Gdy obudziłam się w zupełnie innym miejscu, niż to, w którym zasnęłam, pierwsze co zrobiłam to sprawdziłam, czy moje ubrania są na swoim miejscu. Dzięki Bogu, były. Nie miałam tylko futra, ale nie brakowało mi go, gdyż strasznie drapało. Nie wiem, czemu te wszystkie bogate mamuśki tak się nim zachwycają, serio, nie ma czym.Okazało się, że leże w skrzydle szpitalnym. O ile wieża może mieć jakieś skrzydła. Byłam podłączona do masy pipkających rzeczy, a w moim ramieniu tkwiła rurka. Super, zawsze o tym marzyłam. Gdy już odpięłam się od tej całej aparatury, spytałam mojego komputerowego kolegę, czy może do mnie przysłać jakiegoś żywego kolegę.
-Pan Stark i pan Banner już tu schodzą.- poinformował mnie J.A.R.V.I.S.
-Dzięki, od razu czuję się jakaś taka bardziej żywa.- powiedziałam padając ciężko na poduszki. Podczas czekania na tych dwóch geniuszy, doszłam do wniosku, że powinnam podziękować Lokiemu. Może i ja pozbyłam się gangsterów, ale to on tak naprawdę uratował sytuacje.
-Jak tam, Śpiąca Królewno?- spytał Tony z wielkim uśmiechem gdy wszedł do sali.
-Wyśmienicie. Czemu tu leżę?
-Po tym jak twój książę, położył cię lulu, dość długo nie chciałaś się obudzić. Chcieliśmy nawet spróbować tej sztuczki z pocałunkiem prawdziwej miłości...
-Twój organizm był wycieńczony i potrzebował odpoczynku, to wszystko.- dokończył Bruce.
-Właśnie uratowałeś swojego kolegę od dość bolesnej rozmowy.- zwróciłam się z wdzięcznością do Bannera. Słuchanie żartów Starka, nie jest moim ulubionym zajęciem.
-Wiem o tym.- mrugnął do mnie naukowiec.
-Sranie w banie, mocna to ty jesteś przeważnie w gębie.- twórca Iron Mana wystawił mi język. Był dość blisko mojego łóżka, więc bez problemu sprzedałam mu silnego kuksańca w ramię.- Auć.
-Mówiłeś coś?- spytałam retorycznie.
-Powiedziałem "przeważnie", a to zasadnicza różnica.- bronił się Stark.
-Wiem, dlatego nie dostałeś, aż tak mocno.- podniosłam ręce do góry w geście obrony. Na moich ustach gościł uśmiech. Chyba po raz pierwszy od wielu tygodni, naprawdę się wyspałam.- Długo byłam nieprzytomna?
-Jakieś...dwa dni?- odparł Bruce.
-Niecałe.- poparł go Tony.
-Cóż, to wcale nie tak dużo.- wzruszyłam ramionami.- Idziemy coś zjeść?
-No proszę, obudziła się i już do lodówki?- zaśmiał się miliarder.
-Uważaj, bo powiem Clintowi, kto w nocy podżera jego ciasteczka.- zagroziłam.
-Wziąłem tylko jedno!- bronił się Tony.
-Jasne, a ja wcale nie zmieniam się w wielkiego, zielonego potwora.- dogryzł mu Banner.
-Dziwie się, że Barton jeszcze się nie zorientował, że to ty. Chyba wszyscy w tym budynku wiedzą, że cichym podjadaczem jest niejaki Anthony Howard Stark.
-Też mnie to dziwi.- przyznał Tony.- Ale, skoro już się obudziłaś, to zmykaj do siebie, za pół godziny będzie obiad. Rogers dziś gotuje.
-Świetnie! W końcu zjemy coś smacznego.- ucieszyłam się i zgarnąwszy swoje szpilki z podłogi, wyszłam z gabinetu. Może to trochę dziwnie zabrzmi, ale Steve na prawdę dobrze gotuje. To trzeba mu przyznać.
Pojechałam windą do salonu. Natknęłam się jedynie na Clinta, reszta zapewne musiała być u siebie.
-Miło, że w końcu się ocknęłaś.- zwrócił się do mnie Barton.
CZYTASZ
Boskie uczucia || Loki
FanfictionNowy Jork. Miasto wyzwań, spełnionych marzeń, sukcesów i...bohaterów. Do pary brakuje tylko złoczyńców. Ale nie martwcie się, jest ich tutaj dość sporo. Granica między jednym, a drugim jest wbrew pozorom dość mała. Sama wiem to najlepiej. Nowe mia...