Mężczyzna wyskoczył z domu jak porażony. Od razu zauważył leżącą na chodniku Penelopę. Zeskoczył ze schodów i złapał za wyciągnięte dłonie Penelopy, przyciągając ją do siebie. Tylko jeden raz spojrzał na dotąd nieznaną mu istotę, której oczy zalane były czystą czerwienią, przebijającą się nawet przez fioletowy dym. Maleństwo płakało, trzęsąc się.
To była szansa.
Pavor wziął Penelopę na ręce i szybko zaniósł do środka. Położył dziewczynę przy szafce na buty i powiedział:
— Już nic ci nie grozi. Zaraz wrócę — obiecał.
Kiwnęła, drżąc.
Pavor uznał, że nie ma czasu do stracenia, dlatego skierował się w stronę wyjścia, gdy Penelopa krzyknęła:
— Czekaj, a broń?!
Pavor zdążył zniknąć za drzwiami, nie słysząc jej wołania. Wściekła rozejrzała się po pomieszczeniu, mając nadzieję, że jakakolwiek broń będzie leżała obok niej; niczego nie znalazła. Przytrzymała się szafki i wstała, próbując zignorować cały ból, który promieniał z ud i brzucha. Nie miała czasu na skupianie się na własnym ciele. Przegrana Pavora była równoznaczna z jej śmiercią. Dlatego zacisnęła mocno zęby i weszła do pokoju, w którym mężczyzna trzymał swój ukochany miecz.
***
Pavor wyszedł z domu, tak szybko jak do niego wcześniej wszedł. Nie miał czasu na szukanie broni czy słuchanie uwag Penelopy. Musiał pozbyć się dziecka natychmiast i za wszelką cenę.
— Pavor — usłyszał dziecięcy, dławiący się głos.
Mężczyzna przystanął na schodach i spojrzał na ciemną materię otaczającą niemowlę, która próbowała przybrać jednolity kształt. Szukała własnego wyglądu i sposobu na pokonanie przeciwnika, ale każda forma zmieniała się w obrzydliwszą i godną pożałowania kreaturę.
— Czego chcesz?! — wrzasnął Pavor, by podejść niezauważony i zaatakować.
— Ja... Szukać... Pavor... — powiedziała niewyraźnie, dusząc się przy każdym wypowiadanym przez siebie słowie.
— To dlaczego zaatakowałeś tę dziewczynę?
Zszedł na chodnik. Dzieliło go tylko kilka kroków od kreatury.
— Ja... Nie... Mówić... Ty... Iść... Mną...
— Nie pójdę z tobą, na Zeusa! — oświadczył dumnie.
Poczuł mrowienie w sercu, a umysł zalały wspomnienia z dawnych czasów. Walczył przez tysiące lat, biorąc udział w bitwach, o których pamięć już dawno przeminęła. Ciął przeciwników, wspierając tych, którzy ruszali w bój z jego symbolem wyrzeźbionym na tarczy. Dziś pojawiła się okazja, by znów zaznać smaku krwi.
Nie wiem, kim jesteś, pomyślał, lecz rozszarpię twe ciało, a gdy będziesz się wił po otchłaniach Tartaru, me imię będzie torturować cię aż po sam kres istnienia. Dreszcze ekscytacji przemknęły przez niego, a szaleńczy uśmiech przykrył twarz.
Pobiegł.
Stara blizna otworzyła się. Krew zaczęła spływać po policzku. Skapywała na chodnik, tworząc czerwoną ścieżkę, po której przeszedł mężczyzna.
Dziecko zauważyło. W szaleństwie rzuciło mocą we wszystkie strony. Energia rozproszyła się po całym podwórku i sześć wężowych ogonów uformowało się z resztek mocy. Kula z fioletowej materii otoczyła niemowlę — swego pana.
CZYTASZ
[z] Agonia Olimpu
Fantasy1. Granica Olimpu [zakończone] "Sztylet, zdolny zabić bogów, zostaje skradziony, Ares morduje Zapomnianą Boginię, a Granica Olimpu staje się niestabilna. Jedynie Penelopa ze swym naznaczeniem jest zdolna naprawić zniszczoną równowagę. Jednak sama dz...