[Granica] ROZDZIAŁ 2

1.1K 173 133
                                    

Penelopa uderzyła pięścią o blat stołu. Notatki zrzuciła na łóżko, nie mając sił, by się nimi zająć. Wiedziała, że nie powinna tak bardzo przejmować się śmiercią obecnego człowieka. Jednakże wyrzuty sumienia chodziły za nią i nie oczekiwała, że odejdą prędko.

Spojrzała na godzinę — miała jeszcze trochę czasu do spotkania z Pavorem. Zastanawiała się, czy nie podejść pod plac zabaw i tam nie wypocząć, ale pogoda nie sprzyjała temu.

Drzwi od jej pokoju otworzyły się z impetem.

Przerażona chwyciła stojącą obok niej lampkę i wycelowała nią w stronę wejścia, wstając.

Zaniemówiła.

Przedmiot wyleciał z jej rąk i roztrzaskał się o podłogę. Serce zaczęło bić jak szalone, a myśli ogarnęła zazdrość i zachwyt. Piękno, jakie ujrzała, odebrało jej zdrowy rozsądek.

Afrodyta, pani piękna i miłości, uśmiechnęła się ciepło. Penelopa zadrżała, nie wierząc, że ktoś może posiadać tak przepiękny uśmiech. Bogini weszła do pomieszczenia w lekkich podskokach, zostawiając pod swymi stopami drobne kwiatki i trawę. Dwa gołębie, siedzące na jej ramieniu, zagruchotały. Afrodyta dała im usiąść na długich palcach. Ominęła Penelopę i położyła towarzyszy na monitorze.

Afrodyta rozejrzała się. Na jej twarzy pojawiło się rozczarowanie. Stawiając delikatne kroki, jakby szła po puchu, podeszła do szafy. Rozsiała na niej mech i kwiaty. Wyrośnięty pąk róży pochwyciła, rozkoszując się jego słodkim zapachem. Roślina rozkwitła w jej dłoni.

— Nie sądzisz, że teraz twój pokój jest piękniejszy? — spytała powabnym głosem.

Okręciła się, a wraz z nią złota przepaska, która sprawiała, że serca stawały się uległe. A serce Penelopy zostało skradzione w pełni. Kochała te złote, bujne włosy opadające na plecy bogini. Jej obfite, ponętne ciało, w które pragnęła się wtulić i nigdy więcej nie wypuszczać. Kochała. Kochała Afrodytę. I nie umiała jej nie kochać.

— Ja... — Głos ugrzązł Penelopie w gardle.

— Witaj, kochana! — powiedziała ciepło Afrodyta. — Mój powóz zostawiłam w przed komnatą obok. Rozkazałam gołębiom czekać, ale nie umiałam zostawić tej dwójki. — Wskazała na zwierzęta siedzące na komputerze.

Penelopa nadal milczała.

— Afrodyta. — Wskazała na siebie, po czym położyła gładką dłoń na policzku Penelopy.

— Afrodyta — powtórzyła. — Witaj, to znaczy...

Pełne, bladoróżowe usta znalazły się niemal przed Penelopą. Były tak blisko. Wystarczyło stanąć na palcach i zanurzyć się w słodkich pocałunkach królowej miłości.

Rumieńce przykryły twarz Penelopy.

— Co tu robisz, o pani? — wydukała w końcu, unikając wzroku bogini.

Spoglądanie na bogów z daleka nie mogło się równać ze stanięciem przed nim samym. Dziewczyna czuła blask bijący z kobiety, który wydawał się przenikać jej ciało. Najskrytsze myśli nie mogły się uchować przed mocą pani miłości, a w szczególności przed jej magiczną przepaską — piękną i przerażającą zarazem. Podpowiadała, kusiła i nie uznawała sprzeciwu; nawet samych bogów.

— To nasze pierwsze spotkanie — odezwała się Afrodyta, ale zaraz zagościł smutek. — Ja sama nie rozumiem, czym się kierowałam, wybierając się do ciebie, Penelopo. Wydaje mi się, że miałam, jak wy to nazywacie, „wątpliwości". W końcu dla dobra pewnej osoby zdecydowałam się przyjść i cię ostrzec. Moje gołębie przynosiły mi wiadomości o zapowiedziach śmierci Zapomnianej Bogini, ale nie sądziłam, że nastąpi to tak szybko...

[z] Agonia OlimpuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz