Mój mózg zaczął pracować na najwyższych obrotach. Nie mogłam do tego znowu dopuścić. Błyskawicznie wstałam i odwróciłam się twarzą do szyby, zasłaniając Lokiego własnym ciałem. Zaczęłam wypatrywać miejsca, gdzie mógł być snajper. Moje oczy wędrowały od jednego wysokiego budynku do drugiego, aż w końcu wypatrzyłam skurczybyka. Zauważyłam jego sylwetkę w oknie magazynu, naprzeciwko kawiarni. Spojrzałam na swoją klatkę piersiową i dostrzegłam tam czerwoną kropkę. Strzelec jednak nie strzelił. Najwyraźniej nie chciał mnie zabić.-Wszystko w porządku?- spytał mnie Loki. Zignorowałam jego pytanie, wciąż spoglądając w stronę, z której miał nadejść strzał. Nagle moja kropka zniknęła, co oznaczało, że snajper zaczął zwiewać. Nic z tego.
-Zostań tu i nigdzie się nie ruszaj!- krzyknęłam do Lokiego i wybiegłam z lokalu. Pędziłam ile sił w nogach, by dobiec do tego magazynu. Znajdowałam się już kilka metrów od budynku, gdy nagle, przez drzwi wypadł zakapturzony mężczyzna, ubrany cały na czarno. W ręku trzymał karabin snajperski.
-Stój!- krzyknęłam za nim, ale (kto by się spodziewał?) mężczyzna się nie zatrzymał. Zaczął biec prosto w tłum ludzi, którzy przyszli do wesołego miasteczka. Ruszyłam za nim, jednak natłok osób, utrudniał mi pościg. Co chwile musiałam kogoś popychać, trącać i przepraszać. Tłum cały czas przysłaniał mi snajpera. W końcu go zgubiłam. Zatrzymałam się nagle i zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu czarnego kaptura, jednak nic takie nie rzuciło mi się w oczy. Niech to szlag.
Wróciłam do Lokiego, który stał zły przed kawiarnią.
-Czy możesz mi łaskawie wyjaśnić, co to...- zanim zdążył skończyć, rzuciłam mu się na szyję i mocno przytuliłam. Poczułam, że cały się spiął, jakby nie rozumiał o co chodzi.
-Tak się cieszę, że nic ci nie jest.- po moich policzkach poleciało kilka łez, które spadły na ramię bożka. Loki w końcu odwzajemnił mój uścisk i staliśmy tak, wtuleni w siebie przez chwilę. Czarnowłosy musiał przerwać te chwilę czułości.
-O co chodzi?- spytał. Spojrzałam w jego oczy i zauważyłam, że się martwi. Tego jeszcze nie było.
-Wracajmy do domu.- poprosiłam.- Chyba pora, żebym wszystkim o tym powiedziała.
~~*~~
Gdy przyjechaliśmy do domu, zwołałam zebranie. Wszyscy się zjawili. Całą drogę, w samochodzie, zastanawiałam się, co im powiem. Wiedziałam jedynie tyle, że sama już sobie nie dam rady. Najwyraźniej mój prześladowca był lepszy ode mnie. Choć bolało mnie to, że będę musiała poprosić ich o pomoc, wiedziałam, że tak powinnam postąpić. Ostatnio przybyło trochę osób, na których mi zależy, a sama nie dam rady ich ochronić.
Usiedliśmy więc, w tym eleganckim pokoju konferencyjnym i zaczęłam mówić. Opowiedziałam o wszystkim, zaczynając od tej babci z jej skarpetkami, przechodząc do egzemplarzu "Małego Księcia", po sprawę z dziewczyną oraz narkotykami. Wyjawiłam im, co chłopak powiedział mi w knajpie przed śmiercią oraz wyjaśniłam, jak te zdarzenia łączą się z moją przeszłością. Powiedziałam też o sprawie z Goldmanem oraz dzisiejszej próbie zabójstwa Lokiego. Koniec z sekretami.
-Czuję, że już dłużej nie mogę tego sama kontrolować, dlatego jestem zmuszona prosić was o pomoc.- zakończyłam i czekałam na jakąkolwiek reakcje z ich strony.
-Dlaczego nie przyszłaś z tym do nas od razu? Pomoglibyśmy ci.- spytał czule Kapitan, jednak w jego głosie wyczułam nutkę urazy.
-Myślałam, że sama sobie z tym poradzę. Ta sprawa nie wyglądała na groźną, a wy napewno mieliście jakieś ważniejsze rzeczy do roboty.- wzruszyłam ramionami.
CZYTASZ
Boskie uczucia || Loki
FanfictionNowy Jork. Miasto wyzwań, spełnionych marzeń, sukcesów i...bohaterów. Do pary brakuje tylko złoczyńców. Ale nie martwcie się, jest ich tutaj dość sporo. Granica między jednym, a drugim jest wbrew pozorom dość mała. Sama wiem to najlepiej. Nowe mia...