Czyli...
Co się dzieję, gdy nikt nie potrzebuje bohaterów.Na dalekim zachodzie, w wielkim i tak zróżnicowanym mieście jak Nowy Jork, łatwo rodzą się marzenia. Nasza historia zaczęła się właśnie od marzenia. Od jednego pomysłu, który zmienił życie szóstki, całkowicie odmiennych ludzi.
Białoskóry mężczyzna, w ciemnych okularach, wszedł do zakładu. Budynek był stosunkowo mały, jednak w środku wydawał się o wiele większy. Znajdował się w małej recepcji, gdzie przywitała go rudowłosa kobieta.
-W czym mogę pomóc?- spytała uprzejmie. Za nią, przez przeszkoloną ścianę, mężczyzna widział kilku pracowników, którzy zajmowali się naprawą auta. Kilku innych, przyglądało się motocyklowi i wyraźnie o czymś dyskutowało.
-Co można u was naprawić?- spytał z ciekawości. Podszedł bliżej do stanowiska sekretarki, a jego eleganckie buty odbijały światło lamp stojących w pomieszczeniu.
-Wiele rzeczy. Tu, na dole, zajmujemy się pojazdami wszelkiego rodzaju, pierwsze piętro przeznaczone jest głównie na sprzęt elektroniczny. Komputery, telewizory, telefony, konsole, drukarki...
-A co znajduje się na drugim piętrze?- przerwał asystentce mężczyzna.
-Drugie piętro zajmuje się głównie urządzeniami domowymi. Co dokładnie chciałby pan naprawić?- spytała, a facet uśmiechnął się lekko. Z kieszeni marynarki wyciągnął swoją wizytówkę i podał ją kobiecie.
-Chciałbym się zobaczyć z szefem.- zdjął okulary i oparł się o blat.- W bardzo ważnej sprawie, rzecz jasna.
-Proszę chwileczkę poczekać.-powiedziała rudowłosa i podniosła słuchawkę służbowego telefonu. Po chwili ktoś odebrał.- Panie Stark, pewien mężczyzna chciałby się z panem zobaczyć. Phil Coulson z firmy...tak, rozumiem. Oczywiście.
Kobieta odłożyła słuchawkę i zwróciła się z uśmiechem do Coulsona.
-Pan Stark ma mnóstwo pracy, ale znajdzie dla pana kilka minut. Proszę za mną.- rudowłosa weszła do windy po prawej stronie. Mężczyzna posłusznie poszedł za nią i kilka minut później znaleźli się na trzecim piętrze. Całe piętro to było jedno wielkie pomieszczenie. Na przeciwko windy było biurko zawalone papierami, a po bokach było mnóstwo innych stanowisk, po których walały się różnego rodzaju urządzenia.
-Zapraszam!- krzyknął ktoś z lewej strony. Zza kupy sprzętu wyłonił się średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem. Miał na sobie zwykłe jeansy i czarną koszulkę. Zaprosił Phila do biurka, które stało na przeciwko windy. Uścisnęli sobie dłonie, po czym usiedli.- Zapewne pan Coulson. Miło poznać.
-Wzajemnie, panie Stark.- odpowiedział uprzejmie mężczyzna.
-A więc z jaką sprawą przychodzi do mnie agent firmy dla przedsiębiorców?- spytał Tony Stark i zakręcił się delikatnie na swoim fotelu.
-Z propozycją.- wyjął z wewnętrznej kieszeni kopertę i podał ją brunetowi.- Zapraszam pana na spotkanie, które mam nadzieje, bardzo pana zainteresuje. Więcej informacji znajdzie pan w kopercie.
Tymczasem, w innej części miasta, wcale nie tak daleko od zakładu Tony'ego Starka, czarnoskóry mężczyzna odziany w drogi garnitur, wszedł na sale gimnastyczną pewnego liceum. Tam dzieciaki robiły okrążenia w okół boiska do koszykówki.
-Trenerze, ile jeszcze?!- krzyknął jeden z chłopaków.
-Tyle, ile będzie trzeba, White.- odpowiedział mu wysoki blondyn. Mężczyzna miał na sobie szary dres oraz czapeczkę z daszkiem i gwizdek w ustach. Na widok eleganckiego gościa, zadmuchał w gwizdek i chłopcy podeszli do niego.- Pięć minut przerwy chłopcy! Potem zaczniemy grać!
CZYTASZ
Boskie uczucia || Loki
FanfictionNowy Jork. Miasto wyzwań, spełnionych marzeń, sukcesów i...bohaterów. Do pary brakuje tylko złoczyńców. Ale nie martwcie się, jest ich tutaj dość sporo. Granica między jednym, a drugim jest wbrew pozorom dość mała. Sama wiem to najlepiej. Nowe mia...