Wiecie jak to jest. Już od najmłodszych lat, rodzice przestrzegają was przed złym towarzystwem. Ciągle powtarzają, żebyś nie zadawał się ze ćpunami, alkoholikami czy palaczami. Twierdzą, że ci ludzie sprowadzą was na złą drogę, że uczynią was nałogowcami. Wynika więc z tego morał, że z kim przystajesz, takim się stajesz. Cóż, ciężko temu zaprzeczyć. Prawda jest taka, że często dzieci nie słuchają swoich rodziców, choć Ci zazwyczaj mają rację. Wmawiają sobie, że przecież matka czy ojciec, wcale nie znają tych ludzi. Może tak naprawdę są pełni dobra, a ten jeden defekt nie czyni ich potworami? Może i tak. Ale większość przypadków wygląda jak bardzo popularny stereotyp: "Wow, masz kolegę ćpuna! Kiedy ty też zaczniesz brać?" Nie mówię, że tak jest zawsze, wcale nie. Nie znam powodów uzależnień wszystkich ludzi na świecie. Znam tylko kilka. W tym swój własny. I wyglądał dość stereotypowo. Szkoda, że nie miałam rodziców, którzy truliby mi dupę o konsekwencjach złego towarzystwa. Chociaż, nie. Czy rzeczywiście żałuje, że wychowywałam się samotnie? Ciężko odpowiedzieć.Takie myśli zawracały mi gitarę, gdy przewracałam zawartość mojego mieszkania. Próbowałam jakoś zagłuszyć ten cichutki głosik, który rozbrzmiewał w mojej świadomości, niczym wystrzał z armaty. Cały czas gadał. "Nie rób tego, wiesz, że to się źle skończy. Poproś o pomoc Avengers, oni coś na to zaradzą. Albo po porostu idź się przewietrz?". Było to nie do wytrzymania. Najgorsze było to, że o dziwo ten głos należał chyba do Rogersa.
Boże, staczam się coraz niżej.
Przewróciłam wszystkie swoje rzeczy na lewą stronę. Szuflady, szafki, nawet zawartość lodówki, wszystko to leżało teraz na podłodze. A mojej zguby nigdzie nie było. Usiadłam zrezygnowana na kanapie. I tak długo wytrzymałam, bez tego gówna.
Pomyślałam o tym, jak to się wszystko zaczęło. Tamta sytuacja wcale tak bardzo nie różniła się od tej. Przynajmniej jeden element się zgadzał.
Śmierć.
Clint
Wiedziałem, że będzie u siebie w mieszkaniu. Tam ludzie czują się bezpiecznie, co swoją drogą skrywa w sobie pewną ironię. Wiedzieliście, że najczęściej ofiary morderstw, są znajdywane właśnie we własnym domu? Zabawne.
Czułem, że muszę załatwić to sam. To ode mnie dowiedziała się o tym budynku i czułem jakiś dziwny obowiązek, że pocieszyć Venus, porozmawiać z nią. To nie jej wina, próbowała się tylko bronić.
Domyśliłem się, że drzwi wejściowe będą otwarte, więc lekko je pchnąłem i wszedłem do środka. Mieszkanie przypomniało mi obraz z tych sławnych filmów kryminalnych. Gdy detektyw wchodzi do środka, a zawartość wszystkich szafek i szuflad, leży na podłodze, jakby zabójca szukał czegoś bardzo cennego, w pośpiechu.
-Zabraliście to, prawda?- spytała mnie Venus, gdy tylko znalazłem się w zasięgu jej wzroku. Wyglądała na złą i przybitą jednocześnie.
-Tak.- odpowiedziałem na pytanie i oparłem się ramieniem o ścianę w salonie.
-Kto pozwolił wam grzebać w moich rzeczach?- najchętniej rzuciłaby się na mnie, to było widać. Sam bym się wkurzył, gdyby ktoś przeszukał mój pokój bez pozwolenia.
-Zrobiliśmy to z Natashą, gdy pierwszy raz cię złapaliśmy. Sądziliśmy, że to słuszne posunięcie.- nie odpowiedziała. Wiedziała, tak samo jak ja, że mam racje. Zapewne nie widziała sensu się ze mną kłócić.
-Wiesz, że znalezienie pierwszego, lepszego dilera wcale nie jest takie trudne?- spytała, na co delikatnie uśmiechnąłem się pod nosem.
-Dla kogoś z twoimi umiejętnościami, na pewno to bułka z masłem.- przytaknąłem jej. Domyślam się, że trzy minuty wystarczyłyby jej, żeby namierzyć jakiegoś dilera.- Nie mieliśmy pewności, co to jest więc, zabraliśmy to do laboratorium. Mieliśmy nadzieję, że to naprowadzi nas na pochodzenie twoich zdolności.
Zaśmiała się głośno. Teraz jak o tym myślę, też wydaje mi się to głupie.
-I co, pomogło wam to odkryć źródło mojej mocy?- spytała sarkastycznie.
-Od kokainy raczej nie dostaje się nadludzkich zdolności.- wzruszyłem ramionami. Podszedłem bliżej i siadłem obok brunetki na kanapie.- Ale wciąż nie mogę pojąć, po co ją trzymałaś? Nie wyglądasz mi na osobę uzależnioną. - minęła dłuższa chwila, zanim mi odpowiedziała.
-Wiesz jak działa kokaina? Wprowadza w stan euforii, pomaga zapomnieć o pewnych rzeczach.- wyjaśniła, choć wciąż niewiele mi to dało.- Z czasem odkryłam, że mój organizm słabo reaguje na alkohol czy narkotyki. Szybko przestawały działać.
-Więc, co chwile musiałaś brać nową dawkę.- domyśliłem się.
-Dawno z tym skończyłam. Zrozumiałam, że na dłuższą metę, takie rozwiązanie nie ma sensu. Musiałam z tym żyć.- wzruszyła ramionami. Nie patrzyła na mnie, jakby się wstydziła. Venus nigdy nie była dość wylewna, a rozmawianie o uczuciach i problemach, nie było jej mocną stroną.
-Chcesz mi o tym opowiedzieć?- spytałem łagodnie. Nie chciałem na nią naciskać, to prawdopodobnie tylko pogorszyłoby sprawę.
-Nie.- odparła, ale jakby po chwili złagodniała.- To znaczy...może kiedyś.
-Rozumiem, jeśli kiedyś będziesz chciała o tym porozmawiać, wiesz gdzie mnie znaleźć.- uśmiechnąłem się do niej. Odpowiedziała tym samym, lecz nie czułem, by ten uśmiech był do końca szczery.
-Wiem, że to co się stało w tym starym magazynie, było wypadkiem i gdybym tego nie zrobiła, zginęlibyśmy z Lokim, ale wciąż będę żałować tamtych ludzi.- przyznała.
-Wiem. Odbieranie życia, nigdy nie jest łatwe.- brązowooka wpatrywała się w bałagan, który sama zrobiła. Po chwili uśmiechnęła się sama do siebie.
-Będę musiała tu posprzątać. W końcu nie będę mieszkać w takim syfie.- no tak, zapomniałem. Misja się skończyła, więc Venus może teraz spokojnie wrócić do swojego mieszkania. Jednak rozpatrzyliśmy z Avengers ten problem.
-Właściwie to...może wcale się nie wyprowadzaj?- powiedziałem. Spojrzała na mnie zaskoczona.- Ta misja uczyniła z ciebie członka zespołu. Teraz tak łatwo się nas nie pozbędziesz.
-Mówisz poważnie?
-Jak najbardziej.- odparłem. Zamyśliła się na chwilę.
-Dobrze, zostanę. Ale to nie zmienia faktu, że i tak przydałoby się tu posprzątać.- zaśmiała się.
Nie poszłam dzisiaj do szkoły, więc miałam trochę czasu by napisać rozdział.
Dajcie znać co myślicie 😊Do zaczytania ;)
CZYTASZ
Boskie uczucia || Loki
FanfictionNowy Jork. Miasto wyzwań, spełnionych marzeń, sukcesów i...bohaterów. Do pary brakuje tylko złoczyńców. Ale nie martwcie się, jest ich tutaj dość sporo. Granica między jednym, a drugim jest wbrew pozorom dość mała. Sama wiem to najlepiej. Nowe mia...