Bożena wzięła łyk kawy, którą kupiła w okolicznej kawiarni. Odstawiła kubek. Zacisnęła usta w wąska linijkę, rozglądając się niewinnie dookoła, aż wybuchła śmiechem. Zaklaskała. Kornelia przystanęła naprzeciw, czekając w milczeniu, aż pani detektyw się uspokoi. Jednak napadowi radości nie było końca. Rozpłakała się i zachłysnęła własna śliną. Zakaszlała, uderzając się w klatkę piersiową, po czym rozłożyła na ławce. Rozciągnęła się.
— Najpiękniejsza rzecz, jaką w życiu widziałam — powiedziała, opierając policzki z łez. — Nigdy nie sądziłam, że będę jechała z duchem, który wystaje w połowie z dachu. I przepraszam, śmierć to nic dobrego, ale to było piękne. Szkoda, że mogłam zrobić zdjęcia.
— Tak, też tego żałuję — odparła obojętnym tonem. — Skończyłaś?
— Tak, tak. — Machnęła ręką. — I poczekaj chwilę.
Włożyła słuchawkę do ucha, po czym sprawdziła, czy ktoś zdecydował się przyjść na plac.
Kora na drzewie wybrzuszyła się, pękając i stopniowo kształtując zarys przypominający kobietę. Ręka wydostała się z oków gałęzi, niosąc ze sobą świeże liście, których uspokajający zapas pieścił nos. Zielone włosy zatańczyły na wietrze, a pokryta brązem kobieta wyszła na zewnątrz, tuląc drzewo.
— Driada — szepnęła Bożena. — Nie martw się, przyszedł jej czas. Drzewo ma zostać ścięte, a przynajmniej tak postanowiło miasto. Czasami tu przychodzę, bo driada pilnuje spokoju. Rzuca przyjemny cień, a gdy zima nadchodzi, zatrzymuje na sobie śnieg, bym mogła usiąść na ławce.
— Szkoda.
— Tak, to jej dom — zgodziła się. — Kiedyś driady umierały wraz z drzewem, którego strzegły, dziś wystarczy zabrać gałązkę i przenieść ją na inne drzewo. Nie wszystkie da się uratować, ale to nie znaczy, że należy się poddawać.
— A pani co chce uratować? — spytała, patrząc z góry na Bożenę.
— Mojego syna — oświadczyła. — Zostaw go. To tylko biedne dziecko, które nie potrafi odnaleźć się w tym świecie.
— Biedne dziecko? — powtórzyła pytająco.
— Daniel jest bardzo wrażliwy. Widzi od urodzenia świat mitologiczny. Ty wiesz, ile przez to wycierpiał?
— Nie.
Bożena spochmurniała.
— Ciebie to nie obchodzi?
— Nie.
— Daj mu spokój.
— Nie — powiedziała po raz trzeci. — Ile jeszcze będzie mnie pani trzymać?
— Ciebie naprawdę nic nie obchodzi!? — wrzasnęła, a jej głos rozniósł się echem po zagłębieniu.
— Nie.
Rozmasowała skronie, po czym sięgnęła do torby, wyjmując opakowanie tabletek przeciwbólowych. Wzięła dwie, popijając kawą.
— To nie jest zdrowe — zwróciła jej uwagę Kornelia.
— Jak widać, można zginąć na wiele sposób, niekoniecznie od połączenia kawy i tabletek na ból głowy — rzekła i uśmiechnęła złośliwie.
— Zabawne.
Bożena westchnęła ciężko.
— Zrobię wszystko, by uchronić syna przed światem — oświadczyła. — Zrobię wszystko — zaznaczyła jeszcze mocniej. — To moje dziecko. Wszystko dla niego porzuciłam. Nie mogę dopuścić do tego, by ktoś je skrzywdził.
CZYTASZ
[z] Agonia Olimpu
Fantasy1. Granica Olimpu [zakończone] "Sztylet, zdolny zabić bogów, zostaje skradziony, Ares morduje Zapomnianą Boginię, a Granica Olimpu staje się niestabilna. Jedynie Penelopa ze swym naznaczeniem jest zdolna naprawić zniszczoną równowagę. Jednak sama dz...