No i ostatnia część.
Pędziłam autostradą jak szalona. Teraz liczył się dla mnie tylko czas. Tyler spodziewa się mnie za około 10 godzin, więc im szybciej tam dojadę, tym większy będzie element zaskoczenia. No wiecie, wyskoczę mu zza rogu ze spluwą, a on powie "Już? tak szybko?". Po czym strzelę mu w łeb i wszyscy zdążymy jeszcze obejrzeć wieczorynkę. No plan idealny.
A tak całkiem serio, to nie miałam pojęcia, co mam robić. Między zmienianiem biegów i trąbieniem na zbyt powolnych kierowców, myślałam jak to rozegrać, żeby nikt nie zginął. Nawet Tyler. Mam nadzieję, że Fury zamknie go gdzieś głęboko w najbardziej strzeżonym miejscu na świecie. Gdy się spędza czas z superbohaterami, człowiek zaczyna inaczej postrzegać życie. Avengersom pewnie nie spodobałaby się plama krwi w salonie.
Wracając do mojego planu, to gdy dojeżdżałam do Nowego Jorku, to nadal miałam pustkę w głowie. Nie mogłam przygotować się na każdą możliwą ewentualność, gdyż ten człowiek jest nieobliczalny. Tak więc pozostało mi improwizować. Łatwizna.
~~*~~
Zauważyłam, że na ulicach miasta jest pełno glin. Im bliżej Avengers Tower, tym więcej. Już wiedziałam, że to nie może oznaczać nic dobrego. Podjechałam najbliżej jak się dało. Zaparkowałam. Przeszłam kilka metrów i stanęłam naprzeciwko wieży.
-Ojej...- jęknęłam. Cała wieża była otoczona przez mundurowych. Najwyraźniej Tyler musiał nieźle narozrabiać. Niestety, dzięki temu utrudnił mi zadanie. Jak niby miałam dostać się do środka? Spojrzałam po pobliskich budynkach. Nie ma szans, żebym wskoczyła z któregoś z nich, każdy był zdecydowanie za niski. Jednak jeden budynek zbudowany został w miarę blisko. I to od strony tego śmiesznego, podniebnego podjazdu dla Tony'ego. Wpadł mi do głowy tylko jeden pomysł. I już wiedziałam, że będę tego bardzo żałować.
~~*~~
-Nie patrz w dół, tylko nie patrz w ten cholerny, zasrany dół...- mówiłam sama dom siebie. Miałam rację. Pożałowałam tego pomysłu, w chwili, gdy weszłam na pierwszy szczebel drabiny. Oto mój plan. W wielkim skrócie. Weszłam na dach tego budynku. Z doniczką. Dość dużą doniczką. Następnie "zrobiłam" sobie drabinę, która zaczepiła się na prętach mojego budynku oraz na prętach siedziby Mścicieli. Nie było łatwo zmusić roślinę do tego, żeby nie opadła w dół, ale w końcu się udało.
Mocno trzymałam się zielonych szczebli mojej drabiny, aż ręce zaczynały mi się pocić. Zresztą nie tylko ręce. Modliłam się do wszystkich bogów, by nic się nie zerwało. Albo chociaż żebym przeżyła upadek. Byłam w połowie drogi, kiedy spojrzałam w dół.
-Jasne cholera.- mruknęłam przerażona. Z całą pewnością, nie miałam ochoty spaść. Na dole zebrała się już grupka gapiów, którzy obserwowali każdy mój ruch.- Dupki.- powiedziałam, po czym splunęłam w dół, choć podejrzewam, że nic do nich nie doleciało.
Szłam dalej. Chociaż w sumie to bardziej się wspinałam. Moje brązowe kłaki, smagane wiatrem, leciały mi na twarz, co jeszcze bardziej utrudniało zadanie. Byłam już prawie na miejscu...tylko kilka metrów. Trzy metry. Dwa metry. Metr. Dotknęłam zimnego kamienia podestu.
-Jestem super.- wydyszałam sama do siebie, wdrapując się na stały grunt. Położyłam się na chwilę na kamieniu. Potrzebowałam krótkiego odpoczynku. Zabawa moją mocą oraz mordercza wspinaczka wśród wieżowców, zupełnie mnie wykończyła. Tyler nieźle to rozegrał. Punkt dla niego.
W końcu wstałam i podeszłam do szklanych drzwi. Za nimi znajdował się nasz salon. Z bijącym sercem, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Pomieszczenie wyglądało tak jak zwykle. Dopiero po chwili zorientowałam się co jest nie tak.
CZYTASZ
Boskie uczucia || Loki
FanfictionNowy Jork. Miasto wyzwań, spełnionych marzeń, sukcesów i...bohaterów. Do pary brakuje tylko złoczyńców. Ale nie martwcie się, jest ich tutaj dość sporo. Granica między jednym, a drugim jest wbrew pozorom dość mała. Sama wiem to najlepiej. Nowe mia...