Rozdział dwudziesty dziewiąty: Wizyta Zgredka

4.3K 472 157
                                    

Harry powoli otworzył oczy. Wiedział, że coś go szturcha, ale nie był w stanie z miejsca określić, co. Uczucie było jakby od długiego, wąskiego palca, a patrzące na niego z góry oczy wyglądały jakby należały do skrzata domowego. Ale co miałby tutaj robić skrzat? Był środek nocy. Hogwardzkie skrzaty nigdy nie budziły uczniów, a już na pewno nie o takiej porze. Rano Harry miał otrzymać od Lucjusza dar na równonoc wiosenną, a o zachodzie słońca miał się spotkać z bratem. Przed obydwoma wydarzeniami chciał odpocząć tak bardzo jak to było możliwe.

Zorientował się jednak, że tym skrzatem był Zgredek i mgła zaspania momentalnie rozwiała się z jego umysłu. Usiadł na łóżku.

– Co się stało, Zgredku? – zapytał cicho. – Czy coś się stało państwu Malfoy?

Zgredek pokręcił głową tak energicznie, że uszy mu załopotały. Miał ogromne oczy, które, jak Harry miał wrażenie, lekko świeciły w ciemności.

– Nie, Zgredek przyszedł tylko po pana Harry'ego Pottera – powiedział. – Pan Harry Potter musi natychmiast wstać.

– Czyli coś się stało Draco? – zapytał Harry, sięgając po okulary. Nałożył je na nos i zaczął nasłuchiwać odgłosów zza zasłon. Jedyne, co zdołał wyłapać, to znajomy chór głębokich oddechów. Wyglądało na to, że Draco mocno śpi.

– Nie – szepnął Zgredek i wskazał w bok. Harry spojrzał. Fawkes siedział w nogach jego łóżka i dla odmiany nie spał, a przyglądał mu się z powagą swoimi lśniącymi oczami. Pochylił lekko głowę, kiedy Harry się na niego spojrzał i zanucił cicho.

– Harry Potter musi się przejść ze Zgredkiem i Fawkesem – przetłumaczył Zgredek. – Chcemy panu coś pokazać.

Zaskoczony, ale posłuszny, Harry tylko przytaknął.

– Pozwólcie mi tylko złapać mój płaszcz, dobrze? Jeśli mamy wyjść na zewnątrz, to może mi się przydać.

Zgredek nie powiedział nic, żeby go przed tym powstrzymać, więc Harry przemknął się wokół swojego łóżka i otworzył swój kufer. Wyciągnął z niego swój płaszcz i zarzucił go na siebie, nie przestając nasłuchiwać oddechów wokół. Greg, Vince, Blaise i Draco zdawali się być kompletnie nieświadomi tego, co się dzieje.

Harry skrzywił się na myśl o tym, co Draco i Snape powiedzieliby mu o tym wypadzie, ale przecież przy Fawkesie będzie bezpieczny. Był jednak pewien, że gdyby tylko pomyśleli o tym przez chwilę, zrozumieliby, że nie ma nic złego w posiadaniu przy sobie feniksa jako opiekuna.

Uspokoiwszy tym swoje sumienie, Harry odwrócił się. Wyszedł z założenia, że skierują się w stronę drzwi, ale Zgredek tylko złapał go za rękę.

– Niech się pan Harry Potter mocno trzyma – powiedział.

Ledwie Harry kiwnął głową, kiedy zdawali się skoczyć w bok, choć jednocześnie pozostali w tym samym miejscu. A może wszystko inne poruszyło się wokół nich, choć Harry nie był w stanie zrozumieć, jak to mogłoby być możliwe. Skupił się na tej myśli, żeby się powstrzymać przed zwróceniem kolacji. Jego mózg i żołądek załomotały się gwałtownie w swoich pojemnikach. Kiedy wreszcie był w stanie znowu skupić wzrok, zamrugał i rozejrzał się ze zdumieniem wokół miejsca, do którego przyprowadził go Zgredek, najwyraźniej wykorzystując do tego aportację domowych skrzatów.

Miejsce było znajome, ale nie był w stanie określić w jaki sposób póki Fawkes nie wybuchnął wysokim płomieniem, oświetlając wszystko wokół. Wtedy Harry rozpoznał łąkę, na której kiedyś targował się z centaurami o życie Dracona. Zadreptał w miejscu i zadrżał. Teraz było zimniej niż wtedy, kiedy się targował, topniejący śnieg wciąż zalegał między łysymi drzewami, za nic mając fakt, że już jutro miała się zacząć wiosna. Ziemia była twarda niczym żelazo, jak nic, co mogłoby być żywe.

Oswobodzony z mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz