[Granica] ROZDZIAŁ 13

510 88 21
                                    

Penelopa odchyliła głowę do tyłu, wciągając głęboki haust ciepłego powietrza, aż kichnęła donośnie, strasząc przechodzącego obok niej psa. Zapięła aż pod samą szyję bluzę, po czym rozejrzała się wokół placu zabaw w poszukiwaniu Etylii. Driada zazwyczaj nie wychodziła zaraz po przybyciu Penelopy, ale nigdy nie czekała aż tak długo.

— Gdzie jesteś? — spytała, spoglądając na godzinę na telefonie; minęło niemal piętnaście minut od jej przyjścia.

Zaniepokojona wstała, podchodząc do dębu, którym opiekowała się driada. Przybliżyła twarz do kory i szepnęła czule:

— Przepraszam za to, co ostatnio powiedziałam. Tak naprawdę czuję się zagubiona, a moc sprawiła mi wiele problemów. Ale nie żałuję, że cię poznałam, wręcz przeciwnie, więc... — Przełknęła ślinę. — Proszę, wyjdź, Etylio.

Kornelia wyszła zza bloku i gwałtownie zatrzymała się. Przymknęła powieki, zrobiła z dłoni daszek i skierowała wzrok prosto na Penelopę, zastanawiając się, co tak naprawdę dziewczyna wyrabia. Stała oparta twarzą o drzewo i gadała do niego, co poważnie zmartwiło Kornelię. Rozejrzała się, sprawdzając, czy nikt z natrętnych sąsiadów nie przechodzi obok, po czym podeszła do Penelopu, zagadując do niej:

— Wiem, że chciałabyś w końcu przeżyć swój pierwszy pocałunek, ale całowanie się z drzewem nie jest dobrym pomysłem.

Penelopa wzdrygnęła się. Złapała się za pierś i wzięła głęboki wdech. Jej źrenice rozszerzyły się, a na ciele pojawiła się gęsia skórka.

— Kurde, wystraszyłaś mnie! — krzyknęła Penelopa. — I skąd to nagle wredne poczucie humoru?

Wzruszyła ramionami.

— Nauczyłam się od ciebie — wyjaśniła krótko. — Ale przechodząc do sedna sprawy: dlaczego wypisałaś się ze szpitala?

Kornelia założyła ręce na piersi i posłała Penelopie przenikliwe spojrzenie, dając jej wyraźnie do zrozumienia, że zamierza czekać, aż dostanie odpowiedź. Penelopa tylko westchnęła. Oparła się plecami o drzewo, w dalszym oczekiwaniu na przybycie Etylii.

— Nie wiem. — Opuściła w bezradności ręce. — Zachowuję się pewnie jak jakaś gówniara z bajeczek dla nastolatek, ale przez cały czas... — Zamilkła. Przetarła dłońmi twarz. Była bliska płaczu. Błądziła wzrokiem po okolicy bez najmniejszego sensu. Czuła się taka zagubiona.

Pomimo milczenia, Kornelia nadal cierpliwie czekała, aż Penelopa zbierze się na odwagę i w końcu będzie zdolna kontynuować.

— Czy kiedykolwiek miałaś wrażenie, że cokolwiek byś nie zrobiła, jakiekolwiek decyzji byś nie podjęła, twoje życie, działania, plany są z góry ustalone? — spytała, kierując wzrok w stronę Kornelii.

Dziewczyna podeszła i również oparła się o dąb.

— Nie lubię planować, bo życie jest nieprzewidywalne — powiedziała powoli Kornelia.

Penelopa zmarszczyła czoło.

— Ty nie lubisz planować? — dopytała, po czym ryknęła śmiechem. — A ja myślałam, że to Pavor umie opowiadać najlepsze bajeczki!

— Haha, bardzo śmieszne. To, że tego nie lubię, nie oznacza jeszcze, że tego nie robię. Muszę planować, by w końcu wspomóc rodziców. A tak przy okazji — odezwała się głośniej — wiesz, że w te wakacje idę na praktyki do banku, w którym pracuje tata? Szef powiedział, że jeśli sprawdzę się, to może po licencjacie zatrudnią mnie w dziale księgowości!

[z] Agonia OlimpuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz