Od czasu, gdy opuściłam Nowy Jork i całe to bagno mojej przeszłości, minął chyba tydzień. Przez ten czas dobrze wychodziło mi ukrywanie się. W końcu ani Tyler ani moi znajomi bohaterowie, jeszcze mnie nie odwiedzili. Skąd pewność głupia babo, że Avengersi w ogóle cię szukają? Po prostu wiem. Nie twierdzę, że za mną szaleją i zdychają z braku mojego towarzystwa. Rogers pewnie do dziś dziękuje Bogu za ten tydzień spokoju, który beze mnie spędził. Ale wiem, że mnie szukają. Te dziwaki z Avengers Tower właśnie takie są. Lojalne do bólu. Za wszelką cenę, będą stać przy swoich, choćby nie wiem jak wiele błędów popełnili. Zawsze chcą rozwiązywać problemy wspólnie, nigdy nie uciekają. I właśnie dlatego nigdy nie będę do nich w pełni pasować.Zawsze uciekam, gdy robi się gorąco. Wybieram proste rozwiązania. Nie lubię się męczyć z rozwiązywaniem tego całego bajzlu, który narobię. Po co naprawiać zniszczone buty, skoro można kupić nowe? Tak. Oto cała ja.
Ale sytuacja, w której się znalazłam, jest nieco inna. Zdaje sobie sprawę, że to już ostatnia ucieczka w moim życiu. Bo przed kim tak naprawdę zwiewam? Przed ponurym kosiarzem, który po tylu latach szczęścia i spokoju, zabierze mnie z tego świata. Śmierć się zbliża. Tyler chce mnie zabić, za to co mu zrobiłam, to pewne. Też bym się wkurzyła, gdyby ktoś wysadził mnie w powietrze. W tej sytuacji zostały mi więc dwa wyjścia. Pierwsze- zostać w Nowym Jorku, czekać aż po mnie przyjdzie i zaryzykować, że razem ze mną zginą moi przyjaciele, albo wywieść tego wariata jak najdalej od jedynych osób, na których mi zależy i zginąć w samotności. Wybrałam drugą opcję. Tylko nieco ją podrasowałam. Stwierdziłam, że jeśli mam wyzionąć ducha, Tyler zrobi to ze mną. Tylko tym razem, upewnię się, że już nie oddycha.
Tymczasem w Nowym Jorku...
Loki siedział u Venus w pokoju. Wydawał mu się strasznie pusty, choć żadnej rzeczy nie ubyło. Wszystko było na swoim miejscu. Jednak brakowało dziewczyny. I to nie tylko w pomieszczeniu, ale także w jego sercu. O tym, jak ważna jest dla niego brunetka, uświadomił sobie dopiero gdy zniknęła.
Bożek miał na skroniach dwie małe kulki, które były genialnym urządzeniem Starka i Bannera. Nosił je zawsze w nadziei, że Venus użyje swoich mocy i będzie mógł ją namierzyć.
-Loki?- drzwi otworzyły się i do środka wszedł Thor. Właściwie to wychylił tylko głowę przez próg.
-Wejdź.- zaprosił go cicho bożek. Blondyn usiadł koło swojego przyrodniego brata i szukał odpowiednich słów, by zacząć rozmowę.
-Nie musisz się martwić, zrobimy wszystko by ją znaleźć.- zapewnił go Thor.
-Nie potrzebuje pocieszenia.- warknął na niego Loki.- Doskonale się czuję.
-To, że zmartwiło cię jej zaginięcie, nie jest czymś złym czy wstydliwym. Szczerze mówiąc, to bardzo się cieszę, że tak reagujesz. Teraz widzę, że twoja sympatia do Venus jest prawdziwa.- Thor położył rękę na ramieniu czarnowłosego. Loki wcale jej nie strącił.
-Po prostu chce żeby do mnie wróciła.- wyszeptał zielonooki.
-Wiem, bracie.- Thor zabrał rękę i delikatnie wstał.- Jestem bardzo szczęśliwy, że znalazłeś odrobinę prawdziwej miłości w swoim życiu. Zasługujesz na nią.
-Ja nie...- Loki urwał zdanie, co wywołało delikatny uśmiech na twarzy Gromowładnego. Był bogiem kłamstwa. Kłamał jak z nut, ale czuł, że to jedno nie przejdzie mu przez gardło. Wiedział, że zrani tym przede wszystkim siebie i Venus. A jej nigdy by nie skrzywdził. Choćby nie wiem co.-Dziękuję.
-Na mnie zawsze możesz liczyć.- powiedział Thor i zostawił Lokiego samego. Bożek poczuł, że jednak jest kilka osób w tym wielkim wszechświecie, którym jednak na nim zależy. Stwierdził, że to najlepsze uczucie pod słońcem.
Tymczasem gdzie indziej...
Po tym, jak odwiedziłam Waszyngton, zdałam sobie sprawę, z tego jak bardzo nudzi mnie to miasto. Pobyłam tam kilka dni. Kupiłam nową perukę i mały samochód na fałszywe prawo jazdy, które oczywiście też kupiłam. Szastałam pieniędzmi, co niestety dało sobie znać. Musiałam stąd wyjechać i trochę zarobić. Ale takie wiecie, zarobić po złodziejsku. W sensie ukraść.
Po długich kłótniach, ze samą sobą, nakreśliłam plan działania. Pojechałam do Nowego Orleanu, gdzie ma być otwarte niedługo nowe kasyno. Dokładniej mówiąc to za kilka godzin. Idealne miejsce na zdobycie kilku dolarów. Postanowiłam w końcu wykorzystać technologię do zmiany twarzy, którą ukradłam Natashy. Nie może się zmarnować.
Doszła mnie jednak okropna prawda, że już długi czas nie miałam tych swoich koszmarnych wizji, przez które musze chodzić cały czas w bluzach. Czułam w kościach, że niestety niedługo czeka mnie bliskie spotkanie z samą sobą i kolejnym załamaniem nerwowym. Świetnie. Modliłam się, żeby tylko stało się to, gdy będę sobie spokojnie leżeć w hotelu, a w mojej torbie będzie pełno pieniędzy.
Tak więc wracając. Oprócz panicznego strachu, który mnie ogarniał z powodu wizji, była spokojna. Tak jak zawsze. W Nowym Orleanie byłam już kilka razy, więc wiedziałam mniej więcej, gdzie ma być otwarte to kasyno. Zaparkowałam niedaleko. Wysiadłam z samochodu i w tradycyjnym stroju składającym się ze spodni i za dużej bluzy, ruszyłam w stronę ogrodu koło placówki. Budynek był masywny i jasny, jak to kasyno. Wcześniej sprawdziłam w internecie plany tego budynku i wpadłam na pewien pomysł. Chyba pożałują, że nie wycieli drzew w pobliży budynku.
Podbiegłam na teren kasyna i zgodnie z planami budynku, wybrałam odpowiednie drzewo. Z lekkimi problemami technicznymi, w końcu wspięłam się prawie na samą górę.
-To już nie te lata.- wyspałam sama do siebie. Powyjmowałam sobie z włosów małe gałązki i listki, po czym powoli zaczęłam się przesuwać w stronę okien kasyna. Wiedziałam, że jestem tu bezpieczna, że drzewo nie pozwoli mi spaść. Teraz działaliśmy razem. Jakkolwiek dziwacznie to brzmi.
Znajdowałam się mniej więcej na wysokości pierwszego piętra. Damska toaleta była na drugim. Na szczęście posiadam kilka asów rękawie. Usiadłam okrakiem na gałęzi i położyłam na niej obie dłonie. Zamknęłam oczy i się skupiłam. Ramię drzewa zaczęło się wydłużać. Wzrost drzew zawsze zajmuje więcej czasy niż innych roślin, więc spędziłam tak dobre kilka minut. Gdy w końcu byłam zadowolona z efektu, zdjęłam dłonie z kory drzewa i zmieniłam pozycję. Przykucnęłam na gałęzi i niczym kot przemieszczałam się coraz bliżej okna łazienki kasyna.
Otworzyłam je i wskoczyłam do środka.
Kolejne tymczasem, w środku nocy Nowego Jorku...
Tony Stark spał w swoim warsztacie z głową na biurku, gdy nagle przez drzwi wleciał Loki.
-Czuję, ją! Szybko, lecimy!- krzyknął czarnowłosy. Stark przebudził się nagle i wylądował na podłodze, zwalając sobie kilka części na głowę.
-Jesteś w stanie określić dokładne położenie?- spytał tony, gdy podniósł się z podłogi. Dzięki mechanizmowi na skroniach kłamcy i jego magicznym zdolnościom, Lokiemu powinno się udać określić obecne miejsce pobytu Venus.
Loki zamknął oczy i się skupił. Próbował połączyć się na odległość z umysłem dziewczyny. Przez pierwsze minuty w jego głowie była zupełna pustka. Czarnowłosy zaczął wewnętrznie panikować, ponieważ fala energii wysyłana od strony brunetki, zaczynała już słabnąć.
-No dalej!- krzyknął sfrustrowany sam na siebie.
Nagle w jego głowie pojawił się obraz drogi i pewna tabliczka.
WITAMY W NOWYM ORELANIE
Pewien asgardzki bożek doniósł mi, że chcielibyście maraton.
Dla Was wszystko.
Więc teraz moje pytanie brzmi:
Czy odchodzimy na chwilę od fabuły i wstawiam takie trzy tematyczne specjały (które myślę, że Wam się spodobają), czy wolicie też trzy takie zwykłe rozdziały, tylko w formie maratonu?
Piszcie w komentarzach 😊A tymczasem...
Do zaczytania ;)
CZYTASZ
Boskie uczucia || Loki
FanfictionNowy Jork. Miasto wyzwań, spełnionych marzeń, sukcesów i...bohaterów. Do pary brakuje tylko złoczyńców. Ale nie martwcie się, jest ich tutaj dość sporo. Granica między jednym, a drugim jest wbrew pozorom dość mała. Sama wiem to najlepiej. Nowe mia...