Zdający się nie mieć końca, tydzień później...Venus
Siedziałam w barze, w którym pracował Josh. Noc dopiero się zaczynała, a z każda minutą do lokalu ściągało coraz więcej ludzi. Głównie kryminalistów.
Od czasu zajścia z Avengers i tym aroganckim magikiem, minął trochę ponad tydzień. Przystałam na warunki bohaterów i opuściłam celę, mogąc znów zacząć swoje dziwne życie. Nie interesuje mnie co się stało z Lokim, czy tymi dziwakami w kostiumach. Grunt, że nareszcie mogłam się od nich uwolnić.
-Chciałbym dożyć dnia, gdy zamówisz u mnie coś innego, niż wodę z cytryną.- zwrócił się do mnie Josh. Barman był wysokim, czerwonowłosym mężczyzną, który pomagał mi zdobywać klientów, a w wolnych chwilach grywał na perkusji w swoim małym mieszkanku. Zawsze się dziwiłam, jak ktoś w jego wieku, znalazł się w takim miejscu. Nie miał jeszcze skończonych dwudziestu pięciu lat.
-Kiedyś napewno zamówię coś innego.- powiedziałam wymijająco i spojrzałam delikatnie w stronę mężczyzn, których podsłuchiwałam. Jednym z nich był napewno Rick, szef jednego z miejskich gangów. Drugiego widziałam pierwszy raz na oczy, ale na kilometr było widać, że śliski z niego typ. Garniak i ciemna aktówka, z reguły nie zwiastują nic dobrego, jeśli chodzi o "tę" część NY. Podniosłam delikatnie rękaw, w którym miałam szpiegowskie urządzenie do wychwycania dźwięku. Jak dobrze, że Bóg obdarzył kobietę długimi włosami, które z reguły zakrywają rzeczy, które wkładam sobie do uszu. Tak było i tym razem. Słuchawki zostały niezauważone.
-...on nie chce, żeby ktoś o tym wiedział. To ma się obyć po cichu, rozumiesz?
-Dyskrecja to moje drugie imię. Kiedy dokładnie przyjedzie?- spytał Rick.
-Za dwa tygodnie. O trzeciej w starej hali w dokach. Wiesz gdzie to jest, prawda?- odezwał się ponownie ten pierwszy.
-Jasna sprawa, szefie. Ja i moi ludzie będziemy czekać.
-Jeśli przesyłka dojedzie bezpiecznie, Hydra was wynagrodzi.- gościu, poklepał tego drugiego po ramieniu i wyjął jakieś papiery z teczki. Dał mu je, Rick natychmiast schował je za pazuchę, i wyszedł z baru. Hydra...brzmi znajomo.
-Coś ciekawego?- zagadnął Josh.
-Żona tego tutaj - wskazałam delikatnie na Ricka- chce się dowiedzieć, czy jej ukochany nie robi jakiś interesów za jej plecami.
-I co?
-Okazuje się, że robi.- powiedziałam i wyjęłam dyskretnie z ucha słuchawkę.
-Coś czuję, że w gangu Moon'a dojdzie do kłótni małżeńskiej.- dorzucił czerwonowłosy i wrócił do obsługiwania klientów. Odwróciłam się na krześle i omiotłam bar spojrzeniem. Kolor schodzący ze ścian i zniszczone czerwone kanapy, były pełne pijanych już mężczyzn. Tylko gdzie, nie gdzie widać było skąpo ubraną kobietę. Wyszukałam Ricka, który siedział samotnie w kącie pomieszczenia i postanowiłam wkroczyć do akcji.
Rozpięłam skórzaną kurtkę i pociągnęłam czarny top trochę w dół, by uwidocznić dekolt. Wstałam i postukując delikatnie butami na słupku po brudnej posadzce, podeszłam pewnym krokiem do stolika kryminalisty i usiadłam blisko niego.
-Słyszałam, że poszukujecie dziewczyn do umilania towarzystwa.- powiedziałam uśmiechając się zalotnie.
-Myślisz, że spodobałabyś się moim chłopcom?- spytał, a w jego oczach widać było ten głupkowaty błysk, kiedy rozłożył się na kanapie jeszcze bardziej. Połknął haczyk.
CZYTASZ
Boskie uczucia || Loki
FanfictionNowy Jork. Miasto wyzwań, spełnionych marzeń, sukcesów i...bohaterów. Do pary brakuje tylko złoczyńców. Ale nie martwcie się, jest ich tutaj dość sporo. Granica między jednym, a drugim jest wbrew pozorom dość mała. Sama wiem to najlepiej. Nowe mia...