~2~

13.4K 687 314
                                    

Cholera. Wystarczy, że raz na jakiś czas wystawię nos z domu, a spotykają mnie kłopoty. Jeśli ten gościu myśli, że jestem na tyle głupia i nie zdaję sobie sprawy z tego, że mnie śledzi, to brak mu piątej klepki. Pieprzony stalker. Eh...a zapowiadał się taki spokojny wieczór. Przyspieszyłam kroku i zerknęła ukradkiem na witrynę sklepową, która robiła mi za lustro. Mój ogon ciągnął się na oko z 10 metrów.  Szansę na to, żeby go zgubić są dość znikome, gdyż jesteśmy jedynymi ludźmi w promieniu kilku dzielnic. Ale spokojnie. Gość najwyraźniej nie wie, w co się wpakował. Ściągnęłam słuchawki i schowałam do tylnej kieszeni spodni.

Gwałtownie skręciłam w jedną z bocznych uliczek. Oparłam się o ścianę i zaczekałam na mojego prześladowcę. Po kilku sekundach stanął przy skręcie w ślepy zaułek. Ubrany w czarne spodnie i bluzę z kapturem, który zasłaniał mu twarz nie wydawał się dość silnym przeciwnikiem. Ale jak to mówią "nie oceniaj książki po okładce", więc postanowiłam zachować ostrożność. 

-Jakiś problem, kolego?- spytałam z chytrym uśmiechem, zdejmując kaptur.

-Ależ skądże. Chcę po prostu pogadać.- zaczął podchodzić w moją stronę.

-Masz pecha. Nauczono mnie by nie rozmawiać  z nieznajomymi. Więc jeśli nie szukasz guza, lepiej stąd spadaj. -powiedziałam poważnie. Ten na moje słowa głośno się roześmiał. Nie powiem, poczułam się troszeczkę urażona.

-Lepiej uważaj, nędzna Midgardko, nie masz pojęcia z kim zadzierasz.

-Koleś, skąd ty się urwałeś? - spytałam rozbawiona. Jego władczy ton, jakby był królem tego miasta, rozśmieszył mnie. Kolejny bufon, który uważa się za nie wiadomo kogo. Jednak jemu to się chyba nie spodobało, gdyż ruszył na mnie z pięściami. 

Zrobiłam unik i walnęłam go prawą pięścią w twarz. Odleciał trochę do tyłu , po czym wyciągnął krótki nóż. Nie mam pojęcia skąd go wytrzasnął. Rozkojarzyłam się trochę, co napastnik sprytnie wykorzystał przygważdżając mnie do ściany. Przystawił mi nóż do szyi. Nie okazałam choć krzty strachu. Mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem, on spoglądał w moje brązowe (w tym świetle zapewne czarne) oczy, a ja dostrzegałam pod kapturem tylko zieleń jego tęczówek. Wyglądały  jakby należały do kota mojej sąsiadki. Nienawidzę tego pchlarza.  

Nadepnęłam mu na nogę, złapałam za dłoń, która trzymał broń  i uderzyłam go łokciem w twarz. Następnie błyskawicznie kucnęłam i sprzedałam mu kopniaka w brzuch. Minimalnie się zachwiał jednak nie widziałam co było dalej, gdyż zwiałam. Wybiegłam na pusta ulicę. Biegłabym dalej, gdyby jakimś magicznym sposobem, ten frajer nie wyrósł nagle przede mną.

Upadłam na ziemię, patrząc jak zielony dym, roztaczający wokół postaci zaczyna znikać. Magik, czy co? Teraz zaczęłam się już trochę niepokoić. Jednocześnie byłam ciekawa, czego może chcieć ode mnie jakiś Houdini. Usiadł na mnie okrakiem i ponownie poczułam stal na gardle.

-Nie uciekniesz przede mną, głupia. Jesteś naiwna, jeśli myślałaś, że przechytrzysz boga.- no tego już za wiele. Gościu ma chyba za bardzo wygórowane ego. Miałam tego nie robić, ale...chyba czas mu pokazać kilka moich sztuczek.  

-Właśnie wydałeś na siebie wyrok. - powiedziałam i położyłam dłonie płasko na ziemi. Wczułam się w jej bicie. Moje oczy z pewnością stały się całe zielone, gdyż mój napastnik, z zaskoczenia odsunął się trochę. Jednym, szybki ruchem sprawiłam, że to on znalazł się pode mną. Ziemia wokół nas lekko zadrżała, a kończyny chłopaka zaczęła pokrywać gruba kamienna zbroja łącząca się z ulicą, na której się znajdowaliśmy. 

Kawałki gruzu, zaczęły przygważdżać go do ziemie niczym magnes. Nic nie dały jego szarpania, mój kamienny kaftanik sprawdzał się idealnie. Zamknęłam oczy i zaczęłam powoli panować nad żywiołem, nim kamienie dotknęły jego twarzy. Gościu został wmurowany w ulicę. Byłam z siebie zadowolona. 

-Następnym razem, dwa razy się zastanów, zanim znowu się mnie uczepisz.- nachyliłam się nad nim i uśmiechnęłam się złośliwie.

Chłopak jednak nie zdążył mi odpowiedzieć, gdyż w jego szyi utknęła mała strzałka i od razu odpłynął. Przeklęłam pod nosem i spróbowałam wyszukać miejsca skąd nadleciał pocisk. To był błąd, gdyż sekundę później ktoś poczęstował mnie taką samą. 

Upadłam na ziemię obok zakleszczonego w asfalcie kolesia i z całych sił próbowałam nie zamykać oczu. Środek, którym była naszprycowana strzałka był jednak zbyt silny. Obraz zaczął mi się rozmazywać, o ostatnie co zobaczyłam to złoto-czerwona plama...  

Tony Stark

Wszedłem do salonu w zbroi. Nie specjalnie miałem ochotę ją ściągać. Reszta ekipy siedziała na kanapie w piżamach. Oczywiście oprócz Clinta, która szedł obok w czarnym stroju i z kołczanem na plecach.

-Gdzie żeście byli?- spytał trochę wkurzony Kapitan.

-Ej! Ej! Ej! Spocznij żołnierzu! Nic złego się nie stało!- uniosłem dłonie w obronnym geście.

-Fury powiadomił nas, że uliczne kamery zarejestrowały walkę jakiś "super- ludzi" więc  kazał wysłać Avengers  żeby to sprawdzili. - wyjaśnił.

-A że wy spaliście, a my z Bartonem oglądaliśmy film, zlitowaliśmy się nad wami i poszliśmy sami, dając wam odpocząć. - dokończyłem za niego.

-I co się tam działo? -odezwała się Natasha.

-Złapaliśmy ich. Siedzą u nas w piwnicy. - odpowiedziałem.

-Trzeba zawiadomić Thora. Jednym z nich jest Loki.- Clint zaczął ściągać pas z bronią i położył go na stole. Wszystkich tak zamurowała informacja, że czarnowłosy, znów pojawił się na Ziemi, że chwilę im to zajęło, zanim przyswoili wiadomość o schwytaniu go.

- A drugi?- Banner pierwszy przerwał ciszę.

-Jakaś dziewczyna. - wzruszyłem ramionami. Spojrzałem po ich minach i już wiedziałem, że zapewne mają mnóstwo pytań, na które nie mam najmniejszej ochoty teraz odpowiadać. - W każdym razie będą spać do rana. O ósmej przyjedzie dyrektor, przesłuchamy ich i zdecydujemy co z nimi dalej zrobić. 

-Żałujcie, że nie widzieliście Lokiego. Myślę, że uratowaliśmy mu skórę, bo chyba mocno wkurzył tą dziewczynę, skoro postanowiła zrobić z niego przejście dla pieszych.- zaśmiał się Barton.

-Że co zrobiła?- zdziwiony Steve spojrzał na łucznika.

-No, ta jej moc. Normalnie zakopała go żywcem w ziemi. - wyjaśnił Hawkeye.

-Dobra koniec ploteczek, na dziś dzieciaczki. Wynocha spać. Jutro obejrzymy sobie przedstawienie z nagrań, pogadamy z naszymi gośćmi, no, ewentualnie możemy poprosić ich by odegrali powtórkę, ale teraz jazda do łóżek, już dawno po wieczorynce, a wy wciąż na nogach!- nakrzyczałem na Avengersów, którzy podnieśli się zdezaprobatą i ruszyli do swoich sypialni.

Chyba wyczuli, że teraz za dużo się nie dowiedzą. Niech lepiej odpoczną bo jutro czeka nas pracowity dzień.




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Do zaczytania ;)

 Boskie uczucia || Loki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz