[Echo] ROZDZIAŁ 13

66 11 0
                                    

Ogarnęła ją całkowita bezsilność.

Bezwładnie opuściła dłoń, pozwalając, by trzymane pióro wysunęło się spod jej palców i popłynęło wraz z wiatrem, który przedostał przez otwarte drzwi. Pragnęła sięgnąć po nie, ostatni raz złapać i powiedzieć, że nie należy do tego świata, lecz wtedy zamarła. Zdała sobie sprawę, że pióro nie wysłucha jej. Opadnie, a potem znów pogna wraz z Zefirem, by powrócić do skrzydeł Tanatosa. Poddaj się, podpowiedział cichy szept w jej głowie, zabierając ze sobą resztki nadziei.

Owinięty wokół palca pierścień z włosów się rozwinął. Zacisnęła dłoń, nie pozwalając uciec także i jemu. Poprawiła kosmyk, ale nie dołożyła kolejnego włosa. To nie miało sensu. Kolejne cykle pojawiały się, podążała zgodnie z wolą przypadku albo przeznaczenia; trudno było określić, kto ponosi winę za jej obecność w świecie żywych. Nawet spotkała Tanatosa. Nie, nie zamierzała dłużej pełnić roli marionetki bogów. Uznała, że jeśli oni nie wyrażają zgody na powrót do Hadesu, sama znajdzie drogę.

Wciąż pamiętała słowa Litai. Śmierć jest wszędzie, więc rozejrzyj się, a szybko ją znajdziesz, powtórzyła dokładne jej słowa w myślach, równocześnie krocząc ku Danielowi, który kończył oglądać film.

— Zginiesz — szepnęła cichym i złowieszczym tonem, życząc chłopakowi, by przerażony, z krzykiem na ustach wybiegł i nigdy więcej nie wrócił do mieszkania. — Zginiesz — powtórzyła głośniej.

Poprawił się na krześle, oglądając szybko przez ramię. Nie dostrzegł jej. Kontynuował oglądanie filmu, lecz wydawało się, że zaczął wyczuwać jej obecność. Zrobił się niespokojny, ręka drżała mu, a głowa powstrzymywała, by nie odwrócić i nie spojrzeć na to, co zbliża się ku niemu.

Kornelia stanęła w miejscu. Uśmiechnęła, wyobrażając sobie swój wygląd w tym momencie; dwa uśmiechy rysujące się na ciele — jeden na twarzy, drugi na szyi.

— Odwróć się — rozkazała.

Daniel drgnął, ale powstrzymał się od reakcji na jej słowa.

— Odwróć się! — nacisnęła na niego mocniej. — Nie z mojej ręki, ale z innej zginiesz. Pamiętaj, ostrzegałam.

Pióro przygnało do pomieszczenia, upadając na klawiaturę, tuż przy palcu wskazującym Daniela. Dotknął czarnego puchu, gdy słowo „Tanatos" wypłynęło z jego ust cichym, prawie bezgłośnym szeptem. Serce zadudniło w piersi Kornelii ze strachu, a nogi zaniosły ją poza mieszkanie, krzycząc, że nie może zostać w nim ani chwili dłużej. Nie wiedziała dlaczego, ale usłuchała własnego ciała, wierząc, że tak będzie dla niej najlepiej.

Pióro złapała i przycisnęła do pięści. Obiecała sobie, że teraz już go nie wypuści.

Wyszła przed blok i odetchnęła ciężkim powietrzem. Nefele zebrała włosy i załkała, barwiąc ciemnymi łzami jedną chmurę, którą pozostawiła nad Lublinem. Męska ręka wyłoniła się z niebios. Zamachnęła się, pozwalając, by pot zsunął się z włosków i spłynął na miasto rzęsistym deszczem. Krople przemknęły przez Kornelię, stukając o ławkę, w środku której stała.

Z oddali rozległ się warkot silnika.

Nagle samochód podjechał pod sam blok z piskiem opon. Ktoś wysiadł ze środka. Deszcz przysłonił jej cały widok, sprawiając, że nie rozpoznała biegnącej ku niej postaci. Dopiero gdy znalazła się wystarczająco blisko niej, poznała, że to Bożena. Kobieta jednak przebiegła obok, choćby raz nie oglądając się w stronę Kornelii. Woda spływała po twarzy pani detektyw, nie zdążyła nawet otworzyć parasolki czy wziąć teczki, by uchronić się przed deszczem.

[z] Agonia OlimpuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz