Lamia zawinęła ogon na końcu, postukując nim o twarde podłoże. Kraniec zagrzechotał, a jej policzki spowiły dziewicze rumieńce. Ukryła zawstydzoną twarz między dłońmi. Poruszyła palcem. Kości zastrzykały. Zagrała melodię jeszcze raz, zbliżając się pod samo ucho Kornelii, by ona też posłuchała tej piosenki. Ten dźwięk odbijał się i odbijał niekończącym echem w jej głowie. Choć ból zabierał resztki sił, paraliżując całe ciało, to ten pozornie zwyczajny odgłos przerażał bardziej.
Kręgosłup krzyknął, powracając na dawne miejsce. Lamia gwałtownie przekręciła szyję, z zaciekawieniem przyglądając się zrastającym kręgom. Palcem wskazującym przejechała po odsłoniętej kości, uśmiechając się, jak gdyby ujrzała leżący na stole zapakowany prezent. Tylko dla niej, ale wciąż nieznany.
— Przepraszam. — Znalazła się tuż przed Kornelią. — Myślałam, że nic nie znaczysz, ale myliłam się. Bo czy słodka dziewczyna może tak ślicznie się zrastać? Tylko dla mnie...
Wystawiła język, przejeżdżając nim po zakrwawionej szyi Kornelią. Przez cały ogon przeszły przyjemne dreszcze. Prawdziwa rozkosz spłynęła po gardle, docierając do złaknionego żołądka. Wzięła głęboki wdech, wypinając przed siebie pierś.
— Przepyszna. — Zatrzymała się w bezruchu. — Słodka, pyszna dziewczynka. Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Można łamać, kroić, dzielić, a ona i tak złoży się na nowy — stwierdziła łagodny, ciepłym głosem, z którego płynęła czysta niewinność. — Perfekcyjna.
Kornelia walnęła pięścią o własne udo, nie mogąc znieść monologu Lamii. Każde jej słowa przebijały ją na wskroś. A świadomość, że wkrótce Lamia spełni swe obietnice, doprowadzały do granic rozpaczy.
Nie mogła płakać; krzyknąć w błaganiu o ratunek czy ostrzec Penelopę. Nie myślała nawet o poruszeniu głupim palcem. Nie teraz...
Lamia złapała za jej dłoń, przyglądając się opuchniętym, białym palcom z wymalowującym się w oczach głodem. Oblizała wargi z resztek krwi, biorąc głęboki wdech za wdechem, aby na końcu zasapać się, trzymając palec tuż przy własnych ustach.
— Smacznego.
— N...Nie — wydusiła z siebie Kornelia resztkami sił, które jej pozostały.
Konie Heliosa uderzyły kopytami o rydwan. Bóg zahamował, zatrzymując dzień na kilka sekund.
Lamia wgryzła się aż po same więzadła, zębami wyrywając palec z dłoni. Zagryzła go. Chrzęst kości rozległ się w jej ustach, gdy ostrożnie przeżuwała pokarm, uważając, by nie stępić zbytnio zębów. Przechyliła głowę na prawy bok, przymykając oko. Krew z szyi smakowała o wiele lepiej. Była bardziej soczysta i słodka, a palec? Wydawał się już dawno martwi, pozbawiony walorów smakowych, którymi cieszył się za życia.
— Zadziwiające — stwierdziła, zamyślając się na moment.
Kornelia zawiesiła głowę w powietrzu, pozostawiając z siebie jedynie pustą skorupę. Ręka opadła bezwładnie.
Kość zagrzechotala w ustach Lamii. Kobieta przekrzywiła twarz, mlaskając. Wbiła paznokieć między zęby, grzebiąc nim w przestrzeni, którą zajmował niechciany kawałek.
— Jest.
Wyjęła kosteczkę, odrzucając ją gdzieś w krzaki. Z wygryzionego palca wyrosła cienka skórka. Lamia zwinęła ją, z fascynacją przyglądając się regenerującym się naczynkom. Kolejne kropelki krwi pojawiały się, kumulując w skórzanym zawiniątku. Palec powrócił na miejsce.
Lamia posmutniała. Odgarnęła włosy Kornelii, przyglądając się odciętemu przez Erika uchu. Ono nie odrosło. Dlaczego? — jedno pytanie pojawiło się w myślach kobiety, całkowicie odbierając jej wszelkie pragnienia zjedzenia dziewczyny i pobiegnięciu za Penelopą.
CZYTASZ
[z] Agonia Olimpu
Fantasi1. Granica Olimpu [zakończone] "Sztylet, zdolny zabić bogów, zostaje skradziony, Ares morduje Zapomnianą Boginię, a Granica Olimpu staje się niestabilna. Jedynie Penelopa ze swym naznaczeniem jest zdolna naprawić zniszczoną równowagę. Jednak sama dz...