[Echo] ROZDZIAŁ 21

37 10 2
                                    

Raz za razem cofała się w czasie, przeżywała kolejne cykle, gdy miało miejsce coś, czego się nie spodziewała. Najpierw wyobrażenie własnej śmierci, potem pierwsze spotkanie z Tanatosem, śmierć Daniela, okrutniejsza śmierć Daniela, kolejny atak, pocałunek z Tanatosem... Każde wspomnienie jakby na nowo ożyło, jakby na nowo je przeżywała.

W jej nozdrza uderzył zapach siarki. Bulgotanie rozniosło się wokół echem. Jej stopy znalazły się na miękkiej i przyjemnej dotyku powierzchni. Otworzyła oczy. Znajdowała się w Hadesie, w komnacie mitów, gdzie kilka papirusów wciąż leżało wśród czarnych dalii. Zebrała wszystkie i zaczęła układać na miejsca.

Drzwi się nie pojawiły. Jeszcze nie teraz.

Kornelia wróciła na środek placu, gdzie na kamiennych pulpitach leżały kolejne zwitki papieru. Delikatnie musnęła powierzchnię „Mitu o Penelopie". Kusiło ją. Kusiło niebywale, by choćby na moment rozwinąć papirus i zajrzeć do środka. Znała pokrótce też mit, ale wciąż brakowało szczegółów; brakowały prawdy i tego, co tak naprawdę stało z Penelopą.

Nie powinna niczego dotykać.

Nie chodziło tylko o prośbę Tanatosa, ale również o jej własne przeczucia. Zajrzyj, szeptały myśli. Zignorowała je. Zeszła ze schodów i stanęła wśród dalii, zrywając dwa kwiaty. Usiadła na suchej, chłodnej trawie, a potem się położyła. Mity czy poszukiwanie prawdy stało się nieważne. Po raz pierwszy, odkąd obudziła się jako duch, zaznała prawdziwego odpoczynku. Podziemny wiatr poruszył trawą, roznosząc kojący szelest wśród jezior podziemia. Gdzieś niedaleko zarechotała żaba, a Cerber zawył, zapewne zagryzając uciekającego z Hadesu zmarłego.

Przymknęła oczy i oddała się spokojowi — innemu niż ten, który zaznała do tej pory. Tutaj nie było ignorancji i traktowania jej jak powietrze, bo wysepka należała tylko do niej. Nikt nie krzyknie, aby oddać złotówkę. Nikt nie wystraszy się wyglądem. Nikt nie przejdzie obojętnie. Bo nie było już nikogo.

Uśmiechnęła się i wzięła głęboki, pełen ulgi wdech, który napełnił płuca ciężkim, otępiającym powietrzem. Radość trwała krótko, zdecydowanie za krótko. W jednej chwili aura szczęścia zgasła, a uczucie samotności znów ogarnęło serce. Zdała sobie sprawę, że ta cisza przytłacza ją. Nawet jeśli dla ludzi jest tylko duchem, słyszy ich i obserwuje. Teraz była sama.

Usiadła i przyciągnęła kolana do piersi. Spod sukienki wypadł podarowany od Hadesa granat. Przetarła fragmentem sukni gładką powierzchnię i odłożyła na bok, wśród dalii.

Nie rób tego, krzyknęły myśli, lecz Kornelia odgoniła je. Zabierz granat. Nie odchodź. Zostań.

Zasłoniła uszy, a myśli wyciszyła, kiedy skierowała się na podwyższenie. Nie nadszedł czas, by poznać prawdę. Jednak Kornelia wiedziała, że prawda sama nie przyjdzie. Nie objawi się, gdy wybije odpowiednia godzina.

Złapała „Mit o Penelopie" i zwinęła papier w cieńszy rulon. Schowała go pod sukienkę, równocześnie przymykając powieki. Pomyślała o Kaziu i Radku, jedynym osobach, które tak dobrze znały Hades, a które swobodnie z nią rozmawiały.

— O! — rozległ się krzyk. — Czy to nie nasza panienka? — rozpoznała głos, bezsprzecznie należał do Radka.

— Na te cholerne ciemności, faktycznie! — zdziwił się Kazio. — A czemu uciekłaś, gdy...

— A może wiesz? To ona wciąż nie może tu zostać? — przerwał.

Kornelia otworzyła oczy.

— Mogę się przysiąść? — spytała.

— Nawet ogrzaliśmy dla panienki miejsce! — zażartował Radek, niepewnie przesuwając się bliżej ogniska.

[z] Agonia OlimpuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz