serce ściskało uczucie inne od reszty; nieprzewidywalne i niezrozumiałe. Skąd pochodzisz, pytała, ale zaraz rozwiewała wątpliwości, zatapiając się w długim spojrzeniu.

Tanatos rozchylił wargi, lecz głos utknął mu wewnątrz. Zmieszany odwrócił głowę. Nie!, krzyknęło serce, kolejny raz powtarzając znienawidzone słowo. Echo odbiło się w myślach, a ciało poruszyło samo, łapiąc boga za ucho. Pociągnęła za nie złośliwie.

— Przestań! — krzyknął. — Znowu to robisz...

Parsknęła pod nosem, przysłaniając usta. Tak, znowu to robiła. Nie pamiętała podobnej igraszki, ale nie było jej to potrzebne. Wtuliła się jeszcze raz w Tanatosa, otwierając szeroko oczy. Hades rozciągnął się przed nią wzdłuż i w szerz, jakby przemierzała całą ziemię dookoła. Kręte rzeki i głębokie jeziora, pustynie i równiny, przez które przeszła teraz wydawały się takie maleńkie. Jak długo szła? Jak długie były tak naprawdę tereny, które przemierzyła? Zbyt krótko, zbyt krótkie. Minęło kilka godzin, nie więcej, a mimo to zdołała przemierzyć podziemie.

Tanatos uniósł się wyżej, pozwalając Kornelii dotknąć ciemnego sklepienia. Przypominało zachmurzone, jesienne niebo, na którym nie było widać żadnych gwiazd. Nawet najwyższy budynek w całym Hadesie nie sięgał do tego nieba. Należało tylko do nich.

— Lądujemy — odparł Tanatos, gwałtownie nurkując przy rzece zapomnienia.

Chwyciła się mocniej. Jej włosy porwał pęd wiatru, a na policzkach poczuła kropelki wody, które zaraz zsunęły się i poleciały dalej. Szum wody stał się głośniejszy, aż ucichł. Tanatos zwolnił. Zwinął skrzydła i wylądował miękko na wysepce umiejscowionej pośrodku rzeki.

Kornelia uciekła z uścisku boga, stając na pokrytej czarnymi daliami ziemi. Nadepnęła na jeden z kwiatów. Szybko odsunęła się, pozwalając mu wstać, gdy jeszcze żył.

— To są twoje kwiaty — szepnął jej na ucho Tanatos.

— Moje?

Płatki oderwały się od zdeptanego kwiatu i odleciały wraz z wiatrem, niosąc się przez Hades. Nie pachniały. Dalia nie wydzielała choćby najmniejszego zapachu. Zabawne, pomyślała, śmiejąc się pod nosem. Kwiaty przypominały ją...

— Pójdziemy dalej? — spytał, wystawiając przed siebie dłoń.

Kornelia pochwyciła ją, pozwalając się prowadzić ku zniszczonemu, opuszczonemu budynkowi — zarośniętym przez chwasty i bluszcz spowijający niskie kolumny. Cztery schodki prowadziły na podwyższenie wokół którego ustawiał się rząd kamiennych pulpitów. Na każdym z nich leżał zwinięty papier. Kornelia przyspieszyła zaciekawiona tym, co jest zawarte z pismach. Tanatos przytrzymał ją.

[z] Agonia OlimpuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz