-Jesteście pewni, że przyjdzie akurat tutaj?- w słuchawce usłyszałam głos Rogersa.
-Tak.- opowiedziałam krótko, równo ze Starkiem. Nasz plan wymagał niesamowitej precyzji, więc wszystko, co do minuty, musieliśmy mieć obcykane. Siedzieliśmy nad tym trochę, ale udało nam się wyśledzić, gdzie nasz cel będzie dzisiaj spędzał wieczór.
-Jedzie, możesz ruszać.- usłyszałam Tony'ego w moim uchu i odpaliłam silnik samochodu. Sportowy samochód Starka, prezentował się wręcz idealnie do odegrania swojej roli, wystarczyło tylko zmienić tablice rejestracyjne.
Wyjechałam zza zakrętu i wbiłam się na ruchliwą ulicę. Przejechałam kilka minut prosto, by zaparkować pod luksusowym hotelem z kasynem. Ostatni raz poprawiłam włosy w lusterku i wzięłam głęboki oddech. Teraz albo nigdy. Poprawiłam skórzaną kurtę, wysiadłam na zatłoczonym parkingu i stukając butami na wysokim obcasie, weszłam do budynku. Hol w hotelu był urządzony na czerwono i kremowo. Podeszłam do recepcjonistki i zdjęłam okulary z nosa, niczym gwiazdka magazynów młodzieżowych.
-Rezerwacja na nazwisko Carl.- powiedziałam jakby od niechcenia. Kobieta szukała moich danych w komputerze. Usłyszałam za plecami odgłosy kroków i odwróciłam się delikatnie. Ujrzałam wysokiego mężczyznę w dobrze skrojonym, czarnym garniturze. Brązowe włosy miał idealnie ułożone, a na nosie czarne okulary. Bingo.
-Pani zdaje się tutaj pierwszy raz. Zapamiętałbym taką urodziwą kobietę.- Brendon podszedł do recepcji i stanął obok mnie. Walił wodą kolońską jeszcze gorzej niż mój znajomy miliarder.
-Gdybym wiedziała, że przychodzą tu tacy przystojni mężczyźni, napewno odwiedzałabym to miejsce częściej.- uśmiechnęłam się do niego, podczas gdy on obserwował każdy skrawek mojego ciała. Cieszę się, że dalsza część planu przewiduje małą potyczkę. Co za oblech.
-W takim razie nie mogę pozwolić, by bawiła się pani sama.- ściągnął okulary ukazując zielone oczy. Minimalnie się skrzywiłam, gdyż przypominały mi one Lokiego. Brendon jednak nie miał tej intensywności, którą posiadał bożek, przez co nie były tak niezwykłe.- Wezmę to co zwykle.- mrugnął do recepcjonistki.- Oczywiście wszystko na mój koszt.
Po tych słowach zaprowadził mnie do sali kasyna. Usiedliśmy najpierw przy barze, zamawiając kilka drinków. Już po kilku minutach mogłam stwierdzić, że gościu zna się na bajerze. Gatkę to on ma lepszą od Josha, gdy po kilku głębszych idzie wyrywać panienki w klubie.
Gdy stwierdziłam, że uszy mi więdną od słuchania jego tekstów na podryw, zasugerowałam, że może powinniśmy w coś zagrać. Brendon zaproponował jeden z automatów, twierdząc, że to jego szczęśliwy.
-Dobrze ci idzie. Ja na twoim miejscu już dawno przywaliłbym temu gościowi.- pochwalił mnie Clint w słuchawce.
-Dokładnie, ci kryminaliści nie mają dziś za grosz szacunku do eleganckich kobiet.- zgodził się z nim Tony.
-Zamknijcie się i dajcie jej pracować.- uciszył ich Kapitan.
-Się robi szefuniu.- mogłam sobie tylko wyobrazić minę Iron Mana, gdy wypowiadał te słowa. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem.
-Czy ten słaby uśmieszek ma być reakcją na moją wygraną?- spytał Brendon. W czasie gdy Avengersi prowadzili krótką dyskusję przez mikrofon, mężczyzna wygrał 300 dolarów na automacie. Oczywiście to przegapiłam. Patrzył na mnie wyczekująco, a ja uznałam, że pora to w końcu zakończyć.
-Wiesz, myślę, że powinniśmy to uczcić...- złapałam za jego marynarkę i przyciągnęłam go bliżej. Nozdrza zapiekły mnie od intensywnego zapachu mężczyzny.
-Bardzo dobry pomysł, kotku.- jego ręce znalazły się na mojej talii i zaczęły zjeżdżać niebezpiecznie nisko. Pomyślałam, że za ten tekst ma już jednego kopa w jaja, a za gest zaraz zarobi drugiego.- Pójdziemy na górę?
Przytaknęłam. Na piętrach znajdowała się część hotelowa, a co za tym idzie luksusowe pokoje. Brendon objął mnie w talii i szybkim krokiem poszliśmy do windy, mijając ludzi w drogich i eleganckich ubraniach. Wszystko idzie zgodnie z planem.
Na moje szczęście, w windzie była para staruszków, więc kryminalista wstrzymał się z...no idzie się domyślić z czym. W każdym razie dojechaliśmy na odpowiednie piętro i przeszliśmy korytarzem wśród wielu zamkniętych drzwi.
-Zaraz wyślemy kameleona.- poinformował mnie Steve.
-Serio, nazwałeś go kameleon?- zaśmiał się Stark.- Najgłupsza nazwa na świecie. Oczywiście bez urazy.- dodał szybko.
-Rzeczywiście jakoś nie leży ta nazwa.- zgodził się z nim Clint.- Ale chyba pogadamy o tym później.
Przewróciłam oczami na tę wymianę zdań i weszłam za Brendonem do pokoju. Podszedł do stolika przy łóżku, na którym stała chłodząca się butelka szampana i zaczął ją otwierać. Ja w tym czasie podeszłam do drzwi i zamknęłam je na klucz. Teraz moja ulubiona część.
-Napijesz się?- spytał z zawadiackim uśmiechem.
-Z chęcią.- powiedziałam tym razem ze szczerym uśmiechem i wyciągnęłam z kieszeni kurtki małą strzykawkę. Podeszłam, do zajętego nalewaniem szampana, mężczyzny od tyłu i z dziką satysfakcją wbiłam mu igłę w szyję.- Dobranoc księżniczko.- szepnęłam mu do ucha opróżniając strzykawkę.
-"Dobranoc księżniczko"? Serio?- spytał ze śmiechem Tony. Zaczynałam przypuszczać, że może załatwili sobie coś mocniejszego na ten wieczór.
-Pierwsze co mi przyszło do głowy, nie bądź uszczypliwy.- odpowiedziałam.- No gdzie ten nasz kameleon?
Jakby na moje zawołanie w pokoju pojawił się Loki. Ubrany tak jak zwykle w swoje asgardzkie ciuszki, stał w kłębach zielonego dymu patrząc na mnie z wyższością.
-No w końcu.- westchnęłam.- Zabierz go stąd.- wskazałam na nieprzytomnego mężczyznę, który leżał na podłodze. Loki jednak ani drgnął. Co za aspołeczny bożek.- Proszę.
Po dodaniu magicznego słowa, złapał Brendona i teleportował się z powrotem.
-Dobra robota Venus.- odezwał się Clint.
-Zgadzam się, należą ci się pochwały.- dorzucił Steve.
-Dzięki chłopaki. Najwyraźniej granie łatwej laluni mam we krwi.- powiedziałam i usiadłam na łóżku. Teraz czeka mnie najtrudniejsza część planu.
Noc z Lokim w jednym pokoju.
Idzie ktoś z was na premierę nowego Thora?
Do zaczytania ;)
CZYTASZ
Boskie uczucia || Loki
FanfictionNowy Jork. Miasto wyzwań, spełnionych marzeń, sukcesów i...bohaterów. Do pary brakuje tylko złoczyńców. Ale nie martwcie się, jest ich tutaj dość sporo. Granica między jednym, a drugim jest wbrew pozorom dość mała. Sama wiem to najlepiej. Nowe mia...