~7~

10.6K 602 137
                                    

Poszłam w śladu mojego, jakże nielubianego, towarzysza niedoli i położyłam się na tej głupiej pryczy. Zaczęłam się zastanawiać nad moim marnym żywotem. Coś czuję, że właśnie załatwiłam sobie ładnych parę lat w kiciu. I to nie byle jakim kiciu. I dla jasności- koty nie mają z tym nic wspólnego. (słaby suchar autorki, pozdrawiam)

-Gdybyś mnie nie zaatakowała, nie byłoby nas tutaj.- odezwał się bożek, nawet na mnie nie patrząc. Nie miałam ochoty wdawać się z nim w dyskusję, więc po prostu zignorowałam jego uwagę.

-Zawsze jesteś taka irytująca?- spytał już tym razem podnosząc się i podchodząc do szyby.

-Zawsze jesteś takim dupkiem?- i cały mój plan o olewaniu go szlag trafił. To chyba silniejsze ode mnie. Lecz mimo tego, że właśnie zaczęliśmy się wyzywać, wyglądał na zadowolonego. Dziwny facet.

-O proszę, jednak mamusia nauczyła cię mówić.

-Nie trafiona riposta.- usiadłam patrząc na niego. Zaskoczyłam go tym.- Mamusia niczego mnie nie nauczyła. Całe życie liczyłam tylko na siebie.

Ucichł na chwilę, jakby przetwarzał, co przed chwila powiedziałam i próbował wyciągnąć z tego jakieś wnioski.

-Ojej, czyli biedna z ciebie sierotka...

-Wiesz, w sumie jak już zacząłeś ten temat, to zastanawia mnie jedna rzecz. Czy wszyscy w Asgardzie są takimi debilami? Nie pojmuję, jak można nie zauważyć, że jesteś adoptowany? Przecież różnicie się z Thorem wszystkim...

-Thor nie ma tu nic do rzeczy.- syknął waląc pięścią w szybę. Uśmiechnęłam się.

-Uuuuu, ktoś tu ma kompleks starszego braciszka...- powiedziałam z satysfakcją. Znalazłam jego czuły punkt.

-Pożałujesz swoich słów.- z jego miny wywnioskowałam, że się wkurzył. Ale fajnie!

-Pewnie. Szczególnie, że prawdopodobnie nigdy stąd nie wyjdziesz.

-Jeszcze zobaczymy, które z nas opuści cele pierwsze.- uśmiechnął się podstępnie, a część mojej pewności siebie nagle wyparowała. Powiedział to z taką pewnością jakby mieli go zaraz wypuścić. Nie spodobało mi się to.

Po raz kolejny to denerwujące urządzenie na początku korytarza pipnęło i na spotkanie przybył bohater dnia, który zdemaskował mnie w parku. Super. Jeszcze on przyszedł grać mi na nerwach. W tym pomieszczeniu jest zdecydowanie o dwóch facetów za dużo.

-Chciałbym zamienić z tobą słówko.- powiedział podchodząc do mojej części sali.

-Nie będę się z tobą niczym zamieniać przy nim.- wskazałam głową na bożka w celi naprzeciwko.

-Dlatego właśnie zamontowano w tych celach tryb przesłuchania.- wzruszył ramionami i podszedł do panelu. Poklikał coś na nim i w następnej chwili od zewnątrz wysunęła się warstwa grubej, ciemnej (i jak zakładam) dźwiękoszczelnej szyby. Nim pokryła powierzchnie tej starej, przezroczystej warstwy, Clint wszedł do środka. 

-Poprzednim razem, było ich trzech.- zauważyłam.- Więc musi chodzić o coś innego.

-Po prostu mam kilka spraw, które chciałbym omówić.

-Nie boisz się, że znowu zwieje, a ty będziesz siedział ze Starkiem na kanapie przykładając sobie worek z lodem do głowy?- spytałam, gdy ten zajął miejsce na pryczy obok mnie.

-Jakoś nie specjalnie.- uśmiechnął się do mnie łagodnie. W co on pogrywa? Liczy na coś więcej niż powiedziałam wcześniej?

-Mógłbyś się streszczać? Mam jeszcze kilka planów na dzisiaj.- odsunęłam się kilka centymetrów od niego wyczuwając podstęp. Barton jakby tego nie zauważył, podjął temat.

