[Granica] ROZDZIAŁ 10

541 93 32
                                    

Kornelia ścisnęła usta w wąską linijkę, przeszukując wokół pokoju. Nagle posłała Penelopie ciepły uśmiech.

— To też ta cała „Granica Olimpu" czy może jednak powinnam zadzwonić po pomoc? — spytała z nutką sarkazmu w głosie.

— Oj, weź! — błagała zrezygnowana Penelopa, rozkładając ręce. — Co jest?

Wyjęła z szafki plaster i przykleiła go na zraniony palec.

— Przepraszam. — Kornelia zakaszlała, próbując się powstrzymać od wybuchnięcia śmiechem. — Wybacz, ale... — Odchrząknęła. — Czy przypadkiem pęknięcia nie powinnam już zauważyć?

Penelopa nie chciała dać po siebie tego pokazać, ale naprawdę zmartwiło ją pytanie Kornelii. Świat mitologiczny krył się przed światem ludzkim, ale to nie oznaczało, że te mniejsze zniszczenia powodowane przez niego nie były widoczne.

Przymrużyła oczy, licząc, że to faktycznie może zmęczenie i stres. Jednak nic się nie zmieniło. Pęknięcie istniało w tym samym punkcie, w którym wcześniej je zastała.

— Nie wiem — powiedziała zaniepokojona swoim stanem Penelopa, nie znajdując sensownego wyjaśnienia. — Może faktycznie wariuję?

— Albo ktoś chce doprowadzić cię do takiego stanu? — pocieszyła Kornelia, kładąc dłoń na ramieniu Penelopy. — Chodź — machnęła ręką — lepiej wracajmy do pokoju.

W tym samym czasie ktoś przekręcił kluczyki w zamku od drzwi wejściowych. Dziewczyny wzdrygnęły się i z niepokojem równocześnie spojrzały w stronę przedpokoju.

— Cześć, dziewczyny! — krzyknął Dariusz Rosiński, wchodząc do mieszkania.

Odetchnęły z ulgą, widząc mężczyznę obładowanego kilkoma siatkami z zakupami. Dariusz spojrzał na zdziwione dziewczyny z uwielbieniem, po czym donośnie sapnął i położył pakunki przy pufie.

— Jesteście dla mnie wybawieniem! — rzekł uradowany. — Czy pomożecie mi to wszystko wypakować? Promocja w Stokrotce, a ja akurat trafiłem na wszystko, co chciałem kupić — oświadczył dumnie, pusząc się jak paw. —A przy okazji Kornelio, nie potrzebny wam filtr do wody? Akurat był po dziesięć złotych, takiej promocji nie dało się przegapić.

Dziewczyny nadal milczały.

Dariusz zdjął niewygodne buty po całym dniu męczącej pracy. Wyciągnął się, wypinając zaokrąglony brzuszek. Czapkę powiesił tuż obok kurtki, którą od samego miejsca parkingowego niósł pod pachą. Był zmęczony. Marzył o położeniu się do wygodnego łóżka i przespaniu przynajmniej godzinki. Przetarł oczy. Od samego rana nie zdejmował okularów, których nie zmienił nawet po tym, jak pogorszył mu się wzrok. Nic już nie widział.

Podrapał się po pojawiającej się łysince na samym środku głowy, zastanawiając się, dlaczego dziewczyny nic nie odpowiadają. Przeszedł się kawałek, czując delikatne swędzenie w nogach. Przykucnął i wyrwał muskający go kwiat.

— A co to ma być? — zapytał, gdy ujrzał korytarz wypełniony roślinami. — Penelopa, co się stało?

— Powiedziałam Kornelii prawdę — przyznała Penelopa. — A to — wskazała na kwiatostan — pozostałość po pewnej wizycie...

Na jego okrągłej twarzy pojawił się ciepły, przyjazny uśmiech, całkowite przeciwieństwo grobowej miny, z którą zawsze wracał z pracy. Kochał być radosnym, ale „śmierć to pieniądz, a jeśli chodzi o pieniądze to trzeba się poświęcać" — powiadał, gdy ktoś interesował się jego życiem zawodowym.

[z] Agonia OlimpuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz