[Granica] ROZDZIAŁ 30

372 53 16
                                    

Pavor otworzył oczy. Podniósł się i rozejrzał po salonie. Znajdował się we własnym domu. Zmarszczył czoło, po czym przymknął powieki, kilka razy szczypiąc się w policzki. Kiedy znowu spojrzał przed siebie, widok nie zmienił się. Wciąż przebywał w miejscu, który przypominało mu ziemski dom.

Ustawione pod ścianą kasety zsunęły się, z hukiem upadając na jedną kupkę w niemal tym samym momencie. W telewizorze zaszumiało. Wyjął z odtwarzacza oglądaną kasetę, której taśma doszła do końca. Rzucił ją gdzieś na łóżko. Ołówek do przewijania leżał na stole. Wybiegł na korytarz, rzucając się wiszące lustro. Ślad po obciętym na twarzy płacie skóry wciąż tam widniał; zagojony, ale nadal czerwony i ropiejący na krawędziach.

Co się stało?, zapytał w myślach. Wydarzenia z Olimpu nie mogły być tylko złym snem.

Chwycił za kurtkę i w ciapach wybiegł z domu tylnym wyjściem. Nieprzyjemny zapach uderzył w jego nozdrza. Przytkał sobie nos, wyskakując zza ściany. Potknął się o wystającą kostkę, upadając kolami o chodnik. Zasyczał. Skóra starła się aż do krwi, piekąc za każdym, mniej ostrożnym ruchem. Zamrugał kilka razy. Zaskoczyło go to. Wcześniej raczej nie zdarzyło się, by zwrócił uwagę na tak banalne obrażenie.

Pokręcił głową, przypominając sobie, że nie ma na to czasu. Podniósł się, zahaczając szyją o policyjną taśmę ostrzegawczą. Wyplątał się z niej i zamarł. Co tu robiła taka taśma? Na kasetach wiele razy widział sceny z miejsc zbrodni, ale dlaczego właśnie przed jego domem? Obrócił się i spojrzał na chodnik — widniała na nim duża plama z krwi, z pozostającym na środku pustym śladem. Kształtem przypominał człowieka. Zmarszczył brwi i obiegł zakrwawione miejsce, zdzierając po drodze kilka taśm. Wyszedł za bramę i popędził prosto do mieszkania Penelopy jej ojca, przy którym znalazł się piętnaście minut później.

Zdyszany stanął przy domofonie. Nacisnął na dzwonek i zaczął czekać. Starsza kobiet spojrzała na niego podejrzliwie. Poprawiła moherowy beret, przyciągając małego pieska do siebie. Kiedy Pavor obrócił się w jej kierunku, udała, że nie zwraca na niego uwagi. Jeszcze raz zadzwonił.

— Słucham — rozległ się głos w domofonie.

— Dzień dobry, Pavor, mogę wejść — powiedział na jednym wydechu.

Zabzyczało, a drzwi otworzyły się. Wszedł do środka, a potem wbiegł na schody, ostatni raz rzucając przenikliwe spojrzenie kobiecie, która właśnie wyjęła telefon komórkowy. Machnął na nią ręką.

— Gdzie jest moja córka? — spytał Dariusz, wychodząc przed próg mieszkania.

— A więc jednak jej tutaj nie ma — odparł Pavor, przepychając się obok ojca Penelopy, by na własną rękę sprawdzić, czy mówi prawdę. Dziewczyny nie było w środku.

— Gdzie jest moja córka? — powtórzył pytanie przez łzy.

Chwycił Pavora za kurtkę, przyciągając do siebie.

— Gdzie jest moja córka?

— Penelopa jest... — nie dokończył. — Co?

Odsunął się od ojca Penelopy, uderzając w zamknięte drzwi. Złapał się za głowę. Jego źrenice poszerzyły się, a oddech przyspieszył.

— Co się stało mojemu dziecku? Błagam, powiedz mi! Obiecałeś mi ją chronić.

Twarz Dariusza zalała się czerwienią. Chwycił Pavora za ramiona i potrząsnął nimi — ten jednak nie zareagował. Pobłądził wzrokiem po podłodze, lecz zaraz przymknął powieki, czując, że coś mokrego pojawiło mu się na twarzy. Sięgnął dłonią i zmazał płynące z oczu łzy.

[z] Agonia OlimpuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz