Zerwał się gwałtowny wiatr. Ognisko zgasło, a przenikająca zewsząd ciemność otoczyła jaskinię. Trzepot skrzydeł zaszumiał w uszach Kornelii. Obróciła się, lecz zanim zdążyła choćby mrugnąć, poderwała się do góry. Pęd powietrza porwał ze sobą jej włosy, rozwierzgają je we wszystkie strony. Zamknęła oczy. Pył, drobinki kurzu wdarły się pod powieki i podrażniły gałki. Łzy znów zebrały się w kącikach oczu.
— Coś się stało? — spytał głos, od którego dostała dreszczy. Był chłodny i suchy, nie wyrażał najmniejszych emocji. Właśnie dlatego od razu go poznała.
— Nie.
Przetarła oczy, po czym wtuliła się mocniej w szczupłą pierś Tanatosa.
— A więc jednak cię znalazłam — kontynuowała, gdy znów, tak jak kiedyś, lecieli nad krainą Hadesu.
— A szukałaś mnie?
Znowu poczuła ten chłód, jakby nie cieszył się z jej obecności.
— Tak.
— To dlaczego znalazłaś się przy strażnikach?
Nie złościł się, co jeszcze bardziej ją zmartwiło. Nie zaprzeczała, zapewne chciała znaleźć się przy Radku i Kaziu, by jeszcze raz zaznać trochę radości. Denerwowali ją, ale i rozbawiali. Oni jedynie jeszcze traktowali jako człowieka, nie ducha, nie zmarłą.
— Nie przeproszę — odparła nagle. — Po prostu chciałam gdzieś przeczekać jeden cykl. Poza tym chyba obiecałam ci spotkanie.
— I tylko tyle?
— Tylko tyle — potwierdziła, choć pragnęła powiedzieć coś innego.
Nie rozumiała jej. Pasji czy miłości, którą darzyła Tanatosa. Tak silna wcześniej, teraz bladła, jakby zanikała z każdym kolejnym cyklem. Widziała go inaczej. A stało się tak chwilę po tym, jak sięgnęła do drzwi.
— Drzwi są nadal zamknięte — nie zapytał, stwierdził.
— Czy spodziewałeś się czegoś innego?
Pokręcił głową.
— Wiedziałeś. — Poluzowała uścisk. — Zmusiłeś mnie do spotkania.
— Kocham cię, Kornelio — wyznał jeszcze raz. — I nie chcę cię stracić.
— Powtarzasz to i powtarzasz, ale ile dla ciebie to znaczy?
— Wszystko, Kornelio — zwrócił się bezpośrednio do niej, gdy wylądowali na skarpie.
Postawiła stopy na zeschniętej trawie i spojrzała w dół, w głąb wody, na której unosił się czarny płyn. Czarny albo wystarczająco ciemny, by przypominać kolor piór Tanatosa. Nie wiedziała, czym był. Zdawała sobie tylko sprawę, że znajduje się daleko od komnaty mitów i od drzwi, które powinna teraz otwierać.
Obróciła się w stronę Tanatosa. Odwrócił wzrok, jakby za wszelką cenę chciał unikać jej spojrzenia. Westchnęła tylko. Zrobił to specjalnie, pomyślała, przechodząc się po skarpie. Zmarły mknął po odległym o kilka kilometrów brzegu. Widziała go — jedynie zamazany cień z tej odległości, ale nawet teraz czuła smutek ogarniający jego duszę. Żal w postaci ciemności pochłaniał go, a potem pozwalał niknąć wraz z nadchodzącą nocą. Zanikał. Bladł. Stawał się nicością.
Wciągnęła ku niemu dłoń, a na ustach zawarła ostatnie słowa, których nigdy nie wypowiedziała. Nie rezygnuj, chciała powiedzieć, lecz pozostawiła ostatnią deskę ratunku w myślach. Nie wolno mi, nie wolno, nakazała sobie i powróciła do Tanatosa, który pogrążył się w oczekiwaniu; cichym i niepojącym.
![](https://img.wattpad.com/cover/87294627-288-k738634.jpg)
CZYTASZ
[z] Agonia Olimpu
Fantasy1. Granica Olimpu [zakończone] "Sztylet, zdolny zabić bogów, zostaje skradziony, Ares morduje Zapomnianą Boginię, a Granica Olimpu staje się niestabilna. Jedynie Penelopa ze swym naznaczeniem jest zdolna naprawić zniszczoną równowagę. Jednak sama dz...