Zgodnie z obietnicą.
2/3
Tymczasem w kasynie, gdy nowy rekrut Avengers- agent Loki Laufeyson zniknął, już wszyscy wiedzieli, że to nie może zwiastować nic dobrego. Tony, Steve i reszta drużyny nie mogła nawiązać z nim kontaktu, co oznaczałoby, że zgubili już drugiego magicznego członka zespołu w tym miesiącu. Nie za dobrze to świadczyło o zorganizowaniu Avengersów.
-I co teraz?- spytał Thor.- Sprawdziłem najbliższą okolicę, ale nigdzie ich nie dostrzegłem.
-Czyli albo Loki zwiał z Venus, albo wyczuł okazje i zaszył się gdzieś, żeby zaplanować ponowne przejęcie władzy nad światem.- podsumował Clint. Wszyscy nadal siedzieli w kasynie. A właściwie to byli na lotnisku dla helikopterów, które znajdowało się na dachu.
-Tak czy inaczej, nasza ostatnia nadzieja na odnalezienie Venus właśnie przepadła.- podsumował wszystko Kapitan Ameryka.
-Może Loki uciekł z powrotem do Asgardu?- spytała Natasha. Wszyscy spojrzeli na Thora.
-Teoretycznie jest to możliwe.- odpowiedział blondyn.
-No to leć sprawdzić młotku!- zawołał za nim Tony Stark.
-Dam znać, jeśli go znajdę.- powiedział Thor, po czym zniknął w świetle tęczowego mostu. Na dachu wypalił się znak, który świadczył o tym, że przed chwilą zostało otworzone przejście między światami.
-Sądzicie, że ją znalazł i porwał?- zapytał wszystkich Clint. Reszta Avengers zamyśliła się na chwilę.
-Kto wie? Może wcale nie musiał jej porywać.- Stark wzruszył ramionami. Od dawna widział uczucie między tą dwójką i wcale by się nie zdziwił, gdyby się okazało, że razem uciekli. Nagle do Natashy zadzwonił Nick Fury. Ruda odeszła kawałek od przyjaciół, by na spokojnie porozmawiać ze swoim szefem. Gdy wróciła do ekipy, miała bardzo poważny i zmartwiony wyraz twarzy.
-Trwają rozróby w Nowym Jorku.- powiedziała.- Ponoć jest bardzo poważnie i musimy wracać.
-Skąd prowadzone są ataki?- spytał Barton. Romanoff przełknęła głośno ślinę. Widać było, że ta nieugięta zabójczyni jest czymś poważnie zmartwiona.
-Z Avengers Tower.
~~*~~
Podczas tego cudownego dnia (wcale nie mówię tego z sarkazmem), dowiedziałam się, że jesteśmy w domu pewnej pary bogaczy, która uśpiona zaklęciem przez Lokiego, leży sobie spokojnie w piwnicy. Nie żebym była zdziwiona. Po bożku mogłam się tego spodziewać.
Dom był wielki i nowoczesny. No i postawiony w środku lasu, niecałe 100 km od Nowego Orleanu. Szafy były pełne pięknych ubrań, lodówka pełna jedzenia, a piwniczka pełna wytrawnych win. Żyć nie umierać.
Po mimo moich uczuć do Lokiego (z tego co mi wiadomo to odwzajemnionych), czarnowłosy na moment nie spuszczał mnie z oka. Nie żeby mi się to nie podobało. Jego bliskość, pocałunki i cała reszta czułości, były bardzo miłą odmianą. Jednak wiem, że powinnam czuć się tu jak w więzieniu. Jedyne czego byłam pewna, to to, że musimy uciekać. Do miejsca, gdzie nie znajdzie nas Tyler.
-Asgard?- zdziwił się Loki, gdy mu to zaproponowałam. Nie powiedziałam mu o swojej wizji, ale czułam, że to, że jako małżeństwo zamieszkaliśmy z krainie Asów, mogło zostać zapoczątkowane moim konfliktem z Tylerem.
-Tyle o nim mówiłeś.- powiedziałam mu.- Pomyślałam, że dobrze by było odwiedzić to miejsce.
-No nie wiem.- zastanowił się głębiej Loki.- Nie jestem tam mile widziany.
CZYTASZ
Boskie uczucia || Loki
FanfictionNowy Jork. Miasto wyzwań, spełnionych marzeń, sukcesów i...bohaterów. Do pary brakuje tylko złoczyńców. Ale nie martwcie się, jest ich tutaj dość sporo. Granica między jednym, a drugim jest wbrew pozorom dość mała. Sama wiem to najlepiej. Nowe mia...