Biegłam przez miasto. Przy takich korkach, szybciej będzie piezo, niż taksówką. Do wieży został mi może kilometr. Jak się pospieszę, zajmie mi to może z trzy minutki. Złapałam mocniej zrywkę z zakupami i przebiegłam przez ulice popychając barkiem jakiegoś mężczyznę. Niestety nie miałam czasu, żeby się zatrzymać i go przeprosić.
Nie pamiętam, kiedy tak się spieszyłam. Wleciałam do korytarza Avengers Tower i nacisnęłam guzik, przywołując windę.
-Szybciej, szybciej, szybciej, szybciej...-mruczałam po nosem, tupiąc niespokojnie. Zanim metalowe drzwi rozsunęły się całkowicie, ja już byłam w środku. Wybrałam odpowiednie piętro. Nagle zadzwonił mój telefon.
-Już jestem w windzie.- wyspałam do słuchawki.
-Szybciej!- ponaglił mnie głos w słuchawce.
-Nie mogę przyspieszyć windy!- zirytowałam się.- Ciesz się, że masz tę głupią bransoletkę i nie możesz wychodzić na zewnątrz, bo inaczej nie ma mowy, żebym ja latała za każdym razem do miasta.
-Zaczyna się!- krzyknął.
-Idę, już idę!- odpowiedziałam i się rozłączyłam. Cholera, czy ta winda nie może wjeżdżać na samą górę szybciej?!
Pół minuty później, wjechałam na odpowiednie piętro, drzwi ledwo się otworzyły, a ja już biegłam przez salon. W zabójczym tempie przeskoczyłam przez kanapę, lądując na niej nieco niezdarnie.
-Zdążyłaś.- pochwalił mnie Loki, gdy tylko wylądowałam obok niego na kanapie, a logo "Gry o tron" pojawiło się na ekranie wielkiego telewizora.
-Powinnam za ten bieg dostać medal.- wydyszałam i zaczęłam ściągać botki na słupku. Nie mam pojęcia jak w tych butach przebiegłam taki dystans w tak krótkim czasie.
-Mam nadzieję, że Joffrey niedługo zginie. Ten młody działa mi na nerwy.- powiedział czarnowłosy i wyjął paczkę chipsów z reklamówki, którą przyniosłam.
-Będę skakać, gdy w końcu ktoś poderżnie mu gardło.- ściągnęłam kurtkę i rzuciłam ją na fotel obok. Od kilku tygodni, regularnie oglądamy z Lokim "Grę o tron". Zakochaliśmy się w tym serialu.
Historia mojego biegu po jedzenie, ulicami Nowego Jorku, rozpoczęła się dokładnie piętnaście minut temu, gdy po otworzeniu szafki w kuchni, okazało się, że ktoś zjadł nasze bardzo niezdrowe przekąski na dzisiejszy odcinek. A wiecie, oglądanie bez jedzenia to już nie to samo.
-Musisz pójść do sklepu.- powiedział wtedy Loki. Był śmiertelnie poważny, patrzył mi w oczy i złapał moją dłoń między swoje.- Ukradłam już nawet pieniądze Starkowi.
Gdy wyciągnął z kieszeni pieniądze, nieźle się uśmiałam.
-Ty mały złodzieju.- zaśmiałam się i wzięłam pieniądze.
-Hej, nie zapominaj, że ty pierwsza go okradłaś.- delikatnie się uśmiechnął. Zauważyłam, że od pewnego czasu, częściej to robi, zwłaszcza gdy rozmawiamy.
Ubrałam się szybko i weszłam do windy. Loki stał i patrzył jak drzwi się zamykają.
-Kup też coś do picia!- krzyknął zanim zniknęłam za metalowymi drzwiami windy. I to by było na tyle, jeśli chodzi o historię mojego maratonu na wysokim obcasie.
Siedzieliśmy z zielonookim przed telewizorem już od ponad czterdziestu minut. Nasze stopy, które spoczywały na stoliku, stykały się ze sobą. Podobnie nasze ramiona. Powiem tylko tyle, że im mniejsza odległość, tym łatwiej sięgać po jedzenie.
-Wybaczcie, że muszę przerwać, tę waszą małą uroczą randeczkę, ale Venus ma gościa.- Tony stanął nam centralnie przed ekranem, zasłaniając akcje.
CZYTASZ
Boskie uczucia || Loki
FanfictionNowy Jork. Miasto wyzwań, spełnionych marzeń, sukcesów i...bohaterów. Do pary brakuje tylko złoczyńców. Ale nie martwcie się, jest ich tutaj dość sporo. Granica między jednym, a drugim jest wbrew pozorom dość mała. Sama wiem to najlepiej. Nowe mia...