Wyglądało na to, że ten mały robocik, którego zostawiłam w gabinecie Malcolma Goldman'a, załatwił sprawę. Po wróceniu do wieży, nakierowałam go na komputer mężczyzny, korzystając z jego nieobecności w gabinecie. Poczułam się trochę jak w filmie szpiegowskim. Robot przesłał mi wszystkie potrzebne dane, po czym wyskoczył przez okno. Wiem, wiem, zła jestem.W każdym razie, dowiedziałam się, że dzień przed wyburzeniem budynku, Goldman wpłacił na swoje konto bankowe milion dolarów, wszystko w gotówce. Idąc więc tym tropem, sprawdziłam kamery, które zostały zainstalowane pod domem radnego. Tego samego dnia, dostał paczkę, dość dużą i ciężką. Pół godziny później wychodził z dużą sportową torbą i pojechał do banku. Połączyłam więc fakty i jestem na 85% pewna, że ktoś zapłacił mu za wyburzenie wcześniej tego budynku.
Tak więc, do mojego profilu sprawcy, dopisałam jeszcze jedną informację. Musiał mieć pieniądze.
~~*~~
Musiałam przesadzić kwiatka do większej doniczki. To zawsze mnie uspokajało i pozwalało się skupić. Nie lubiłam robić tego w rękawiczkach, gdyż jako, że jestem dziwna i moje moce się z tym wiążą, uwielbiałam kontakt z roślinami. Loki siedział na kanapie obok i oglądał telewizje.
-Narobisz bałaganu.-stwierdził.
-To posprzątam.- odpowiedziałam, nie przerywając czynności.
-Nie możesz tego robić gdzie indziej?- spytał, spoglądając w moją stronę. Zaczęłam się już trochę irytować. Przyszłam tu się zrelaksować, ale widzę, że Loki próbuje mnie rozgniewać.
-Tu jest mi dobrze.- odpowiedziałam ostatecznie. Usłyszeliśmy pipnięcie windy, które oznaczało, że ktoś wjechał na piętro.
-O Venus!- krzyknął w moją stronę Tony, który jak się domyśliłam właśnie przyjechał na górę. Wciąż nie odrywałam wzroku od mojego zajęcia.- Pamiętaj, że to ty dzisiaj zmywasz.
-Pamiętam.- powiedziałam niemal przez zęby. Czy oni się umówili, żeby zepsuć mi te chwile?
-I jak skończysz, to ogarnij tu. Nie chce widzieć ani jednej grudki ziemi na dywanie.-powiedział po czym zniknął na schodach, prowadzących na górę. Oddychaj, oddychaj. Nie denerwuj się. Przez te pół minuty mój poziom irytacji, trochę spadł.
-Co tam porabiacie?- odwróciłam głowę i zauważyłam Bruce'a, który schodził na dół do salonu.
-Venus robi bałagan.- powiedział szybko czarnowłosy. Moja ręka mocniej zacisnęła się na grudce ziemi. Zaraz na twarzy zrobię mu bałagan.
-Przesadzam kwiatki.- powiedział do Bannera, ignorując bożka. Ten spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Robiąc przy tym bałagan.- powiedział ze śmiechem. Wiem, że żartował, ale mój poziom irytacji, przekroczył właśnie normę. O co im wszystkim chodzi?! Spojrzałam na niego zabójczym wzrokiem.
-Posprzątam tu, dobra?! Już przestańcie się tak wszyscy czepiać!- wrzasnęłam. Uśmiech Bruce'a zniknął, lecz po chwili spojrzał na mnie z wielkim zaciekawieniem.
-Eee, Venus...- powiedział niepewnie zielonooki.
-Czego?- warknęłam. Loki zamiast mi odpowiedzieć, wskazał na moje dłonie, które wciąż spoczywały w doniczce. Spojrzałam w tamtą stronę i zaniemówiłam. Nie rozumiałam, co się dzieję. Poświata, jaka unosiła się w około moich palców, miała kolor bardzo ciemnej zieleni i jakby poruszała się, od rośliny do mnie, niczym niekończąca się morska fala. Kwiat zaczynał stopniowo więdnąć, tracił kolor, usychał. Ja za to czułam się coraz lepiej. Przez moje palce przechodziło mrowienie, a po całym moim ciele rozchodziła się dawka nowej siły. Jakbym dostała zastrzyku energii.
CZYTASZ
Boskie uczucia || Loki
FanfictionNowy Jork. Miasto wyzwań, spełnionych marzeń, sukcesów i...bohaterów. Do pary brakuje tylko złoczyńców. Ale nie martwcie się, jest ich tutaj dość sporo. Granica między jednym, a drugim jest wbrew pozorom dość mała. Sama wiem to najlepiej. Nowe mia...