~17~

8.3K 526 25
                                    


Zawsze po takich akcjach musiałam odchorować u siebie. Nie miała ochoty wychodzić nigdzie w takim stanie, tym bardziej, że mieszkałam z najlepszymi agentami na świecie. Całe popołudnie leżałam więc w swoim pokoju i zajmowałam się słuchaniem muzyki. Czułam się bardzo słabo, więc kilka godzin nic nie robienia dobrze mi zrobiło. Jednak godziny mijały, ja robiłam się coraz bardziej głodna. W końcu dałam za wygraną. Wstałam i podeszłam do lustra. Wyglądałam gorzej niż przypuszczałam. Świetnie.

Trochę zamaskowałam wory pod oczami i ogólną bladość pudrem, ubrałam bluzę i założyłam kaptur, by ukryć moje rozczochrane włosy. Wciąż wyglądałam takie mocne dwa na dziesięć, ale niech już będzie.

Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. Kiedy w końcu wpełzłam do salonu nikogo tam nie było. Nie wiedziałam czy to dobrze, czy może wręcz przeciwnie. Zgarnęłam ze stołu kawałek pizzy, który zdążył już wystygnąć. Gdyby nie to, że byłam głodna, nigdy nie tknęłabym zimnej pizzy. Przecież to jej cały urok, że jest na ciepło.

Wetchnęłam głowę do kuchni i kogo tam zobaczyłam?

-Gdzie są wszyscy?- spytałam Lokiego. Ten nawet nie odwrócił głowy od blatu, gdzie najprawdopodobniej...nawet nie chce wiedzieć co ona tam robił.

-Są na dole.- odpowiedział obojętnie.

-Po co?- zdziwiłam się. Na dole znajdują się tylko cele więzienne. Czy aż tyle mnie ominęło, że złapali jakiegoś super-złoczyńcę?

-Przyłapali jakiegoś czerwonowłosego na jakimś podrzucaniu listu czy coś...- w końcu raczył na mnie spojrzeć - Na ogół źle wyglądasz, ale teraz to już przeszłaś sama siebie. Dobrze się czujesz?- spytał, choć wiedziałam, że wcale go to nie obchodzi. Nutka odrazy w jego wyrazie twarzy tylko mnie o tym upewniła.

-Wszystko w najlepszym porządku. Czyli mówisz, że ten mężczyzna ma czerwone włosy, tak?- próbowałam udawać, że mnie to zupełnie nie obchodzi, lecz wyraźnie czułam jak serce tłucze mi się w piersi.

-Stark coś o tym wspomniał.- znów wrócił do szykowania czegoś na blacie. Jednak tym razem zerkał na mnie kątem oka, jakby próbował ustalić przyczynę mojego nienajlepszego wyglądu.

-To ja może pójdę sprawdzić o co chodzi.- mruknęłam i skierowałam się do windy.

Zjeżdżając na dół tym cholerstwem, myślałam, co tu zrobić by jakoś wyciągnąć Josha z tego bagna. Do tej pory podrzucanie listu szło bez żadnych problemów. Ale jak widać dobra passa, bardzo szybko się skończyła. Muszę go jakoś uwolnić. Będę mieć straszne wyrzuty sumienia, jeśli jak najszybciej stąd nie zniknie. Trzeba to będzie zrobić po tajniacku. Nie mogę wyjawić Avengersom mojego małego sekreciku. To by tylko wszystko skomplikowało.

Winda dojechała do celu, drzwi się otworzyły, a ja weszłam do sali, gdzie niedawno sama się znajdowałam. Przy szybie stał Clint i Natasha, a Steve i Tony stali z boku i coś do siebie szeptali. Stanęłam i patrzyłam przez chwilę, jak ta dwójka agentów próbuje oś wyciągnąć z Josha. Ten jednak siedział na podłodze i słowem się nie odezwał.

-Coś się stało?- spytałam i tym samym zwróciłam uwagę wszystkich. Czerwonowłosy nawet nie dał po sobie poznać, że się znamy. Normalnie jestem z niego dumna.

-Rogers ci wyjaśni.- rzuciła szybko Romanoff, a ja posłusznie podeszłam do Kapitana. Razem z Tony'm opowiedzieli mi historię, którą doskonale znałam: ktoś podrzuca im czas i miejsce przyszłych trzęsień ziemi.

-I to ten gościu?- udałam wielkie zdziwienie.- Nie wygląda na...

-Wiem co masz na myśli. Ale co on może mieć z tym wszystkim wspólnego?- spytał Stark.

-Myślisz, że może mieć jakiś związek z tymi katastrofami?- zapytał mnie Steve.

-Szczerze: nie mam pojęcia. Ale może on robi coś dobrego? Może chodzi mu o to, żeby ratować tych wszystkich ludzi i dlatego anonimowo daje wam znać o tym wszystkim. Nie wpadliście na to?- byłam jak najbardziej normalna i obojętna. Typowa Venus. Przynajmniej próbowałam.

-Dobrze się czujesz?- spytał Tony, który nagle zwrócił uwagę na mój wygląd.

-Jezu, o co wam chodzi? Jestem tylko zmęczona, nic więcej!- irytowało mnie to już troszeczkę. Chyba powinnam przykleić sobie do bluzy kartkę z napisem: "Tak, wszystko w porządku, nie trzeba wzywać pogotowia".

-Dobra, spokojnie, lepiej zastanówmy się co zrobić z tym gościem.- uspokoił mnie Steve - Tony ma trochę racji, nie wyglądasz najlepiej, idź się połóż.

-Serio musicie przesłuchiwać go teraz, nie sądzicie, że noc w tej celi powinna go trochę zachęcić do gadania?- zwróciłam się do Clinta i Natashy.

-W sumie...to poszedłbym już spać.-zgodził się ze mną Barton. Dzięki Ci przyjacielu!

-No dobra. Jutro.- niechętnie zgodziła się rudowłosa, chociaż widać było po niej, że też chętnie by się położyła.

Wszyscy zaczęli kierować się do wyjścia. Ja postanowiłam zostać na końcu. Gdy przechodziłam obok Josha, mrugnęłam do niego porozumiewawczo. Ten tylko delikatnie kiwnął głową i odetchnął z ulgą. Domyślił się, że go stąd uwolnię. Mądry chłopak.

~~*~~

O piątej nad ranem zjechałam na dół. Kapitan powinien krzątać się po kuchni dopiero za godzinę, więc miałam sporo czasu, żeby to wszystko jakoś odkręcić. Ubrałam się na czarno i w miarę unikałam kamer. Może to naiwne z mojej strony, ale byłam pewna, że mi się uda i nikt nie domyśli się, że to ja go uwolniłam.

Weszłam do sali i wpisując kod, otworzyłam celę mojego przyjaciela. Ten oczywiście spał.

-Wstawaj księżniczko.- szepnęłam i zaczęłam go szturchać.- Wychodzisz stąd.

Po krótkiej chwili nareszcie się podniósł. Wyglądał okropnie, jak człowiek, którego się budzi w środku nocy.

-Co się dzieje?- spytał nieprzytomnie. Boże, co za baran.

-Uciekasz z więzienia, więc lepiej się pospiesz.- pogoniłam go. Po tych słowach oprzytomniał trochę i szybkim krokiem weszliśmy do windy.

-Słuchaj, przepraszam, że cię w to wciągnęłam. Nie chciałam, żeby cię złapali i strasznie mi głupio...- przyznałam.

-Nie ma sprawy. Będzie o czym opowiadać dzieciom.- zaśmiał się chłopak. Uśmiechnęłam się pod nosem. Czasem nie wierzę w tego człowieka.

Winda się zatrzymała na parterze. Od drzwi dzielił nas tylko korytarz. Od razu przypomniała mi się pierwsza wizyta w Avengers Tower. Sytuacja również była dość podobna.

Lecz oczywiście, nie wszystko mogło pójść zgodnie z moim planem.

Ledwie wyszliśmy z windy, do wieży wszedł Steve. Był ubrany w dres, więc zakładam, że wrócił z porannej przebieżki. Nie rozumiem tego człowieka. Kapitan stał tam, torując nam przejście i cały czas się na nas gapił. Chyba powoli zaczynał rozumieć, co się dzieje.

-On nigdzie nie idzie.- powiedział groźnie i stanowczo.

Eh, a zapowiadał się taki spokojny dzień...

Szykuje taki mały specjal na święta, ale nie wiem czy zdążę, więc w razie czego to będzie po świętach xD

Do zaczytania ;)

 Boskie uczucia || Loki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz