Wyjeżdżając z miasta i stojąc w wielkim korku na moście, wrzuciłam mój telefon do rzeki. Po usłyszeniu głośnego plum, pożegnałam się z opcją namierzenia mnie przez komórkę. Jeden problem z głowy.Następnie zawróciłam i pojechałam na drugą stronę Nowego Jorku, skąd zamierzałam wyjechać. Ostatnie logowanie mojego telefonu najpewniej naprowadzi ich na drugą stronę, więc będę mądrzejsza i pojadę gdzie indziej.
Po tym jak wyjechałam z Nowego Jorku, pędziłam autostradą bardziej na południe. Musiałam zajechać do większego miasta, by utrudnić ewentualnym prześladowcom przeszukiwanie kamer. Stolica USA wydawała się wystarczająco duża. Zresztą w dużym tłumie łatwiej się schować. I ewentualnie coś ukraść.
Zaczęło świtać, gdy zajechałam na stację benzynową by uzupełnić zawartość baku. Zdałam sobie sprawę, że na parkingu było o tej porze dość sporo samochodów. Turyści, bądź Amerykanie, wracający z wakacji. Dużo zamieszania. Zrezygnowałam z tankowania i również zjechałam na parking, w miarę daleko od kamer bezpieczeństwa. Zaraza XXI wieku- kamery. Nie ściągając kasku, poszłam w stronę budynku z toaletami. Na moje szczęście, nie było sporej kolejki, więc bez problemu weszłam do kabiny. Zaczęłam się przebierać. Spodnie zmieniłam na czarną, prostą sukienkę, a trampki na baletki. Chciałam zabrać szpilki, ale po prostu nie zmieściły mi się do plecaka.
Założyłam rudą perukę i okulary przeciwsłoneczne. Kask zostawiłam w kabinie, za muszlą, a moje poprzednie ubrania spakowałam. Przeczekałam chwilę, by większość kobiet, które mogły ewentualnie widzieć moją wcześniejszą wersję wchodzącą do toalety, zrobiły swoje i wyszły. Następnie wzięłam swoje rzeczy, założyłam kurtkę i wyszłam. Zaczęłam przechadzać się po parkingu, z myślą, co mam dalej robić. Chyba będę musiała zagrać bardziej otwarcie niż sądziłam. Przeleciałam wzrokiem po samochodach.-Dobra, raz się żyję.- powiedziałam do siebie pod nosem i zaczęłam iść w kierunku samotnej dziewczyny, która właśnie wsiadła do samochodu z zamiarem odjechania z parkingu. Wszystko wskazywało na to, że podróżowała sama, więc to była dla mnie idealna okazja. Otworzyłam drzwi od strony pasażera i wsiadłam do pojazdu. Auto było dość drogie i zadbane. Pewnie nowe.
-Co pani...- zaczęła dziewczyna, lecz wyciągnęłam pistolet z plecaka i kładąc go na kolanach, żeby nie był widoczny dla innych ludzi z poza pojazdu, zasłoniłam broń rękami i torbą. Skierowałam lufę w jej stronę.
-Nie krzycz. Nie panikuj. Musze dostać się do Waszyngtonu.- powiedziałam. Starałam się być twarda, jednak widok roztrzęsionej blondynki, której oczy zaczęły się szklić, trochę mi to utrudnił. Cholera, co się ze mną stało? Kiedyś nie maiłabym z tym problemu, ale teraz?
-Proszę, nie zabijaj mnie.- zaczęła płakać. Przewróciłam oczami.- Jadę właśnie do chorej mamy i...
-Dobra, dobra, każdy ma jakąś rodzinę, a teraz jedź już, bo troszkę mi się spieszy.- dziewczyna odpaliła silnik i zaczęła wjeżdżać z powrotem na autostradę. Jechałyśmy w ciszy, a do Waszyngtonu, miałyśmy około stu kilometrów.
-Co zamierzasz ze mną zrobić?- spytała, gdy po kilku minutach jady trochę się uspokoiła.
-Nic. Potrzebuje dojechać do celu. Potem rozstaniemy się jakby nigdy nic.- wzruszyłam ramionami. Dziewczyna jechała dalej, nie zadając już zbędnych pytań.
~~*~~
Tymczasem w Avengers Tower...
Bohaterowie w końcu się wybudzili. Pierwszy ocknął się Loki, który za pomocą czarów, przyspieszył proces budzenia innych. Wszyscy od razu stwierdzili, że coś tu nie gra. Zaczęli dyskutować, aż w końcu doszli do wniosku, że ich przyjaciółka Venus, zniknęła.
-Zabrała część rzeczy, ale nie wszystko.- powiedział Clint, po tym jak przeszukał pokój dziewczyny. Siedzący w salonie Avengersi, szukali jakiegoś sensownego wytłumaczenia.
-Podanie nam środków nasennych w soku, było dość sprytne.- stwierdził Bruce Banner.
-Tylko po co, miałaby uciekać?- spytał Thor.
-Może chciała załatwić tego gościa sama. No wiecie, tego co powstał z martwych.- podsunęła Natasha.
-Nie wydaje mi się. Podczas akcji, zauważyłem, że Venus była przerażona, gdy go zobaczyła. Choć pewnie by się do tego nie przyznała.- zaprzeczył Steve. Nikt nie kłócił się z Kapitanem.- Nie wierzę, że pchałaby się w paszczę lwa.
-Czyli zwiała.- podsumował Tony. Wszyscy spojrzeli ukradkiem na Lokiego, który siedział zamyślony i nie brał udziału w dyskusji. Bohaterowie mieli nadzieję, że jego bliski kontakt z dziewczyną, jakoś pomoże ustalić miejsce jej pobytu lub cel jej ucieczki.
-Co o ty sądzisz bracie?- zagadnął go w końcu Thor. Loki nie miał ochoty o tym rozmawiać. Poczuł się urażony, że Venus tak po prostu go zostawiła. Myślał, że łączy ich jakaś specjalna więź, a ona porzuciła go, nawet się nie żegnając.
-Nie wiem, gdzie może być, jeśli o to pytasz.- powiedział beznamiętnie bożek.- Ale wiem jedno. Trzeba ją znaleźć.
-I tu się zgadzamy.- rzekł ochoczo Stark i wstał.- Idę przeszukać kamery i internet. Może pozostawia po sobie jakieś ślady.
-Natasha, Clint- użyjcie środków T.A.R.C.Z.Y,
CZYTASZ
Boskie uczucia || Loki
FanfictionNowy Jork. Miasto wyzwań, spełnionych marzeń, sukcesów i...bohaterów. Do pary brakuje tylko złoczyńców. Ale nie martwcie się, jest ich tutaj dość sporo. Granica między jednym, a drugim jest wbrew pozorom dość mała. Sama wiem to najlepiej. Nowe mia...