Dziewczynka stała przy oknie. Potargane, brązowe włosy miała związane niechlujnie w kucyka. Tylko tak umiała się czesać. Założyła granatowy sweter na o wiele za dużą, brązową sukienkę. Jej wszystkie ubrania takie były. Stare, zniszczone, za duże.
W sierocińcu było zimno. Dziewczynka od zawsze zastanawiała się po co są tu grzejniki, skoro nigdy nie grzeją. Żałowała, że nie ma grubszych skarpet. Te które miała na sobie ukradła staruszce na straganie i zaczęły się już niszczyć. To była pierwsza rzecz, którą ukradła. Czy musiała czuć z tego powodu wyrzuty sumienia? Może powinna się wstydzić, że ukradła coś biednej staruszce? Niektórzy stwierdziliby, że owszem. Jednak dziewczynka wiedziała, że każdy musi sobie jakoś radzić. Nawet jeśli oznacza to drobną kradzież.
Siedmiolatka oparła się łokciami o parapet, zamykając oczy. Wsłuchała się w rytm uderzających kropel. Czasem miała wrażenie, że tu zawsze pada, a to jest jej jedyna rozrywka. Słuchanie jak deszcz uderza o szybę.
Nie czuła potrzeby, żeby za wszelką cenę znaleźć sobie rodziców. Nie wiedziała jak to jest mieć rodzinę i zdawała sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie już nigdy się nie dowie. W końcu była tu odkąd pamięta. Ludzie uważali ją za dziwną, niektóre dzieci nawet się jej bały. Ale ona się tym nie przejmowała. Uważała, że ich opinia jest niesprawiedliwa. Przecież wcale jej nie znają, prawda?
Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do małej paprotki stojącej w rogu parapetu. Sama ją wyhodowała, w starej doniczce znalezionej na ulicy. Nie miała nic prócz tej roślinki. Jedyna rzecz, na której tak naprawdę jej zależało.
-Wiem, że mnie kochasz. Nie musisz tego ciągle powtarzać.- dziewczynka przejechała małymi rączkami po zielonych liściach paproci. Uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością.
-A ty znowu gadasz z tym chwastem, wariatko?- brązowowłosa odwróciła się i zobaczyła wysoką, tęgą blondynkę stojącą w drzwiach pokoju. Była od niej starsza, lepiej zbudowana.
-To paproć Clarisse, roślina doniczkowa, nie jest chwastem.- odparła spokojnie siedmiolatka. Starsza dziewczyna tylko się zaśmiała i podeszła do młodszej koleżanki.
-Owszem jest. Tak samo jak ty.- blondynka zamachnęła się i uderzyła brunetkę w twarz. Młodsza dziewczynka skuliła się pod oknem, czując jak z jej wargi sączy się krew. - A chwasty powinno się usuwać.
Clarisse wzięła starą doniczkę w grube dłonie i rzuciła nią z impetem o ścianę.
-Nie!- dziewczynka rzuciła się do roztrzaskanej doniczki i zaczęła trzęsącymi się rączkami zgarniać ziemię na jedną kupkę, z nadzieją, że jeszcze uratuje swoją paproć. Czuła jak roślina rozpacza. Jak powoli umiera, zostawiając dziewczynkę zupełnie samą. Siedmiolatka znów dotknęła jej zielonych liści. Paprotka owinęła jeden z nich wokół palca wskazującego sieroty. To było jej pożegnanie i podziękowanie za to, że tak sumiennie się nią opiekowała. Dziewczynka zaczęła cicho płakać.
-Jak mogłaś...- wyszeptała do starszej dziewczyny. Ta pociągnęła ją w odpowiedzi za włosy i podniosła do góry.
-Jesteś nienormalna. Z roślinami się nie gada. Załatw sobie jeszcze jedną doniczkę, a roztrzaskam ci ją na głowie.- warknęła i opuściła pomieszczenie.
Zostawiła dziewczynkę samą. Z jej jedynym, zmarłym już przyjacielem.
Do zaczytania ;)
CZYTASZ
Boskie uczucia || Loki
FanfictionNowy Jork. Miasto wyzwań, spełnionych marzeń, sukcesów i...bohaterów. Do pary brakuje tylko złoczyńców. Ale nie martwcie się, jest ich tutaj dość sporo. Granica między jednym, a drugim jest wbrew pozorom dość mała. Sama wiem to najlepiej. Nowe mia...