-Zastanawiam się, czy nie byłabyś zainteresowana...no nie wiem...dołączeniem do zespołu, albo chociaż mogłabyś nam pomagać w niektórych sprawach.- powiedział jakby od niechcenia. Wybuchnęłam śmiechem.

-Że co proszę?

-To tylko taka luźna propozycja.- wzruszył ramionami.- Przydałby nam się ktoś w dobrze rozeznany w terenie. 

-Czekaj, czekaj...czyli teraz, z więźnia, zostałam przeklasyfikowana na kandydata do jednostki ratującej świat?- wciąż nie mogłam uspokoić śmiechu. To niedorzeczne co on gada. Ja? W Avengersach? Chyba ma nierówno pod sufitem.

-Tak tylko pomyślałem. Wszyscy byśmy na tym skorzystali.- wstał i podszedł do prowizorycznych drzwi.

-Rozumiem, że skoro jesteś tu sam, to reszta drużyny nie ma pojęcia o twoim doskonałym pomyśle.- stwierdziłam.

-Na razie chciałem obgadać to z tobą.- znów delikatnie się uśmiechnął.- J.A.R.V.I.S., otwórz mi proszę.- zwrócił się do komputera i chwilę później wrota mojej celi ponownie tego dnia stanęły otworem.- Przemyśl to. Może pomaganie innym wcale nie okaże się takie złe.- ponownie się do mnie uśmiechnął i wyszedł. Tryb przesłuchania zniknął tak szybko jak się pojawił, a ja znów zostałam sama w celi.

~~*~~

Muszę przyznać, że im dłużej o tym myślałam, tym bardziej ta propozycja, wydawała mi się korzystna. Mieć znajomych superbohaterów? Pomagać ludziom? Może nawet dostałabym nowy sprzęt...Poza tym, czułam w głębi serca, że to byłby dobry wybór. Jeden z niewielu w moim marnym życiu.

-Rozumiem, że nie masz zamiaru podzielić się ze mną szczegółami ploteczek z Hawkeye'm?- zagadnął Loki, który do tej pory siedział dziwnie cicho.

-Mądry z ciebie chłopczyk.

-Wcale nie musimy odzywać się do siebie w taki sposób.- powiedział, a ja zauważyłam jaką trudność sprawiło mu wypowiedzenie tych słów. Uśmiechnęłam się pod nosem. Cokolwiek kombinuje, nie uda mu się.

-Nie ze mną te numery magik, nie zostaniemy psiapsiółkami.- wkurzyłam go tym tekstem, gdyż położył się na pryczy i odwrócił się do mnie tyłem. Strzela focha? O nie! Co ja teraz zrobię?

No nic, przynajmniej da mi w spokoju pomyśleć przez jakiś czas.

Clint

-Mam pewne wątpliwości...- zaczął Kapitan. Zebrałem ekipę w salonie i powiedziałem im o moim pomyśle z Venus.

-Fakt, mogłaby się przydać, ale musiałaby nam zaufać. A my musielibyśmy zaufać jej.- zauważył Bruce.

-Nie mówię, że od razu mamy zostać przyjaciółmi, że ma tu zamieszkać i zostać jedną z nas. Proponuję tylko, że moglibyśmy ją wypuścić i z nią współpracować.- powiedziałem.

-Możemy jej płacić za informacje, tak jak to robią inni.- podsunął Stark.

-Uważam, że to może nie być najlepszy pomysł, zwłaszcza, biorąc pod uwagę to, jak mało o niej wiemy, ale decyzję pozostawiam wam. Bierzecie to na swoją i tylko swoją odpowiedzialność. A teraz wybaczcie, ale mam inne sprawy na głowie.- włączył  się dyrektor Fury, z którym połączyliśmy się telefonicznie. Po chwili odłożył słuchawkę.

-Głosujemy?- podsunęła Natasha.

-Kto jest za tym, żeby dać jej szansę?- odezwał się do tej pory cichy Thor. Kilka rąk powędrowało w górę.


Rozdziały narazie nie będą pojawiać się często, gdyż doprowadzam do końca inne ff, przy którym jest sporo pracy. Poza tym- szkoła. Chyba najczęstsza wymówka xD

Do zaczytania ;)

 Boskie uczucia || Loki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz