[Echo] ROZDZIAŁ 39

30 8 0
                                    

DANIEL

Czekał go los gorszy niż sama śmierć...

Daniel nie wiedział, czy podobne słowa padły z czyichś ust, czy może sam dopowiedział sobie resztę historii, gdy zaczął błądzić wśród otaczających go zmarłych. Nienawiść wylewała się z ich dusz, oblepiając go jakby pyłkami chaosu, który wirował wokół świata zmarłych.

Daniel dusił się.

Przepchnął jakąś kobietę na bok, lecz zaraz przyszła kolejna, gryząc go w nadgarstek. Dziecko kopnęło w piszczel. Z bólu skulił się i załkał. Tłum mężczyzn napadł na niego, oblewając go gradem pięści i stóp, które padały na wszystkie części jego ciała. Miał tylko zanieść Hadesowi wiadomość, a potem spotkać ojca. O niczym innym marzył. Nikogo nie chciał skrzywdzić, więc za jakie grzechy kazano mu tak cierpieć?

Wydał z siebie głuchy krzyk. Zmarli zaśmiali się z jego cierpienia i kontynuowali mękę. Ktoś szarpnął go za włosy, ciągnąc przez błotnistą ścieżkę, aż do łodzi Charona. Przewoźnik splunął prosto na jego twarz obrzydliwą flegmą. Nawet nie mógł jej zetrzeć. Ręce opadły bezwładnie, a siły ulotniły się wraz z ostatnim zabiciem serca.

—Pseplasam— wyjęczał niewyraźnie. Splunął krwią, która zaległa mu w ustach.

Charon pokręcił głową z zawodu.

— Żałosne — oparł, po czym wskazał wiosłem na wolne miejsce przy łodzi.

Tłum podniósł Daniela wysoko nad swoimi głowami i zaczął nieść ku wodzie. Utopią mnie, pomyślał, a potem uśmiechnął się ze szczęścia. Toń wody wydawała się spokojniejsza od tego przeklętego miejsca i od kary, którą zapewnie szykował dla niego Hades.

Jednak zmarli nie zaprowadzili go ku wodzie. Wrzucili Daniela na środek łodzi Charona, gdy ta odpłynęła z brzegu.

Podniósł się i rozejrzał. Przedsionek Hadesu oddalał się. Zmarli wołali ku niemu, rzucali przekleństwami i błotem, ale z czasem i one nie mogły go dosięgnąć. Błoga, wyczekiwana cisza zastąpiła męczący hałas, dając ukojenie, którego Daniel tak mocno teraz pragnął.

Rozłożył się wygodnie na łodzi i westchnął z ulgą.

— Naprawdę myślisz, że zabieram cię na drugi brzeg? — parsknął Charon, a potem zaśmiał się donośnie, łapiąc za brzuch. — Jesteś jeszcze głupszy niż Syzyf. Przynajmniej tamten sobie pożył w świecie żywych, a ty? Nawet nie umiałeś jednego dnia porządnie przeżyć!

— Ja...— zaczął, ale urwał, gdy jęki potępionych dusz okrążyły łódź.

Jedne za drugimi wędrowały wokół Daniela, okalając jego ciało chłodem śmierci. Zadrżał. Chwycił się od spodu za ławeczkę i wziął kilka głębokich wdechów. Wszystkie mięśnie spiął, lecz z każdą sekundą spędzoną na wodzie robiło mu się coraz chłodniej.

Charon zadrżał nagle, gdy zaczęli zbliżać się do znajdującej się pośrodku rzeki wysepki.

— Mój pan nigdy nie jest litościwy —wycedził przez zęby i zaraz dodał: — Nawet mi nie dał choćby jednego dnia wolnego od tego całego przewożenia.

— I tak mało kto korzysta z tych usług — mruknął pod nosem.

— Słucham?

—Nie, nic... — odparł szybko.

— Uważaj, co mówisz. Zmarli słuchają. — Wskazał palcem na latające wokół dusze. — A każda z nich z przyjemnością szepnie słówko na twój temat naszemu najwspanialszemu władcy.

[z] Agonia OlimpuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz