Penelopa oddychała nierówno i ciężko — w przeciwieństwie do dziecka, które niosła na swoich plecach. Czuła na karku zanikający oddech małej i powiększający się jej ciężar. Penelopa traciła siły; nie tylko z powodu zmęczenia biegiem, ale również przez zranioną nogę. Każdy krok kończył się dla niej bolesnym impulsem, który promieniował z rannej kończyny. Powtarzała sobie, że już niedaleko, choć w głębi serca była świadoma, że nie ucieknie tajemniczemu mężczyźnie.
Odwróciła się na chwilę. Nie zauważyła ani nie usłyszała nadchodzącego Erika, ale odniosła wrażenie, że znajduje się kilka kroków za nią.
Skrzywiła się, a po jej policzku spłynęło kilka łez. Ból stawał się nie do zniesienia. Z trudem, ale podjęła decyzję o pozostawieniu dziecka. Wmówiła sobie, że dziewczynka jest już bezpieczna, że to nie jej szukają.
— Proszę zaczekać! — krzyknęła Penelopa, dostrzegając wychodzącą z Żabki kobietę z zakupami.
— Jezus Maria! — Wypuściła dwie siatki, rozrzucając zakupy po chodniku. — Co się stało?
Penelopa, cała brudna i zakrwawiona, przystanęła nad ławką i na nią opuściła nieprzytomną dziewczynkę. Przypadkowa kobieta podbiegła do nich, dotykając policzka dziecka.
— Chryste, co się stało? — powtórzyła pytanie, ale Penelopa nie zareagowała. — Co się stało?! — Kobieta niemal wrzasnęła.
Penelopa podskoczyła w miejscu z przerażenia, łapiąc się dłonią za krwawiące ramię. Wcześniej nie zwróciła na nie uwagi przez niesione na plecach dziecko, lecz teraz zaczęło coraz mocniej dawać o sobie znać.
Spojrzała na kobietę i ze łzami w oczach wyjęczała:
— W okolicy grasuje niebezpieczny morderca, który zabił jej matkę. Ja z nią uciekłam, ale nie mam już sił. Proszę zadzwonić po policję i karetkę.
— Boże. — Złapała się za usta. — Już, już dzwonię. Ty... usiądź...
Kobieta rozejrzała się za torebką, którą w całym zamieszaniu zostawiła przy zakupach. Wzięła ją, jedynie na moment spuszczając z oczu ranne dziewczyny. Penelopa wykorzystała tę szansę. Nie mogła tu zostać chwili dłużej; nie zniosłaby, gdyby kolejny raz naraziła niewinne osoby.
Kuśtykając, odeszła w miarę szybko, ignorując wołania kobiety, która zdecydowała się ostatecznie zostać przy dziecku — i za to Penelopa była jej wdzięczna. Sama zacisnęła mocno zęby, próbując wmówić sobie, że nic jej nie boli. Jednak z rany na ramieniu krew zaczęła się coraz mocniej sączyć. Prowadząca do niej ścieżka z krwi stała się widoczniejsza. On mnie znajdzie, pomyślała, zaciskając powieki. Pozostała tylko nikła nadzieja na to, że Lamia zatrzymała go wystarczająco długo, by dać szansę Penelopie na dotarcie na drugą stronę ulicy, gdzie tłum ukryłby ją.
— Stój! — rozległ się krzyk.
Odwróciła się.
Erik biegł ku niej z prędkością, która nie mogła należeć do człowieka. Przedzierał się przez krzaki na skróty, aż wskoczył na dach garażu i wylądował tuż przed przestraszoną Penelopą. Dłużej już nie uciekła. Zdała sobie sprawę, że w tej sytuacji nie ma szans ani na ucieczkę, ani na wygraną w walce.
— Proszę, uspokój się — powiedział ciepłym, niemal kojącym głosem.
Penelopa niemal dała się nabrać na jego sztuczki. Znała ten czarujący uśmieszek, który przypominał jej o napotkanym dawniej Narcyzie. Cofnęła się nieznacznie. Za nią znajdowało się niewielkie podwyższenie. Liczyła, że jeśli na nie upadnie i kopnie Erika, zdoła zyskać czas i ukryć się.
CZYTASZ
[z] Agonia Olimpu
Fantasy1. Granica Olimpu [zakończone] "Sztylet, zdolny zabić bogów, zostaje skradziony, Ares morduje Zapomnianą Boginię, a Granica Olimpu staje się niestabilna. Jedynie Penelopa ze swym naznaczeniem jest zdolna naprawić zniszczoną równowagę. Jednak sama dz...