Rozdział siódmy: Powstańcie niczym zbudzone lwy

4.9K 491 221
                                    

Notka od autorki: A oto normalny rozdział na dzisiaj. Kolejny cichy rozdział - poniekąd. Zawiera wiele wskazówek dotyczących tego, co nadchodzi i hej, mamy nawet fragment z punktu widzenia Dracona!

---* * *---

Harry zatrzymał się, kiedy zorientował się, że zarówno Draco jak i Blaise wyszli za nim z pokoju wspólnego w sobotni poranek.

- Wy też do biblioteki? Czemu? - zapytał.

Blaise zadarł nosa. Ostatnio często to robił. Zdawał się być bardziej nerwowy wokół Harry'ego niż był w zeszłym roku. Harry podejrzewał, że plotki o tym, że miał Mrocznego Pana w głowie przez jakiś czas, mogły mieć z tym coś wspólnego.

- Ja idę się spotkać w bibliotece z Patil w sprawie naszego projektu na zajęcia profesor McGonagall, oczywiście.

Harry zamrugał.

- Ale ja się idę spotkać z Connorem w tej samej sprawie.

- A ja z Granger - powiedział Draco. Spojrzeli po sobie wszyscy trzej.

Harry pokręcił głową.

- Pewnie musieli to ustalić między sobą, żebyśmy wszyscy umówili się w tym samym czasie. - Wzruszył ramionami. Potrafił to zrozumieć. Connor pewnie chciałby spędzić z Harrym trochę czasu sam na sam, ale Hermiona nie miała żadnego powodu, by lubić Dracona i byłby bardzo zaskoczony, gdyby Blaise w ogóle zdawał sobie sprawę z istnienia Patil przed ich projektem.

- Co, boją się nas? - mruknął Blaise, kiedy szli razem w stronę biblioteki. - Boją się wielkiego, złego domu Slytherina?

Harry i Draco wymienili znaczące spojrzenia. Minął zaledwie pierwszy tydzień września i nawet oni zdążyli zauważyć, co się dzieje. Blaise musiał być ślepy.

Poza kilkoma uczniami, którzy już mieli znajomości wśród Ślizgonów, jak niewielka grupa Puchonów, która zaprzyjaźniła się poprzedniego roku z Harrym po tym jak ten uratował Justina Finch-Fletchleya przed bazyliszkiem, większość unikała Ślizgonów. Otaczały ich szepty. Skądś pojawiła się plotka, że Snape był kiedyś śmierciożercą, co choć nie było tajemnicą, nie było również jakąś specjalnie powszechną wiedzą. Kilka osób zasyczało na Harry'ego zaledwie poprzedniego dnia. Samo z siebie, wyglądałoby mu to na próbę ożywienia skandalu z zeszłego roku, która się rozpętała po tym, jak ogłosił, że jest wężousty, ale jeśli wziąć pod uwagę fakt, że mogło to być częścią większego planu dręczenia i izolowania Ślizgonów, to Harry'ego zaczynało to martwić.

Draco wzruszył ramionami.

- Pewnie są - powiedział beztrosko. - Merlin jeden wie, że jesteśmy od nich lepsi w magii, w czystości krwi i we wszystkim, co w ogóle ma znaczenie.

- Bo, oczywiście - powiedział Harry, bardzo ostrożnie nie patrząc tym razem na Dracona - wcale nie jęczałeś nam wczoraj o tym, jak bardzo masz nadzieję, że Hermiona zrobi przynajmniej połowę waszego projektu sama, bo sam właściwie niczego nie wiesz na temat animagów.

- W mojej wiedzy mogą się znajdować pewne braki - powiedział Draco, podnosząc głowę tak wysoko, że Harry zaczął się martwić o jego kark - ale to nie znaczy, że Granger jest jakkolwiek mądrzejsza ode mnie.

Blaise parsknął. Harry opanował się przed zrobieniem tego samego, ale wiele go to kosztowało. Kark Dracona zalała czerwień.

- Wiesz, mógłbyś się ze mną zgodzić od czasu do czasu - jęknął do Harry'ego.

Harry podniósł brwi, kiedy skręcali w korytarz prowadzący do biblioteki. To prawda, kłócili się cały ostatni tydzień i to o najdrobniejsze pierdoły - kto się zaśmiał z tego, że Harry'emu utknęło we włosach trochę jedzenia z posiłku w Wielkiej Sali, ile czasu Harry spędzał na nauce w porównaniu z czasem poświęconym Draconowi, kto powiedział co w niemal zapomnianej kłótni z poprzedniego wieczora. Ale jak Draco mógł oczekiwać, że Harry będzie się z nim stale zgadzał? Harry i tak miał wrażenie, że szybko by się taki układ Draconowi znudził.

Oswobodzony z mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz