~34~

7.4K 456 71
                                    

Legendarny młot Thora, leżał na kamiennym podeście. Na piedestale były wyryte runy, które czyniły to miejsce magicznym. Dziewczyna podeszła bliżej. Miała na sobie czarną suknie, która ciągnęła się po ziemi. Spojrzała na młot, był na wyciągnięcie ręki. Chwyciła za rączkę, jednak przedmiot ani drgnął. Czego mi brakuje?- pomyślała. Nagle przy podeście pojawiły się postacie. Rudowłosa kobieta w ciemnym stroju, blondyn ze złotym łukiem, ciemnowłosy  mężczyzna w żelaznej zbroi oraz dwójka umięśnionych facetów- jeden w szkarłatnej pelerynie, drugi  z tarczą z jakimś nieznanym dla dziewczyny znakiem. Widziała po ich minach, że zachęcali ją do podniesienia młota, jednak nie słyszała, żeby się odzywali.

Czy jestem godna?- zadała sobie takie pytanie. Ponownie spojrzała na rączkę młota, który trzymała. Po chwili ktoś położył dłoń na jej dłoni, również chwytając trzonek. Spojrzała w górę i ujrzała twarz, zupełnie obcą, lecz uśmiechniętą. Czuła, że ta osoba jest dla niej ważna, jednak jego twarz, nic jej nie mówiła.

-Razem.- powiedział mężczyzna. Dziewczyna przytaknęła i we dwójkę pociągnęli młot. Przedmiot uniósł się bez problemu.

Dziwny sen, pomyślałam wstając z łóżka. Było około południa, lecz zakładam, że po wczorajszej imprezie, większość domowników, jeszcze śpi. Zaczęłam głębiej zastanawiać się nad snem, który mnie dziś dręczył. Był dziwny, nic z niego nie rozumiałam. Nie rozpoznałam żadnych ludzi. Wzruszyłam ramionami, dochodząc do wniosku, że te tajemnicze obrazy, wywołane zostały przez nocny konkurs podnoszenia młota Gromowładnego. Chłopacy się trochę popisywali, jak to faceci, jednak żadnemu nie udało się podnieść przedmiotu. Okazało się, że żaden nie jest godny.

Zawsze wiedziałam, że z nimi jest coś nie tak.

Usiadłam przy biurku i odpaliłam laptopa. Wciąż musiałam ustalić, kto mnie nęka. Stwierdziłam, że może jeśli ustalę, kto kazał zburzyć budynek, będę bliżej rozwiązania zagadki. To był mój jedyny trop i musiałam się czegoś dowiedzieć. Każda informacja była tutaj za wagę złota. Przeszukiwałam strony internetowe, w poszukiwaniu odpowiedzi. Dopiero po godzinie trafiłam na jakiś trop. Koleś, imieniem Malcolm, który zasiadał w Radzie Miasta, od roku przeprowadzał projekt, który miał na celu unowocześnienie miasta. W miejsce starych, już nie używanych budynków, stawiał domu, bądź sklepy. Artykuł, który czytałam mówił, że ta część miasta, którą się interesowałam, miała być wyburzana dopiero za rok. Co takiego stało się, że przyspieszył prace? Coś musiało być na rzeczy. Wyszukałam numer do jego asystentki i zadzwoniłam.

-Gabinet pana Goldman'a, słucham.- po kilku sygnałach, usłyszałam głos starszej kobiety.

-Dzień dobry, tu dziennikarka Judy White. Czy pan Goldman znalazłby w swoim dzisiejszym grafiku miejsce na spotkanie? Piszę internetowy artykuł o jego wspaniałej działalności dla miasta i bardzo zależy mi na spotkaniu.- powiedziałam, udając wesołą dziennikarkę.

-Proszę chwilę poczekać.- powiedziała i odeszła od słuchawki. Błagam, obyś miał dzisiaj czas stary dziadzie.- Pan radny chętnie się z panią spotka.

-Cudownie! O której mogłabym przyjść?- spytałam.

-O 15, pan Goldman zaprasza do siebie do biura, podać pani adres?

-Tak, poproszę.- powiedziałam, po czym zapisałam na karteczce adres podyktowany przez sekretarkę. - Zatem do zobaczenia.

Spojrzałam na zegarek. W pół do pierwszej. Dam radę. Wyszykowałam się szybko i pół godziny później zjeżdżałam na dół windą, ubrana w czarną ołówkową sukienkę i czerwoną marynarkę. Włosy miałam lekko podkręcone, a na twarzy trochę niecodzienny dla mnie makijaż. Nie lubię się malować tak mocno, ale czego się nie robi dla sprawy. Z czarnymi okularami na nosie, wyszłam na ulice Nowego Jorku. Złapałam taksówkę i pojechałam do biura Malcolma Goldman'a.

 Boskie uczucia || Loki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz